Gazprom odpowiada obecnie za mniej więcej połowę importu gazu do UE. Rosyjski koncern, w obliczu zwiększonego popytu na gaz w Europie, nie rezerwuje jednak dodatkowych przepustowości na istniejących gazociągach - jamalskim i przez Ukrainę.

„Zachowanie gracza, który ma połowę rynku ma olbrzymie znaczenie dla całego rynku” - mówi PAP analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Zuzanna Nowak. Zauważa jednocześnie, że inni dostawcy mają ograniczone możliwości zwiększenia dostaw do UE.

Jak zwraca uwagę, Gazprom korzysta ze swojej pozycji w warunkach nierównowagi. Z jednej strony jest monopol, z drugiej wiele krajów i spółek. "Z jednej strony manipulacje i realizacja celów politycznych, z drugiej transparentne, ale przeciągające się procedury rynkowe" - wskazuje.

Reklama

"Największy dostawca, wysyłający mniej gazu do UE niż zazwyczaj, pomimo olbrzymiego zapotrzebowania, nie zapełniający w wystarczającym stopniu swoich magazynów w UE, nie rezerwujący dodatkowych przepustowości w gazociągach przez Ukrainę i BiałoruśPolskę, nie sprzedający prawie gazu na giełdzie" - wylicza w rozmowie z PAP czynniki wpływu analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich Agata Łoskot-Strachota.

Dodatkowo - jak wskazuje - rosyjscy politycy niedwuznacznie łączą dodatkowe dostawy z kształtem relacji unijno-rosyjskich i szybkim uruchomieniem Nord Stream 2.

„Wszystko to wraz z kolejnymi tygodniami jest czynnikiem nie tylko obiektywnie wpływającym na ceny, ale też nakręcającym emocje. Obecnie, póki jeszcze nie ma mrozów, i magazyny unijne są jednak zapełnione w stopniu dość dużym, choć niższym niż w ubiegłych latach, te emocje też grają dużą rolę i odbijają się na cenach” - ocenia Łoskot-Strachota.

Jak dodaje, w efekcie olbrzymie efekty mają np. wypowiedzi Władimira Putina, po których ceny mogą w ciągu doby spaść lub wzrosnąć o kilkadziesiąt procent. Podobne efekty będą miały informacje wokół kwestii uruchomienia Nord Stream 2. „Każda wiadomość np. o przedłużeniu procedury wydawania zgód przez niemieckiego regulatora, czy opinii przez KE, będzie przy bardzo dużej nerwowości na rynku wpływała na poziom cen, przynajmniej doraźnie. Trzeba mieć świadomość, że nie tylko faktyczne działania, ale też tzw. przekaz mocno wpływają obecnie na rynek” - mówi Agata Łoskot-Strachota.

Zdaniem Zuzanny Nowak, Gazprom przy okazji tego kryzysu skrupulatnie skorzysta, by przypomnieć o możliwościach zawierania kontraktów długoterminowych. „Okazuje się, że takie kontakty wcale nie są takie złe, bo w obecnej sytuacji niedostarczenie zakontraktowanego gazu kończyło by się karami. A dodatkowo ceny w takich kontraktach są mniej podatne na zawirowania na rynkach globalnych. W umowie długoterminowej nie jest aż tak drogo” - podkreśla analityczka PISM.

W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że kraje, które zawarły z Gazpromem długoterminowe kontrakty na dostawy gazu, otrzymują go teraz po cenie czterokrotnie niższej niż spotowa.

Jednym z celów Rosji jest zatem dalsze uzależnienie UE od kontraktów długoterminowych, co wiąże się też z uruchomieniem Nord Stream 2, a następnie wyeliminowaniem Ukrainy z europejskiej mapy gazowej - wskazuje Zuzanna Nowak.