W ostatnim roku kursy CHF/PLN i EUR/PLN podniosły się o mniej więcej 7 proc. Z kolei dolar amerykański jest o ok. 2 proc. tańszy niż przed rokiem. Szczególnie wyróżnia się natomiast korona szwedzka, która w relacji do złotego kosztuje obecnie ok. 12 proc. więcej niż w styczniu 2020 r. i jest zarazem najdroższa od 2017 r.

Złoty ma wieść prym i odrabiać straty

Które waluty na początku 2021 r. są najbardziej pozytywnie postrzegane przez instytucje finansowe, i czy w tym gronie znajdziemy złotego? Główną miarą w tym zakresie jest mediana (wartość środkowa) prognoz walutowych zbieranych przez najważniejszą finansową agencję informacyjną świata – Bloomberg. Określa się ją mianem rynkowego konsensusu.

– Okazuje się, że międzynarodowe banki inwestycyjne i inne instytucje finansowe wśród 20 najistotniejszych walut najbardziej pozytywnie postrzegają perspektywy złotego – mówi Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Reklama

Z oczekiwań rynkowych wynika, że kurs EUR/PLN powinien spaść do 4,35, czyli pandemicznych minimów z lata ub.r. Jeszcze mocniej, gdyż o ok. 5 proc., może w tym roku potanieć dolar. Pozytywna dla polskiej waluty tendencja ma trwać również w kolejnym roku. Prognozy zakładają, że na koniec 2022 r. za euro płacić będziemy 4,30 zł, a za dolara mniej niż 3,40 zł.

Na umocnienie przyjdzie poczekać

Na spełnienie się optymistycznych prognoz możemy jednak poczekać, przede wszystkim za sprawą wspomnianych już działań Narodowego Banku Polskiego, który chciałby, żeby słabsza waluta pomagała gospodarce wychodzić z covidowego załamania.

– Grudniowymi interwencjami NBP potwierdził swoją renomę najłagodniej usposobionych władz monetarnych w regionie. Wraz ze skrajnie niską atrakcyjnością odsetkową złotego stanowi to balast i czynnik neutralizujący pozytywne fundamenty – ocenia analityk Cinkciarz.pl.

Wspomniane fundamenty tworzą przede wszystkim relatywnie silna gospodarka i nadzwyczaj korzystna dla waluty sytuacja w bilansie płatniczym – obecnie notowana jest rekordowa nadwyżka na rachunku bieżącym obrotów z zagranicą.

– W 2020 r. dynamika PKB wyniosła ok. -3 proc. r/r. Tymczasem w 2021 r. możemy oczekiwać ponad 4 proc. odbicia, a to już jest wzrost dynamiki PKB nieosiągalny dla większości najważniejszych gospodarek świata – zauważa analityk Cinkciarz.pl.

Tolerancja NBP dla silniejszego złotego będzie rosnąć wraz z wychodzeniem rodzimej i globalnej gospodarki z pandemicznego krachu pod wpływem masowych szczepień. – W związku z tym, w pierwszym kwartale kurs EUR/PLN być może jeszcze nie zdoła się oderwać od bariery 4,50 – prognozuje Bartosz Sawicki.

Dolar pozostanie słaby?

W ubiegłym roku, od dna rynkowego krachu wykrystalizowała się tendencja osłabienia amerykańskiego dolara do innych głównych walut. Rynki finansowe zostały zalane przez banki centralne walczące z pandemicznym kryzysem właściwie nieograniczoną płynnością finansową. Kapitał zaczął rozlewać się po rynkach finansowych w poszukiwaniu jak najwyższych stóp zwrotu.

W takim otoczeniu bazującego apetytu na ryzyko popyt na dolara, postrzeganego wciąż jako bezpieczną walutę i fundament światowego rynku finansowego, był bardzo słaby. W łagodzeniu polityki przodowała amerykańska Rezerwa Federalna, co pogłębiło tarapaty najważniejszej waluty. – Jakby tego było mało, atrakcyjność dolara podkopuje wyższa niż w innych gospodarkach rozwiniętych inflacja. Tolerancja dla jej utrzymywania się na podwyższonych pułapach została wręcz wpisana w założenia polityki Fed – komentuje analityk Cinkciarz.pl.

Wszyscy eksperci są dość zgodni, że w 2021 r. globalna gospodarka ostro przyspieszy, a kapitał powinien jeszcze szerszym strumieniem odpływać od dolara w kierunku innych walut. Taka ocena znajduje potwierdzenie także w prognozach walutowych: dolar w 2021 r. ma stracić względem euro, franka, jena czy walut skandynawskich. Ponownie bardzo silna ma być szwedzka korona. Należy jednocześnie podkreślić, że dynamika wyprzedaży dolara powinna być dużo słabsza niż w poprzednim roku.

Są jednak waluty gospodarek rozwiniętych, które przestaną korzystać na słabości dolara. Stabilny powinien być kurs funta, na którego umocnienie – pomimo uniknięcia bezumownego brexitu – może nie pozwolić skomplikowana sytuacja gospodarcza i perspektywy polityki pieniężnej Banku Anglii. Z kolei lekkie straty mają zaliczyć waluty Antypodów. Trzeba jednak pamiętać, że od pandemicznego dna kurs dolara australijskiego i nowozelandzkiego podniósł się aż o odpowiednio 40 i 30 proc.

Niejednoznaczne perspektywy walut rynków wschodzących

Podobnie jak w przypadku złotego, pozytywnie postrzegane są perspektywy innych walut naszego regionu, czyli znajdujących się w porównywalnym położeniu czeskiej korony oraz węgierskiego forinta. Również rubel, w tym przypadku za sprawą oczekiwanej kontynuacji wzrostów cen surowców energetycznych, ma się wyraźnie umacniać pomimo widma potencjalnych sankcji w erze prezydentury Joe Bidena.

– Co ciekawe, najsłabsza w gronie najistotniejszych walut turecka lira, która pomimo odrabiania strat w czwartym kwartale, znów ma ostro tracić na wartości. Nierównowagi trapiące tę ważną gospodarkę wschodzącą i polityczne ingerencje w niezależność banku centralnego będą jeszcze długo odbijać się czkawką – szacuje analityk Cinkciarz.pl.