W 2024 roku udział odnawialnych źródeł energii w polskim miksie energetycznym wyniósł około 27 proc. To pozycjonuje nas raczej w tyle europejskiej stawki, przy czym cały region Europy Środkowo-Wschodniej jest daleko od liderów. Ale wszyscy, choć na różną skalę, doświadczają problemu z cenami ujemnymi energii. To sytuacja, w której energii jest za dużo i wytwórcy dopłacają za jej zużycie.

- Problem cen ujemnych występuje nie tylko u nas – mówi Michał Orłowski. - W Polsce w zeszłym roku mieliśmy około 214 godzin z cenami ujemnymi, natomiast kraje, które były w czołówce, to przede wszystkim Finlandia i niektóre strefy cenowe w Szwecji, w których ta liczba godzin przekroczyła 700, ale też Niemcy czy Francja, w których było ich ponad 500 - wylicza.

Brakuje magazynów

Skąd ceny ujemne w naszym systemie? Jedną ze składowych są odnawialne źródła energii.

- Natomiast prawdziwą przyczyną jest to, że mamy też w systemie źródła, których nie możemy do końca wyłączyć. To znaczy system oparty jest o źródła węglowe, które w szczególności w dniu, w którym świeci intensywnie słońce, muszą pracować na minimalnym obciążeniu, po to żeby się uruchomić, kiedy słońce przestanie świecić – wyjaśniał wiceprezes Tauron Polska Energia.

Moment produkcji energii pozostaje niedostosowany do momentu zużycia, a brakuje wielkoskalowych magazynów energii.

- W Niemczech doszliśmy już do 19 GWh, czyli ogromnej skali floty magazynów energii. W Polsce jesteśmy jeszcze przed tym boomem. Myślę, że już zarówno jako kraj, jak i firma widzimy potrzebę inwestycji w magazyny – powiedział Michał Orłowski.

Przypomniał, że Tauron w zeszłym roku wygrał aukcję mocy dla prawie 300 MW i pojemności 1,1 GWh w magazynach.

- Staramy się te projekty maksymalnie przyspieszyć, natomiast wsparcie, które uzyskaliśmy, obowiązuje od roku 2029 - zastrzegł.

Michał Orłowski był gościem w strefie „Dziennika Gazety Prawnej” na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

TB