Amsterdamski producent rowerów w ubiegłym tygodniu złożył do sądu wniosek o odroczenie płatności i tym samym ochronę przed wierzycielami. We wtorek firma poinformowała, że sąd ogłosił jej upadłość.

Jesteś klientem? Nie uda ci się skontaktować

Klienci, którzy oddali swoje rowery do naprawy lub zapłacili za dostawę nowego modelu, wylewają swoje żale w internecie, bowiem kontaktu z firmą już nie ma.

Reklama

Doszło do tego, że policja w Amsterdamie zamieściła na Twitterze oświadczenie, w którym informuje, że otrzymuje obecnie wiele zgłoszeń od klientów zbankrutowanej firmy, ale nic nie może zrobić. „Apelujemy do ofiar, aby nie zgłaszały się na policję. Upadłość to sprawa cywilna, a nie karna. Policja nic nie może zrobić w tej sprawie” – czytamy w oświadczeniu stołecznej komendy.

Kosztujący nawet 3 tys. euro rower holenderskiej firmy przez lata był symbolem statusu wielkomiejskich elit nie tylko w Holandii. Rower nie tylko wyróżniał się eleganckim wyglądem, ale także zbierał znakomite recenzje. Od momentu powstania VanMoof w 2009 r. na świecie sprzedano łącznie 190 tys. rowerów tej marki.

VanMoof zlecił bankowi poszukiwanie nowych inwestorów

Na razie nie wiadomo, co przyczyniło się do upadku popularnej firmy, szczególnie, że sprzedaż elektrycznych jednośladów w Niderlandach systematycznie rośnie. Dziennik „Financieele Dagblad” poinformował, że producent ma obecnie zadłużenie w wysokości 30 mln euro.

Gazeta ujawnia, że VanMoof zlecił bankowi inwestycyjnemu Goldman Sachs poszukiwanie nowych inwestorów lub kandydatów do przejęcia. Bez skutku.

Dziennik „Algemeen Dagblad” twierdzi, że do bankructwa doprowadziły błędy kierownictwa firmy. Kupowano zbyt drogie części i więcej niż zakładano wynosiły koszty konserwacji rowerów.

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek