Wysoka jakość i konkurencyjna cena odgrywały po II wojnie światowej kluczową rolę w światowym handlu, ale wzrost napięć geopolitycznych i powrót protekcjonizmu zmusza przedsiębiorców do zmiany strategii biznesowych i eksportowych. Jak poruszać się w tej rzeczywistości? Gdzie kończy się ekonomia, a zaczyna polityka i czy biznes może mieć wpływ na warunki wymiany handlowej? Kto rozdaje karty: USA, Chiny, a może jednak Europa?
W debacie moderowanej przez Zbigniewa Bartusia wiedzą i opiniami podzielili się: Michał Baranowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii (MRiT), Paweł Dziekoński, wiceprezes zarządu FAKRO, i dr Krzysztof Mazur, prezes zarządu Rady Polskich Przedsiębiorców Globalnych (RPPG).
FAKRO: już rok temu podjęliśmy decyzję o budowie fabryki w USA
W ostatnich dwóch latach wielu polskich eksporterów szukało alternatywy dla przeżywającego spowolnienie rynku niemieckiego. Część z nich zdecydowała się na ekspansję do USA, w efekcie czego w minionym roku doszło do znaczącego wzrostu wymiany handlowej z Ameryką: gdy eksport do Niemiec spadł o blisko 4 proc., to do USA wzrósł o ponad 6 proc. Nie zmienia to faktu, że wartość eksportu z Polski do Niemiec jest wciąż wyższa niż łączna wartość eksportu do pięciu kolejnych największych naszych partnerów handlowych razem wziętych. Ewolucja jest jednak widoczna.
– Stany Zjednoczone są dla polskich przedsiębiorców bardzo dobrym rynkiem. Amerykanie pozytywnie postrzegają jakość produktów z Polski, a zarazem znani są z oczekiwania atrakcyjności cenowej, a my potrafiliśmy zapewnić i jedno, i drugie. W USA konkurujemy, ale też współpracujemy z amerykańskimi podmiotami, przez lata zbudowaliśmy silną pozycję na dobrej półce cenowej, stoimy więc na stanowisku, że w realiach zamieszania z cłami nie warto panikować, tylko trzeba na spokojnie zareagować, by móc się nadal rozwijać na tym rynku – przekonywał Paweł Dziekoński.
Zauważył, że – jak wynika z doświadczeń ostatnich tygodni – decyzje w sprawie ceł mogą być wstrzymywane, a ostatecznie odwołane. Trwają rozmowy administracji amerykańskiej z UE i innymi państwami. Chaos i niepewność nie są dobre dla biznesu, ale globalna firma, jak FAKRO, która potrafiła w przeszłości stawić czoło kilku światowym kryzysom, nauczyła się poruszać, inwestować i rozwijać w realiach niepewności.
– Ponad rok temu uznaliśmy, że nasz udział w amerykańskim rynku jest na tyle duży, że warto zbudować tam zakład produkcyjny. Co ciekawe, mieliśmy tam odwrotną sytuację niż w Nowym Sączu, gdzie blokuje się nam pozwolenie na budowę: w USA dostaliśmy szybko wszystkie pozwolenia i jeszcze dotację na budowę zakładu, w efekcie czego na dniach będziemy wytwarzać nasze produkty z logo „Made in USA”. To mocno wzmacnia naszą pozycję – przyznaje wiceprezes FAKRO. Dodał, że cła na gotowe produkty oraz ich komponenty (np. części metalowe) zdecydowanie utrudnią producentom spoza USA utrzymanie dotychczasowych cen, przez co grozi im wypadnięcie z rynku.
Minister: UE słucha Polski i ma plan
– Jesteśmy w momencie zupełnego przewartościowania podejścia do globalnego handlu, ale jeszcze nie wiemy, jaki świat się z tego wyłoni. Bardzo wiele zależy tu od działań Unii Europejskiej. Polityka handlowa jest domeną Komisji Europejskiej i z moich doświadczeń – jako osoby, która często reprezentuje Polskę w dyskusjach – wynika jasno, że jest bardzo duża otwartość ze strony KE, aby Polski słuchać. Mamy dobre zrozumienie Stanów Zjednoczonych, dobre relacje z Waszyngtonem, a zarazem jesteśmy bardzo skupieni na tym, żeby wzmacniać europejską jedność i siłę – podkreślił Michał Baranowski.
