Kaczka był gościem specjalnym organizowanego przez Komisję Europejską forum ekonomicznego w Brukseli. Nie pojawił się na nim osobiście, a jedynie połączył z uczestnikami przez wideokonferencję. Jednym z tematów forum jest bowiem przyszła odbudowa Ukrainy i jej stosunki z Unią Europejską Kaczka podczas swojego wystąpienia wspomniał o polskim embargo na produkty z Ukrainy, które Warszawa wprowadziła w połowie kwietnia.

Nazwał działania polskiego rządu „blefem”

Kaczka nazwał działania polskiego rządu „blefem”, zauważając, że i tak ostateczna decyzja w tej sprawie należała do Brukseli. To prawda, gdyż jednostronne działania unijnych krajów są niezgodne z zasadą jednolitego rynku Wspólnoty. UE to jedna wielka strefa wolnego handlu, dlatego kwestia przepływu towarów jest regulowana na poziomie unijnym, a nie krajowym..

Reklama

Embargo Warszawy trwało raptem kilka dni. Ale zdaniem Kaczki wyrządziło wymierne szkody. – Zamknięcie granic przez Polskę kosztowało nas ok. 143 mln dolarów – stwierdził. Nie doprecyzował jednak, co dokładnie kryje się za tą kwotą. Stwierdził jednak, że to znacznie mniej niż otrzymują polscy rolnicy z Brukseli.

Przypomnijmy, że Polska wprowadziła embargo na ukraińskie towary w połowie kwietnia. Nastąpiło to w sobotę, a jeszcze dzień wcześniej minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus zapewniał, że jest o krok od porozumienia z Ukraińcami. - Dzisiaj spotkaliśmy się online z minister Ukrainy. Rozmawialiśmy o naszym dokumencie, który chcemy podpisać w sprawie zatrzymania zboża, które będzie jechało do wykorzystania w Polsce – ogłosił. Chodziło mu o rozmowy z Mykołą Solskim, ukraińskim ministrem polityki rolnej i wyżywienia Ukrainy.

Telus zapewniał, że ich druga runda odbędzie się w piątek wieczorem, a zarówno strona polska jak i ukraińska pracują nad porozumieniem. Miało ono być podpisane dosłownie lada dzień, nawet już w poniedziałek.

Należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE

- Zależy nam na bardzo dobrym dopracowaniu wspólnego dokumentu w sprawie ograniczenia importu zboża do Polski do lipca. Zaznaczam, że dotyczy to zboża, które miałoby być rozładowywane i wykorzystywane w Polsce.

Tranzyt będzie kontynuowany – doprecyzował szef ministerstwa rolnictwa.

Zwrot akcji nastąpił w ciągu 24 godzin. Podczas spotkania we wsi Łyse pod Ostrołęką prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział całkowity zakaz przywozu do Polski artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy. I jeszcze tego samego dnia odpowiednie rozporządzenie w tej sprawie wydał Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii. Zakaz ma obowiązywać do 30 czerwca, a na liście znalazło się 18 produktów. Są to m.in. zboża, cukier, owoce i warzywa, różne rodzaje mięs, jaja a nawet wina.

Już dzień później w sprawie embarga głos podjęła KE. „Należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne” – oświadczyło biuro prasowe KE.

Polskie embargo trwało krótko – oficjalnie zostało zniesione we wtorek 2 maja. Tego samego dnia KE poszła polskim rolnikom na rękę. Tymczasowo wprowadzono restrykcje na ukraińskie produkty rolne takie jak zboże, cukier, nasiona, chmiel, susz paszowy, len, wina, mięsa, jaja czy owoce i warzywa. Unijne ograniczenia będą trwać do 5 czerwca i dotyczyć krajów naszego regionu: oprócz Polski są to Bułgaria, Węgry, Rumunia i Słowacja. Ograniczenia w handlu ukraińskimi produktami rolno-spożywczymi mają pomóc rozładować „wąskie gardła” w tranzycie, w wyniku czego Polska i inne kraje regionu zmagają się z nadmiarem zboża i innych artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy. Polski rząd chce do końca czerwca usunąć 4 mln ton zboża z polskiego rynku.