Jeśli chcemy powstrzymać szóste wielkie wymieranie i uniknąć katastrofalnych zmian klimatu, to do 2030 r. powinniśmy chronić ponad 30 proc. planety. O tym, jak tego dokonać, naukowcy piszą w Globalnym Porozumieniu na Rzecz Przyrody.

Obecnie rządy na całym świecie borykają się z wypełnieniem zapisów paryskiego porozumienia klimatycznego, jednak już wiadomo, że określone wówczas cele to za mało, by uchronić planetę przed kryzysem wyginania gatunków. Zespół naukowców opracowałGlobalne Porozumienie na Rzecz Przyrody (Global Deal for Nature), które ma pomóc w ratowaniu Ziemi takiej, jaką znamy i jaka jest potrzebna ludzkości do przetrwania.

Porozumienie, opublikowane w Science Advances, stawia ambitne cele ochrony przyrody. Według naukowców, na których powołuje się World Economic Forum, to najskuteczniejsza droga do rozwiązania wspomnianych kryzysów, zanim będzie za późno. Plan ten zakłada, że do 2030 r. niezbędna jest ochrona 30 proc. planety, a dodatkowe 20 proc. powinno zostać utrzymane (bądź doprowadzone z powrotem) w stanie naturalnym i zachowane jako „obszary stabilizacji klimatu”. Global Deal for Nature szacuje, że koszt środków ochrony przyrody 50 proc. Ziemi może wynosić 100 miliardów dolarów rocznie. Obecne wydatki na konserwację natury wynoszą mniej niż 10 proc. tej sumy.

Jak wskazują naukowcy, różnorodność biologiczna (gatunków oraz ekosystemów) ma ścisły związek ze zmianami klimatu. Na przykład lasy tropikalne są domem dla ponad połowy wszystkich gatunków żyjących na lądzie i wychwytują więcej dwutlenku węgla niż jakikolwiek inny ekosystem lądowy. Jednak człowiek przekształcił ponad połowę lądu na całej planecie, by stworzyć warunki potrzebne dla rolnictwa i hodowli zwierząt. Do tego poważnie zdestabilizowaliśmy oceany. W efekcie gatunki flory i fauny wyginają z szybkością tysiąc razy większą niż naturalne tempo wymierania. Na domiar złego, świat przyrody traci zdolność do regeneracji i pozbywania się nadmiaru zanieczyszczeń.

Obecnie 45 proc. planety jest nadal w stanie naturalnym lub półnaturalnym. Te proporcje szybko się zmieniają; zbliżamy się do punktów krytycznych: jeśli obecne tendencje w zakresie emisji gazów cieplarnianych, przekształcania siedlisk przyrodniczych i kłusownictwa nie zostaną odwrócone, niemożliwe będzie utrzymanie zmiany ocieplenia poniżej 1,5° C.

Reklama

>>> Czytaj też: Zanieczyszczenie świetlne to problem. Rozwiązaniem mogą być autonomiczne samochody

By do tego nie dopuścić, niezbędne jest stworzenie dobrze zarządzanych obszarów chronionych. Dotychczas globalne rządy zgodziły się chronić 17 proc. gruntów i 10 proc. oceanów do 2020 r. To jednak nie wystarczy, aby uniknąć wyginięcia i utrzymać równowagę w ekosystemach.Oprócz wspomnianych 30 proc. planety, które powinno znaleźć się pod bezwzględną ochroną, naukowcy określili obszary stabilizacji klimatu. Powinny one obejmować naturalne rezerwy węgla, takie jak lasy namorzynowe, tundry, lasy borealne i tropikalne. Ma to kluczowe znaczenie. Przykładowo, jeśli więcej niż 15 proc. obecnej powierzchni Amazonii zostanie wycięte, las utraci zdolność do generowania wystarczającej ilości deszczu, a w konsekwencji wpłynie na globalne wzorce pogodowe.

Skąd pozyskać fundusze na cele wyznaczone przez Globalne Porozumienie na Rzecz Przyrody? Z pewnością potrzebne będą dodatkowe źródła finansowania, również inwestycje sektora prywatnego. Jednak, co podkreślają naukowcy, ochrona terenów przełoży się na nowe możliwości i bezpośrednie korzyści finansowe. Szacunki wskazują, że wzrost rocznych zysków może wynosić od 53 miliardów dolarów w przemyśle owoców morza do 4,3 bilionów dolarów w branży ubezpieczeniowej.

>>> Czytaj też: Wojna z plastikowymi opakowaniami. Biznes się przyłączy albo straci [ROZMOWA]