Rozwód to finansowy szok, z którym byli małżonkowie – i ich dzieci – muszą sobie poradzić, dostosowując się do życia w dwóch gospodarstwach domowych. Szok ten może być szczególnie ciężki i długotrwały dla starszych kobiet i kobiet, które mają dzieci.

Okazuje się, że większość par ma do podziału bardzo skromne poziomy aktywów. W rzeczywistości 17 proc. rozwodników w ankiecie nie posiadało żadnych aktywów, a 23 proc. po rozwodzie zostało z niczym lub tylko z długami.

Badanie wsparte przez Fundację Nuffield, objęło 2,415 osób, które rozwiodły się w ciągu ostatnich pięciu lat.

Reklama

Nie tak wiele do podziału

Pary mogą mieć mniejszy majątek do podziału, niż się wydaje: aż 28 proc. rozwodników w badaniu Fair Shares mieszkało w wynajętych lokalach. Poza swoją ewentualną emeryturą, miało więc bardzo niewiele jakiegokolwiek kapitału do podziału. Nie jest więc zaskoczeniem, że 21 proc. z nich skończyło z kwotą mniejszą niż 25 tys. funtów. Teoretycznie to równowartość 128,5 tys. zł, ale jednocześnie to kwota niższa niż mediana rocznych zarobków na Wyspach Brytyjskich.

Średnia wartość netto aktywów, w tym nieruchomości i emerytur, które rozwodzące się pary posiadały w momencie rozwodu, wynosiła 135 tys. funtów (około 700 tys. zł. Oczywiście, wliczając w to tych, którzy mieli nic albo tylko długi. Tylko 9 proc. dysponowało majątkiem wartym ponad 1 milion funtów.

Kobiety zawsze tracą więcej?

Badanie wykazało, że żony zazwyczaj miały niższe dochody niż ich mężowie podczas małżeństwa, zwykle z powodu obowiązków opiekuńczych, które uniemożliwiały im pracę na pełen etat. Oznaczało to, że rozwodzące się żony zazwyczaj gromadziły mniejsze kwoty na emeryturę niż ich mężowie, co wskazuje na większe trudności finansowe w późniejszym życiu. I wprawdzie brytyjskie prawo pozwala na przekazanie praw do emerytury współmałżonka byłemu partnerowi po rozwodzie, ale podobnego podziału dokonuje tylko 11 proc. rozwodników.

Ta niezdolność do uwzględnienia emerytur zdaje się odzwierciedlać ogólny brak świadomości lub zrozumienia finansów, nawet na bardzo ogólnym poziomie. Prawie czterech na dziesięciu (38 proc.) rozwodników czuło, że miało niewielką wiedzę o finansach swojego byłego współmałżonka podczas małżeństwa. Jedna trzecia nie znała wartości własnej emerytury, a 10 proc. nie znało wartości kapitałowej byłego wspólnego domu małżeńskiego – nie wiedzieli zatem, ile z hipoteki zostało w danym momencie spłacone. Oznaczało to, że potencjalnie znajdowali się oni w słabszej pozycji, gdy przyszło do negocjacji na temat podziału majątku.

Jednak 12 proc. ankietowanych stwierdziło, że nie szukało żadnych informacji ani porad, gdy się rozwodzili, a tylko jedna trzecia korzystała z pomocy prawnika w celu załatwienia swoich spraw finansowych. Wielu rozwodników odstraszały obawy przed kosztami prawnymi.

Wiele widać po 5 latach

Długotrwały wpływ złej umowy rozwodowej jest zobrazowany przez dane porównujące dochody gospodarstw domowych rozwodników pięć lat po rozwodzie. Rozwiedzione kobiety, zwłaszcza matki i te starsze wiekowo, zazwyczaj były gorzej sytuowane niż mężczyźni, nawet jeżeli znalazły nowych partnerów. Na przykład tylko 29 proc. kobiet z dziećmi na utrzymaniu oraz 22 proc. kobiet powyżej 50 roku życia bez dzieci miało dochód gospodarstwa domowego powyżej 35 tys. funtów, w porównaniu do 45 i 32 proc. mężczyzn.

Sprawiedliwie nie znaczy równo

Czy rozwiązaniem byłby zatem sprawiedliwy podział majątku po połowie? Okazuje się, że taka parcelacja nie odzwierciedla potrzeb czy priorytetów… większości rozwodników. Najczęściej „sprawiedliwość” podziału polegała raczej na zaspokojeniu potrzeb lub odzyskaniu tego, co strony wniosły do małżeństwa, a nie na dzieleniu bardzo małego ciasta na dwa jeszcze mniejsze kawałki.

Z pewnością zapewnienie rozwodzącym się parom dostępu do przystępnej cenowo, odpowiedniej i autorytatywnej informacji, porad i wsparcia jest kluczowe, aby zapewnić, że uzyskają one sprawiedliwy podział, który będzie uczciwy dla obu stron, a także ochroni ich dzieci. Sprawiedliwy, a zatem taki, który uwzględnia wszystkie dostępne aktywa – w tym wszelkie emerytury – tak, aby każda ze stron mogła jak najlepiej dostosować się finansowo do życia po zakończeniu małżeństwa.