Przyznał, że pod wpływem polityki Donalda Trumpa Europa podjęła wiele bardzo konkretnych działań w celu zapewnienia nie tylko bezpieczeństwa w sensie militarnym, lecz także w innych wymiarach, co oznacza przede wszystkim wzmocnienie odporności ekonomicznej. Nowa strategia Unii Europejskiej zakłada z jednej strony znoszenie barier paraliżujących europejski jednolity rynek, a z drugiej znacznie lepszą ochronę przedsiębiorców przed nieuczciwą konkurencją. Bardzo ważnym elementem tej strategii jest chęć dogadania się ze Stanami Zjednoczonymi – na stole leży oferta w sprawie ceł „Zero za zero”, ale UE ma także plan B.
Minister zwrócił uwagę, że wszyscy w Europie są w pełni świadomi wyzwań związanych z ewentualnym zablokowaniem rynku amerykańskiego dla produktów z Chin. Grozi nam wtedy zalew chińskich produktów w totalnie zaniżonych cenach, zwłaszcza że potencjał wytwórczy Państwa Środka stale się zwiększa, a popyt wewnętrzny słabnie. Na taką ewentualność UE ma także plan działania.
– Komisja Europejska dostała bardzo jasny mandat podczas ostatniego spotkania ministrów spraw zagranicznych i handlu, aby monitorować import chiński, a w razie zwyżki, która jest nieprzewidywalna, reagować. Stawiamy nie na protekcjonizm, tylko na pilnowanie naszego ogródka, a z drugiej strony na otwieranie rynku amerykańskiego, ale też innych rynków, jak Indie, Ameryka Łacińska, Azja – mówił wiceminister rozwoju i technologii.
Polskie firmy uniezależniają się od rynku niemieckiego
Dr Krzysztof Mazur, przywołując głośną książkę czołowego niemieckiego komentatora ekonomicznego Wolfganga Münchaua „Kaput. Koniec niemieckiego cudu gospodarczego”, przypomniał, że problem niemieckiej gospodarki nie pojawił się w ciągu ostatniego roku czy dwóch, lecz jest pokłosiem przyjęcia określonego modelu gospodarczego. Ten model już dawno by się wyczerpał, gdyby nie rozszerzenie Unii Europejskiej o kraje dawnego bloku wschodniego – zwłaszcza Polskę – oraz ogromne dostawy taniego gazu z Rosji.
– Autor pisze, że „w Niemczech dziewiętnastowieczne firmy produkują dwudziestowieczne towary”, czyli gospodarka nie weszła de facto w XXI w. Ta książka stała się bardzo ważną lekturą wśród polskich przedsiębiorców, którzy doskonale rozumieją, jak opłakane mogą być skutki dalszego nadmiernego uzależnienia od takiej gospodarki – przekonywał ekspert, wskazując m.in. na sektor automotive.
Podkreślił przy tym, że zaskakująco wiele rodzimych firm potrafiło przewidzieć nadchodący kryzys nad Renem i zawczasu podjęło liczne działania w celu ograniczenia jego skutków. – Przestawiali się sukcesywnie na inne rynki i dzisiaj ten niemiecki szok jest dużo mniejszy, niż byłby jeszcze 5 czy 10 lat temu – ocenił prezes RPPG.
– Zaś co do polityki Donalda Trumpa, warto posłuchać Krzysztofa Domareckiego, prezesa Seleny, który radzi poczekać, aż opadnie kurz bitewny. Na razie dominuje poczucie chaosu i niepewności, jest mnóstwo spekulacji, nikt nie wie, jak wyglądał będzie nowy świat. Można tylko zaryzykować tezę, że pierwsze zderzenie „Trump vs. globalizacja” zakończyło się zwycięstwem globalizacji – mówił Krzysztof Mazur, zwracając uwagę, że duża zależność amerykańskich firm od importu z całego świata uderzyła w amerykańską giełdę oraz przedsiębiorstwa funkcjonujące bezpośrednio na zapleczu Donalda Trumpa.
– Wszyscy rozumieją, że Amerykanie chcieliby mieć więcej produkcji na swoim terenie, ale nie da się skutków 40 lat rozwoju pewnego modelu gospodarczego odwrócić w jeden sezon, nawet przy użyciu bardzo mocnych narzędzi – dodał szef RPGG.
