Mieszkańcy indonezyjskiej wyspy Rempang od tygodni protestują przeciwko przymusowej relokacji z terenu, na którym indonezyjski rząd planuje budowę wartej wiele miliardów dolarów chińskiej fabryki szkła, będącej główną częścią planowanego "Eco-City". Rempang jest jedną z trzech głównych wysp tworzących indonezyjską prowincję Riau, zamieszkałą przez co najmniej 7500 osób, z których wielu wywodzi się z rdzennej ludności malajskiej. Wyspa jest bogata w piasek kwarcowy, niezbędny w produkcji szkła.

Władze dały mieszkańcom czas do 28 września

Inwestycja realizowana jest we współpracy z chińskim przedsiębiorstwem Xinyi Glass – największym na świecie producentem szkła i paneli słonecznych. Dżakarta uzyskała deklarację inwestycji w wysokości 11,5 mld USD od strony chińskiej na budowę fabryki podczas wizyty prezydenta Indonezji Joko Widodo w Chinach w lipcu. Według indonezyjskich urzędników państwowych fabryka stworzy ok. 35 tys. miejsc pracy. Z kolei inwestycja "Eco-City" została sklasyfikowana przez rząd jako projekt o "strategicznym znaczeniu narodowym", co oznacza, że zgodnie z krajowymi przepisami jego realizatorzy są uprawnieni do przejęcia terenów.

Reklama

Władze dały mieszkańcom czas do 28 września na opuszczenie swoich domów. Wysiedlone rodziny zgodnie z prawem w ramach rekompensaty mogą liczyć na 500 m kw. ziemi lub przeprowadzkę do wybudowanych przez rząd domów oddalonych o ok. 60 km w głąb lądu. Jednak organizacje broniące praw człowieka twierdzą, że mieszkańcy Rempang są nadal chronieni przed eksmisją na mocy innych przepisów prawa.

"Jestem gotów tu umrzeć"

Krytycy decyzji rządu twierdzą, że oferta finansowa jest niewystarczająca, a mieszkańcy, z których wielu utrzymuje się z morza, sprzedając lokalnie złowione ryby, kraby, krewetki i inne owoce morza, odmawiają wyprowadzki. "Społecznościom grozi utrata domów, kultury i środków do życia. Relokacja i rekompensata mają jedynie wartość ekonomiczną i nie mogą zastąpić zbiorowej pamięci i tożsamości mieszkańców wioski jako rdzennych mieszkańców" - powiedział Arifin Jaynal Ylbhi, rzecznik Indonezyjskiej Fundacji Pomocy Prawnej (YLBHI).

W połowie września blisko tysiąc demonstrantów starło się z policją i wojskiem w wielu miejscach w prowincji. Policja, która użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, została oskarżona o użycie nadmiernej siły. Dziesiątki osób zostały aresztowane – informowała agencja AFP. Jak pisze Al-Dżazira, mieszkańcy są zdesperowani, by zostać, i nie wiadomo, co się stanie, jeśli nie opuszczą domów z własnej woli do końca miesiąca. Jeden z mieszkańców o imieniu Hendra powiedział, że odmawia wyprowadzenia się z rodzinnego domu za wszelką cenę. "Jestem gotów umrzeć, jeśli będę musiał" – wyznaje.