Dopuszczenie wykorzystywania owadów w żywności to żadna rewolucja. Od lat na naszym rynku jako naturalny czerwony barwnik stosuje się choćby pozyskiwaną z czerwonych pluskwiaków koszenilę. Eksperci uważają, że typowy konsument może spożywać rocznie nawet 1 kg różnych owadów. W regulacjach zagwarantowano też odpowiednie oznaczenia żywności z ich dodatkiem.
Dokument opisany w DGP to też nic przełomowego – nie tylko ze względu na ograniczone możliwości egzekwowania zmian przez miasta (wąskie kompetencje samorządów w wielu krajach sprawiają, że gros tego typu aktywności włodarzy miast można analizować pod kątem greenwashingu – zielonego PR-u, za którym idzie niewiele treści). Zarówno relacja między konsumpcją a emisjami gazów cieplarnianych, jak i kierunki, które pozwoliłyby na ich redukcję (ograniczenie szeroko pojętej konsumpcji, a zwłaszcza spożycia czerwonego mięsa i nabiału, obniżenie znaczenia indywidualnej motoryzacji na rzecz transportu publicznego, zwiększenie trwałości produktów, wzmocnienie znaczenia recyklingu itp.), są od lat znane. Podobne zalecenia naukowcy formułowali niejednokrotnie, m.in. w ramach Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC), ciała doradczego działającego pod egidą 195 państw ONZ (w tym Polski). Nowością w przypadku opracowania dla C40 jest fokus na światowe metropolie. Ale, podobnie jak raporty IPCC, dokument ten nie stanowi oficjalnego programu miast, które poprzestają na ogólniejszych deklaracjach. Te zaś nie odbiegają od celów, które i tak Polskę wiążą na mocy raryfikowanego w 2016 r. porozumienia klimatycznego z Paryża oraz przyjętych ponad dwa lata temu jednogłośną decyzją szefów rządów UE celów klimatycznych Wspólnoty.