Od początku października widać umocnienie złotego. Od 6 października, gdy kurs euro notowany był po ponad 4,89 zł, do chwili obecnej złoty wzmocnił się o ok. 4 proc. W podobnej skali złoty umocnił się w stosunku do dolara. Jednym z powodów jest niska płynność na rynku złotego - wynika z wypowiedzi i raportów ekonomistów.

„To jest pewna anomalia rynkowa, ale jest to anomalia pożądana i myślę, że decydenci – czyli rząd i NBP – rozumieją mechanikę i widzą, że niska płynność wspiera złotego. Obecnie kurs złotego jest priorytetem, jak to zostało wskazane w jednej z wypowiedzi” – powiedział PAP główny ekonomista Banku Pekao Ernest Pytlarczyk.

O tym, że niska płynność wspierająca złotego jest priorytetem, mówił PAP Biznes prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

Wśród czynników, które powodują, że płynność na rynku złotego jest niska, są wysokie stopy procentowe związane ze swapami walutowymi. Jak wskazano w jednym z raportów PKO BP, „spread w rocznych swapach walutowych dla złotego wobec dolara od kilku tygodni utrzymuje się powyżej 100 pb bazowych a w ostatnich dniach przekracza 200 pb (przy braku stresu rynkowego, spread jest przeważnie ujemny)”.

Reklama

Swapy to instrumenty pochodne, które są często wykorzystywane przez inwestorów zagranicznych do wejścia na polski rynek. Z grubsza rzecz biorąc polegają na wymianie jednego aktywa na inne, w tym przypadku waluty obcej na złotego. Za taką wymianę trzeba zapłacić, a implikowana stopa procentowa związana z tymi instrumentami pod koniec października wynosiła 11-12 proc. Dla porównania – stopa referencyjna NBP to 6,75 proc. a obecne rentowności 10-letnich obligacji skarbowych wynoszą ok. 8,5 proc.

Przy tak wysokich cenach swapów inwestorom nie opłaca się korzystać z tych instrumentów, aby wejść na rynek złotego i dokonać tzw. krótkiej sprzedaży naszej waluty (gra na spadek kursu - PAP). Dodatkowo niska płynność na rynku została wygenerowana przez działanie instytucji, choćby przez sprzedaż walut przez Ministerstwo Finansów na rynku krajowym (zwykle są one wymieniane w NBP).

„Jest to jedna z możliwości, inna to gromadzenie płynności w BGK np. poprzez emisje, które bank robił ostatnio. Poza tym na obniżenie płynności wpłynęły wysokie ceny surowców, które wymusiły zwiększenie wpłat na depozyty zabezpieczające przez instytucje działające na tym rynku. Oczywiście, istnieją możliwości przywrócenia tej płynności, jednak nie jest ona przywracana” – powiedział Ernest Pytlarczyk.

Innym skutkiem wysokich cen swapów walutowych oraz niskiej płynności są wysokie rentowności obligacji skarbowych. Ponieważ wejście na rynek złotego jest drogie dla inwestorów zagranicznych, to także drogie jest dla nich wejście na rynek papierów skarbowych.

„Niska płynność powoduje, że obligacje nie są specjalnie atrakcyjne dla zagranicy, ale ewidentnie priorytetem jest kurs złotego. Jest tak z powodów wizerunkowych, ale także silniejszy złoty wpływa na obniżenie inflacji. Przy czym wcale nie jest powiedziane, że gdyby rynek był bardziej płynny, to rentowności obligacji byłyby niższe, bo mogłyby wzrosnąć z innych przyczyn. A jeśli uda się ustabilizować złotego i jeśli rynki uwierzą, że już jesteśmy pod dobrej stronie z inflacją, to wówczas można oczekiwać spadku rentowności” – powiedział główny ekonomista Banku Pekao.

Jednak nie wiadomo, jak długo uda się tę niską płynność na rynku złotego utrzymać. W niedawnym raporcie Bank of America, cytowanym przez Bloomberga, wskazuje się, że to może stać się trudne pod koniec roku, kiedy budżet ma największe wydatki.

autor: Marek Siudaj