Zarzuty wobec zatrzymanych dotyczą łapownictwa czynnego, związane są z podejrzeniem wręczenia Sławomirowi N. korzyści majątkowych w wysokości kilkuset tysięcy złotych w zamian za pomoc w kwestiach związanych z objęciem przez nich intratnych stanowisk. Łącznie chodzi o 280 tys. zł. Jak informują osoby zbliżone do śledztwa, Sławomir N. miał otrzymywać od jednego z zatrzymanych kilka tysięcy złotych miesięcznie za załatwienie posady w państwowej spółce.
– Przekazywał pieniądze, które potem znalazły się w słynnej skarbonce – mówi osoba znająca ustalenia śledztwa. Z kolei w przypadku Wojciecha T. chodzi o dwukrotne wręczenie dużych sum także za załatwienie posad w zarządach PGE i Energi. – To dla nas nowy interesujący wątek w tej sprawie, który dotyczy już nie pełnienia przez Sławomira N. funkcji na Ukrainie, a wcześniejszego okresu jego aktywności – podkreśla jeden z naszych rozmówców.
Od zwycięskich dla PO wyborów w 2007 r. do 2009 r. Sławomir N. pełnił funkcję sekretarza stanu i szefa gabinetu premiera Donalda Tuska. Potem przez rok był ministrem w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego i szefem jego kampanii wyborczej. Od 2011 do 2013 r. był ministrem transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. Złożył dymisję w listopadzie 2013 r., po tym jak prokurator generalny zapowiedział wystąpienie o uchylenie mu immunitetu w związku z nieprawidłowościami w oświadczeniach majątkowych. Formalnie podczas pełnienia żadnej z tych funkcji nie miał bezpośredniego wpływu na nominacje w spółkach Skarbu Państwa. – Sławomir N. mógł powoływać się na wpływy, żeby uzyskać nominacje, osoby, z którymi to załatwiał, nie musiały wiedzieć o prawdziwych powodach, ale działał w zorganizowanej grupie przestępczej – podkreśla nasz rozmówca. Dlatego można się spodziewać, że zarzuty będą dotyczyły także kolejnych osób. – Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań zarówno w wątku ukraińskim, jak i polskim. Oba muszą być kontynuowane – potwierdza DGP inna osoba znająca ustalenia śledztwa.
Reklama
Sławomir N. został zatrzymany w lipcu tego roku w związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy. Chodziło o pełnienie przez niego na Ukrainie funkcji szefa Ukrawtodoru, odpowiednika naszej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Według ukraińskich i polskich śledczych miał przyjmować korzyści majątkowe i osobiste w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie. Funkcjonariusze w trakcie śledztwa ujawnili ponad 4 mln zł w gotówce, które miały być schowane w dwóch specjalnych skrytkach. CBA informowało, że zabezpieczyła także inne składniki majątku, które miały zostać nabyte za pieniądze uzyskane z przestępczej działalności: dwa mieszkania, których szacunkowa wartość wynosi ok. 2 mln zł, oraz luksusowy samochód marki Land Rover.