Skarga dotyczy opłaty za korzystanie z terminalu, którą belgijska firma kontrolerów ruchu lotniczego Skeyes pobiera za każdy startujący samolot. Regionalne porty lotnicze, takie jak Charleroi, są w pełni finansowane przez rząd, podczas gdy na lotnisku w Brukseli linie lotnicze muszą zapłacić część tej kwoty.

Nie ma powodu, dla którego to lotnisko miałoby być traktowane inaczej

„Lotniska regionalne i lotnisko w Brukseli nie są traktowane w ten sam sposób” – mówi Dorothea von Boxberg, która od połowy kwietnia jest szefową Brussels Airlines. „To niesprawiedliwe, że rządy federalne i regionalne płacą ten podatek w całości na regionalnych lotniskach, takich jak Charleroi, które konkurują bezpośrednio z nami, podczas gdy większość z nich musimy zapłacić sami”.

Reklama

Jej zdaniem stawia to Brussels Airlines w niekorzystnej sytuacji w porównaniu z tanimi liniami lotniczymi, których samoloty latają z Charleroi.

Dorothea von Boxberg argumentuje, że Charleroi już dawno przestało być lotniskiem regionalnym. „Na poziomie europejskim lotnisko regionalne to lotnisko obsługujące mniej niż 3 miliony pasażerów rocznie” – powiedziała. Charleroi przyjęło w 2022 roku ponad 8 milionów ludzi. „Nie ma powodu, dla którego to lotnisko miałoby być traktowane inaczej” - dodała cytowana przez agencję Belga.

Linia lotnicza ma nadzieję, że dochodzenie w Komisji Europejskiej doprowadzi do „wyrównania szans”. „Albo państwo płaci pełną opłatę za wszystkich, albo linie lotnicze na całym świecie płacą swoją część” – powiedziała von Boxberg. Dochodzenie KE nie ma ostatecznego terminu. Von Boxberg spodziewa się, że może to potrwać rok.

Z Brukseli Łukasz Osiński