„Ten konflikt dyplomatyczny jest korzystny tylko dla Kremla według wielokrotnie sprawdzonego wzoru: im gorsze relacje między Mińskiem i Warszawą, tym bardziej Mińsk zależy od Moskwy” – pisze na portalu Radia Swaboda publicysta Jan Maksymiuk.

„Niewykluczone, że skorzysta na nim osobiście Alaksandr Łukaszenka, który nie raz twierdził, że protesty po wyborach (prezydenckich na Białorusi - PAP) w 2020 r. były inspirowane zza granicy, przede wszystkim z Polski (…). Przypominanie teraz sprawy +Burego+ to taka zemsta Łukaszenki wobec Warszawy za poparcie białoruskich protestów” – dodaje.

We wtorek białoruskie ministerstwo spraw zagranicznych poleciło polskiemu konsulowi w Brześciu Jerzemu Timofiejukowi opuścić Białoruś w związku z jego udziałem w wydarzeniu poświęconym obchodom dnia żołnierzy wyklętych, organizowanym przez organizację polską z Brześcia. W odpowiedzi Polska uznała w środę za persona non grata dyplomatę z ambasady Republiki Białorusi w Warszawie. Dzień później białoruskie MSZ poleciło, by dwóch polskich dyplomatów - konsul generalny w Grodnie i konsul z tej samej placówki - w ciągu 48 godzin opuściło terytorium Białorusi. Wiceszef polskiego MSZ Marcin Przydacz zapowiedział, że Polska - zgodnie z zasadą wzajemności - odpowie na tę nieuzasadnioną decyzję Mińska.

Białorusini twierdzą, że podczas spotkania w Brześciu doszło do „heroizacji zbrodniarzy”, ponieważ rzekomo miał być w jego trakcie wychwalany Romuald Rajs ps. "Bury", jeden z „wyklętych”, który odpowiada za zbrodnie na białoruskich cywilach na Podlasiu w 1946 r. Z informacji PAP wynika jednak, że informacje, na które powołuje się strona białoruska, nie są zgodne z prawdą, a spotkanie było poświęcone lokalnym działaczom, którzy po wojnie w Brześciu i okolicach pielęgnowali ślady polskości i byli za to represjonowani.

Reklama

Prokuratura w Brześciu wszczęła sprawę karną – według niej 28 lutego zorganizowano „nielegalną imprezę masową” z udziałem osób niepełnoletnich i młodzieży. „Ubrani w narodowe mundury polskiej organizacji harcerskiej młodzi ludzie śpiewali pieśni i czytali wiersze wysławiające zbrodniarzy wojennych, w tym Romualda Rajsa, znanego pod pseudonimem +Bury+” – podała prokuratura. Działaczka organizacji polskiej z Brześcia Anna Paniszewa została zatrzymana.

„MSZ wykorzystuje tę sprawę, by odpowiedzieć Polsce za jej stanowisko, za poparcie represjonowanych przez reżim. Dodatkowo stało się to wszystko od razu po filmie Sciapana Puciły (chodzi o film mieszkającego w Polsce białoruskiego blogera, poświęcony nielegalnie zgromadzonym bogactwom Łukaszenki – PAP). A jak myślą propagandyści? (Że) skoro mieszkasz w Polsce, to znaczy, że stoją za tobą polskie służby specjalne i cię kontrolują” – ocenił w wywiadzie dla internetowego portalu Nasza Niwa publicysta Radia Swaboda Dzmitry Hurniewicz.

„Skoro czczono tam (tj. podczas imprezy - PAP) właśnie +Burego+, to pokażcie nam to. Mam poważne wątpliwości co do tej sprawy” - powiedział dziennikarz, odnosząc się do wersji prezentowanej przez białoruskie władze.

Zdaniem Maksymiuka konflikt jest niekorzystny dla mniejszości obu krajów – polskiej na Białorusi i białoruskiej w Polsce.

„Jak już widać po działaniach władz, sprawa upamiętnienia żołnierzy wyklętych w Brześciu zostanie wykorzystana jako pretekst do ograniczania działalności kulturalno-oświatowej Polaków na Białorusi” – ocenia Maksymiuk. Z kolei mniejszość białoruska na Podlasiu znajdzie się jego zdaniem w niezręcznej sytuacji i „stanie się zakładnikiem gier politycznych Mińska z Warszawą”.

Obaj publicyści podejmują próbę wyjaśnienia kwestii historycznych, w tym pokazania miejsca „żołnierzy wyklętych” w polskiej pamięci historycznej. Autorzy zwracają uwagę, że były to formacje, które walczyły najpierw z III Rzeszą, a po wojnie – z Sowietami, lecz nigdy nie kolaborowały z Niemcami, co jest istotne w kontekście zarzutów strony białoruskiej.

W obu publikacjach opisana jest również postać Romualda Rajsa i wskazuje się, że jego postać i kult w części środowisk prawicowych w Polsce jest nie do zaakceptowania dla Białorusinów ze względu na zbrodnie, które popełnił na cywilach, w tym - kobietach i dzieciach.

„Żeby trwać, dyktatura musi szukać wrogów” – napisał na Facebooku o działaniach strony białoruskiej Alaksandr Milinkiewicz, były opozycyjny kandydat w wyborach prezydenckich na Białorusi.

„Tu nie chodzi o narodowy socjalizm, a o politykę historyczną (…). Przyklejanie łatki faszysty czy nazisty pochodzi jeszcze od towarzysza Stalina. Zgodnie z jego wersją wszystkie siły polityczne, które nie podobają się Moskwie, są faszystowskie” – ocenił Milinkiewicz, który ocenia również, że „trwa cichy anszlus Białorusi”, a „w relacjach międzynarodowych Białoruś coraz częściej reprezentować będzie Kreml”.