W tekście z okazji 75. rocznicy wprowadzenia na Węgrzech forinta, co nastąpiło 1 sierpnia 1946 roku, Matolcsy przytacza szereg argumentów, stanowiących odpowiedź na zawarte w tytule pytanie „Dlaczego forint jest dla nas lepszy niż euro?”.

Matolcsy podkreśla, że rząd Węgier i MNB nadal zobowiązują się do wprowadzenia euro, ale kraj powinien rozpatrywać tę kwestię wyłącznie na podstawie interesów narodowych, bo „w ciągu ostatnich 30 lat zbyt wiele razy rezygnowaliśmy z własnych interesów na rzecz cudzych”. Dlatego trzeba - jego zdaniem - wziąć pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia euro i historię krajów spoza strefy wspólnej waluty.

Według szefa MNB Węgry zanotowały mniejszy spadek gospodarczy niż kraje strefy euro podczas kryzysu związanego ze skutkami pandemii Covid-19 i szybciej odradzają się gospodarczo. Jego zdaniem już pod koniec bieżącego roku osiągną poziom PKB z końca 2019 roku, co prawdopodobnie nie uda się krajom eurolandu.

Przypisał to „ukierunkowanym narzędziom” samodzielnej polityki monetarnej MNB, podczas gdy w strefie euro nie można było różnicować między poszczególnymi krajami, biorąc pod uwagę ich specyfikę. Wskazał m.in. na węgierskie moratorium na spłatę kredytów.

Reklama

Matolcsy uważa, że także kryzys gospodarczy z lat 2007-2009 można było lepiej przezwyciężać opierając się na forincie, bo równowagę budżetową przywrócono na Węgrzech dzięki nowemu systemowi podatkowemu, przy czym zwiększenie wpływów pozwoliło uniknąć zaciskania pasa. Tymczasem w strefie euro wymuszono oszczędności, doprowadzając do kryzysu w Grecji, a potem w całym eurolandzie.

Potem zaś – jak ocenił szef MNB – dzięki narodowej walucie i samodzielnemu bankowi centralnemu, który umożliwił np. przewalutowanie na forinty kredytów we frankach szwajcarskich jeszcze przed skokiem kursu tej waluty, udało się na Węgrzech osiągnąć wzrost.

Zdaniem prezesa MNB pierwsze 20 lat istnienia strefy euro przyniosło zyski tylko Niemcom i Holandii, a pozostałe kraje, w tym Włochy i Francja, na tym straciły. Euro nie stało się walutą światową dorównującą siłą dolarowi, a 61 proc. rezerw walutowych nadal przypada na dolara. UE nie stała się gospodarczych rywalem USA, a znaczenie gospodarcze Europy Zachodniej znacznie spadło, przede wszystkim z powodu euro – ocenił Matolcsy.

Jego zdaniem kraje spoza strefy euro radzą sobie lepiej niż te używające wspólnej waluty: Szwedzi i Duńczycy lepiej niż Finowie, Polacy lepiej niż Hiszpanie, a Anglicy lepiej niż Francuzi i Włosi. Szef MNB wyraził też przekonanie, że kraje strefy euro osiągnęły dobrobyt jeszcze przed przyjęciem wspólnej waluty, a członkostwo w eurolandzie nie wiąże się dla nich z większą synergią.

Matolcsy kończy swój tekst słowami: „Dlatego warto doceniać forinta i poszukać bezpiecznego, a więc zwiastującego powodzenie momentu wprowadzenia euro”.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)