Przebywający w Małopolsce Donald Tusk na zaproszenie jednej z mieszkanek przyjechał we wtorek rano na osiedle Gaj w Trzebini. W ostatnich miesiącach wystąpiły tam zapadliska w bliskiej odległości od bloków mieszkalnych.

„Tu trzeba oprócz badań i programów na odległą przyszłość, trzeba natychmiast pomóc ludziom, dać im gwarancje bezpieczeństwa, a także alternatywy, bo jeśli w niektórych miejscach nie da się już mieszkać, to trzeba dać nowe mieszania. Trzeba użyć wszystkich narzędzi i środków, jakie są w dyspozycji państwa” - powiedział lider PO do zgromadzonych mieszkańców.

Monika Maciejowska, mieszkanka os. Siersza, gdzie także występują zapadliska mówiła, że poprzez zaproszenie przewodniczącego PO lokalna społeczność chce pokazać „olbrzymi problem naszego małego miasta”. ”My cały czas czekamy na specustawę, ona nie wiadomo dlaczego nie jest uchwalana” - podkreśliła.

Wtórowała jej Anna Wojciechowska ze wspólnoty mieszkaniowej bloku nr 26 na os. Gaj, położonego najbliżej terenów zapadliskowych. „Tu jest 16 kroków, bo mierzyłam od ściany bloku, do zapadliska, do wielkiego leju, który powstał. My czujemy się, jako mieszkańcy pozostawieni sami sobie. Spółka Restrukturyzacji Kopalń sobie nie radzi i tak naprawdę nikt nie ma żadnego pomysłu, co dalej z Trzebinią zrobić” - podkreśliła.

Reklama

Jak dodała, „mieszkańcy piszą petycje, pisma do premiera, Spółki Restrukturyzacji Kopalń, włodarzy, które pozostają bez odpowiedzi”. „My potrzebujemy faktycznie pomocy, nie wiem czyjej, ale potrzebujemy pomocy” - mówiła Wojciechowska. „My się tutaj obawiamy bezpośrednio o swoje życie” - zaznaczyła. „Ludzie żyją w permanentnym stresie, bez poczucia bezpieczeństwa i oczekują pomocy” - podkreślił inny mieszkaniec.

Donald Tusk zauważył, że są wypracowane metody działania, które należy podjąć w przypadku takich zdarzeń geologicznych, jakie występują w Trzebini. „Z całą pewnością dzisiaj musimy tutaj głośno krzyknąć i ja mogę to zrobić to też w waszym imieniu, żeby władza nie ograniczała się do zakazów i nakazów. Władza musi tutaj starać się pomóc, a nie jeszcze bardziej wam życie utrudniać” - podkreślił.

„Nie wiem czy są sposoby geologiczne, żeby zapobiec temu nieszczęściu, ale wiem, ze są metody wypracowane, żeby pomóc ludziom, którzy tracą swoje nieruchomości” - tłumaczył przewodniczący PO. Przypomniał, że rząd PO-PSL przyjął specustawę, aby odbudować domy zniszczone przez osuwiska w Lanckoronie i Kłodnem w 2010 roku.

„Tu nie trzeba Ameryki odkrywać, nie trzeba wysyłać panów w mundurach górniczych z plakatami, wtedy kiedy na wasze zaproszenie tu przyjeżdżam, tylko trzeba dokładnie zorientować się jakie są straty. A jeśli nie można zapobiec temu nieszczęściu to trzeba zaoferować ludziom alternatywne rzeczy” - mówił Tusk.

Nawiązał w ten sposób do protestu zorganizowanego w trakcie spotkania przez czterech górników z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, którzy domagali się od Tuska przeprosin za jego wypowiedź z listopada ub. roku, w której miał kwestionować obrażenia górników powstałe wskutek interwencji policji przed siedzibą JSW na początku 2015 r. Protestujący mieli ze sobą plakaty z napisem „Dialog zamiast strzałów – Donald Tusk nie kłam !!!”.

„Uważamy, że pan Donald Tusk powinien mieć odwagę i przeprosić górników za te słowa, które są dla nich pogardą i bardzo krzywdzące” - - wyjaśnił jeden z protestujących Grzegorz Matusiak z Jastrzębia Zdroju.

W listopadzie 2022 r. Donald Tusk podczas otwartego spotkania w Płocku otrzymał pytanie o "strzelanie do górników" za czasów PO. Były premier podkreślił w odpowiedzi, że PiS kłamie w wielu sprawach. "Na przykład to słynne kłamstwo o tym, że rząd Ewy Kopacz strzelał do górników" - mówił, cytowany m.in. przez "Rzeczpospolitą", Tusk. "Jakoś ja nie zauważyłem żadnego rannego górnika. Ja pamiętam dokładnie, że policja - i nie na polecenie pani premier czy moje - policja broniła dostępu do budynku przed ludźmi, którzy tam się zgromadzili, atakowali kamieniami i grozili fizycznie osobom zgromadzonym w tym budynku - mówił Donald Tusk, dodając, że w takich sytuacjach "policja działa".

Protestujący na ich terenie śląscy górnicy oburzyli mieszkańców os. Gaj w Trzebini. „Nam nie chodzi o to, czy ktoś jest z PO, czy ktoś jest z PiS, my wołamy o pomoc. Dlatego nie rozumiem tego spotkania, które ma miejsce troszkę dalej, bo to jest nie na miejscu. My walczymy o swoje życie, o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, o swoją przyszłość, a nie walczymy politycznie z nikim. Po prostu chcemy pomocy i wołamy o nią do każdego” - tłumaczyła Anna Wojciechowska.

Państwowy Instytut Geologiczny wyznaczył na terenie gminy Trzebinia prawie pół tysiąca miejsc zagrożonych powstaniem zapadlisk. 38 punktów jest w odległości do 20 metrów od terenów zabudowanych.

1 maja weszło w życie rozporządzenie porządkowe wojewody małopolskiego Łukasza Kmity zakazujące przebywania na oznakowanych, ogólnodostępnych, publicznych terenach zagrożonych zapadliskami w Trzebini. O zagrożeniu i zakazie informują specjalne żółto-czerwone tabliczki, a tereny są ogrodzone taśmami. Są to publiczne miejsca, m.in. na osiedlach Siersza i Gaj, także tereny leśne. Osoby, które wejdą na oznakowany teren, muszą się liczyć z interwencją policji i karą grzywny.

Zjawisko powstawania zapadlisk w Trzebini nasiliło się w 2021 r. Wcześniej, przez 20 lat od likwidacji kopalni, występowało sporadycznie. Zdaniem ekspertów deformacje są spowodowane wodą ciągle wpływającą do wyrobisk pogórniczych oraz rodzajem gleby – są tu piaski, żwiry, gliny. Do powstawania zapadlisk przyczynia się też płytka eksploatacja, prowadzona tu w XIX w.O zapadliskach w małopolskiej gminie stało się głośno we wrześniu 2022 r., kiedy ziemia wchłonęła kilkadziesiąt grobów na cmentarzu parafialnym.

Szkody pogórnicze są spowodowane przez dawną kopalnię węgla kamiennego "Siersza" działającą w tym mieście od połowy XIX wieku. W latach 1999-2001 kopalnia zakończyła działalność. Likwidatorzy zakładali, że pozostałe po eksploatacji pustki wypełni woda. Z biegiem czasu woda zaczęła podchodzić coraz bliżej powierzchni ziemi.(PAP)

Autor: Rafał Grzyb