Sytuacja na rynku ropy naftowej zmieniała się w związku z trwającym od czwartkowego poranka konfliktem zbrojnym między Rosją i Ukrainą. Rano za baryłkę płacono 95 dolarów, przed południem już 102,2 dolary. Po godzinie 17 cena ropy naftowej spadła do poziomu 99,72 dolarów za baryłkę.
"Odcięcie rosyjskich dostaw ropy pogorszyłoby napięty bilans rynkowy. W ocenie Amerykańskiego Departamentu Energii (EIA) komercyjne zapasy surowca w krajach OECD skurczyły się w styczniu do poziomu najniższego od połowy 2014 roku, w lutym trend spadkowy ma się utrzymać - zauważył PKO BP w czwartkowym komunikacie.
Analitycy banku zaznaczają, że popyt na paliwa w USA pobił kolejny rekord, zaś krajowe zapasy destylatów (w tym diesla) znajdują się poniżej 5-letniej średniej sprzed pandemii. (...) Zdaniem EIA "presja ciągnąca notowania surowca w dół" ma się pojawić od połowy roku, w miarę zwiększenia się globalnego wydobycia i spowolnienia tempa wzrostu popytu - dodają.
PKO BP zwraca jednak uwagę, że OPEC nie widzi szansy na szybkie rozwiązanie problemu wysokich cen zasłaniając się niewystarczającym poziomem inwestycji w sektor.
"Nawoływania Międzynarodowej Agencji Energetycznej do zwiększenia produkcji przez Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie przeszły bez echa" - podkreślili analitycy PKO BP.
"Gdyby nie wznowione rozmowy z Iranem, potencjalnie skutkujące zniesieniem sankcji na eksport surowca, Brent już jakiś czas temu przekroczyłby 100 dolarów za baryłkę. Na irańską ropę rynek musi jednak poczekać, ryzyko spadku dostaw surowca z Rosji pozostanie jednym z głównych czynników wspierających jego notowania" - poinformowali analitycy PKO BP.