W tej chwili na 4 tys. największych firm, w systemie mamy 1,8 tys. – mówi Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju w rozmowie z Grzegorzem Osieckim.

Graniczną datą, do której firmy zatrudniające minimum 250 pracowników muszą podpisać z wybraną instytucją umowę o zarządzanie PPK, jest 25 października. - Tempo jest przyzwoite, codziennie przybywa po kilkadziesiąt takich umów – mówi Bartosz Marczuk.

Jaka część pracowników tych firm decyduje się, by w PKK pozostać? – Pierwsze informacje na podstawie bardzo małej, niereprezentatywnej grupy mówią o tym, że w ok. 10 firmach, które zgłosiły swoich pracowników, partycypacja wynosi 62 proc. – podaje Marczuk. - Gdyby partycypacja pozostała na takim poziomie, moglibyśmy powiedzieć o oszałamiająco dobrym wyniku. Na przykład w Wielkiej Brytanii, która wprowadzała taki program 11 lat temu, na początku partycypacja wynosiła ok. 55 proc. – mówi.

Wiceszef PFR podkreśla, że w Polsce partycypacja na poziome ok. 40 proc. w pierwszym okresie będzie sporym sukcesem. – To będzie oznaczać, że ok. 4-5 mln Polaków dodatkowo będzie odkładać na swoją jesień życia, podczas gdy w tej chwili takich Polaków we wszystkich programach jest około kilkaset tysięcy – mówi Marczuk.

Reklama

Jego zdaniem pracownicy nad Wisłą będą się stopniowo przekonywać do PPK i poziom partycypacji będzie rosnąć. W Wielkiej Brytanii wynosi dziś 90 proc.

Pytany o obawy związane z opłacalnością PPK, Marczuk odpowiada: - Jeśli porównujemy PPK do lokaty bankowej, to jest to tak naprawdę lokata na 100 proc, a nie na 2 proc. Biorąc pod uwagę fakt, że z pensji 4 tys. zł sami wpłacamy 80 zł, a drugie 80 zł w tym samym miesiącu dostajemy od pracodawcy i państwa, można powiedzieć, że tak naprawdę nie ma na rynku i nie będzie produktu finansowego, który jest bardziej opłacalny – podkreśla.