Przyznał, że część polskiego biznesu zaczyna upatrywać szans na rozwój i ekspansję międzynarodową w procesie dozbrajania Polski i Europy; nawet firmy, które nie działały dotąd w szeroko pojętym przemyśle zbrojeniowym, wyrażają zainteresowanie wejściem w łańcuchy dostaw pracujące na potrzeby armii. Ekspert zastrzegł, że wiele zależy tutaj od decyzji politycznych, w tym nowej formuły zamówień publicznych.
Polski biznes: państwo musi nam zapewnić uczciwe warunki
Paweł Dziekoński podkreślił, że aby odnieść sukces za granicą, trzeba go najpierw odnieść w swoim kraju, podbić własny rynek. Polskie firmy miały z tym zawsze problem, bo – jak ustalił Rafał Brzoska i o czym polski biznes mówi od dawna – „w Polsce preferowane są zagraniczne podmioty”. – Teraz sytuacja może być jeszcze trudniejsza, bo głównym rynkiem w Europie był dotąd dla globalnych koncernów rynek niemiecki. Są moce produkcyjne, są zapasy gotowych towarów i obawiam się, że w realiach niemieckiego kryzysu producenci będą wyprzedawać wszystko za bezcen w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce. Powód? Mamy bardzo mizerny system ochrony konkurencji – mówił wiceprezes FAKRO, ostro krytykując zarówno regulacje, jak i praktyki UOKiK.
– Mamy przykłady z bardzo wielu branż dowodzące, że polskie firmy nie mają tak naprawdę żadnej możliwości ochrony przed nieuczciwą konkurencją – zarówno ze strony firm z UE, jak i z państw trzecich. W ogóle nie monitoruje się działalności podmiotów zagranicznych ani ich wpływu na polski rynek, to co dopiero mówić o reagowaniu. Coś, co jest normalną praktyką w krajach zachodnich, u nas nie istnieje – stwierdził Paweł Dziekoński.
– Jeśli premier Tusk mówi, że musimy zacząć myśleć kategoriami interesu narodowego w gospodarce, to zacznijmy od stworzenia odpowiednich warunków dla rozwoju polskich firm. Nie może być tak, że zagraniczny inwestor ma u nas rozłożony czerwony dywan, a polskim firmom blokuje się budowę nowej fabryki. Tak nie stworzymy globalnych czempionów – ostrzegł dr Krzysztof Mazur.
– W gabinetach komisarzy europejskich słyszę, że Polska ma do odegrania w Europie i na świecie kluczową rolę: oni widzą w naszych firmach, w tym rządzie, w osobie samego premiera – 120 procent motywacji, aby bariery regulacyjne na rynku wewnętrznym rozmontowywać, a zarazem zdecydowanie lepiej chronić czyste zasady gry i wzmacniać konkurencyjność europejskich firm. Mamy w Europie świetną reputację i korzystamy z tego, że wpływ Polski, w tym polskich przedsiębiorców, na to, jaki będzie nowy świat, jest większy niż kiedykolwiek – mówił Michał Baranowski. Wyraził przekonanie, że polska prezydencja uruchomiła machinę zmian i deregulacyjny impet zostanie podtrzymany w kolejnych kadencjach – zarówno na poziomie UE, jak i wewnątrz państw członkowskich, bo podobne pakiety deregulacji, jak ten firmowany przez Rafała Brzoskę, powstają w Niemczech, we Francji, Włoszech i w innych krajach.
– My ten biznes prowadzimy od 34 lat, więc mamy za sobą wiele podobnych deklaracji. Podchodzimy do nich z nadzieją, ale też z dużą dozą zdrowego sceptycyzmu, bo tak nam podpowiada doświadczenie. Jednego jestem pewien: tylko silne przywództwo i szybkie, bezkompromisowe decyzje mogą nas popchnąć we właściwym kierunku. Nie ukrywam, że liczymy tu na zdecydowaną postawę i autentyczną aktywność premiera Donalda Tuska. Byłoby fatalnie, gdyby ten proces utknął na poziomie negocjacji wewnątrzkoalicyjnych i urzędniczych „niedasi”. Ale jeśli premier w to wejdzie z pełnym przekonaniem, sukces jest możliwy – skwitował wiceprezes FAKRO.