Ekspertka podkreśliła znaczenie podjęcia "większego ryzyka" przez USA i UE, które powinny "inwestować w wielkie projekty infrastrukturalne na Bałkanach, niezależnie od tego, kiedy i czy w ogóle te inwestycje się zwrócą". "Nie sądzę, żeby Chiny dążyły do dominacji w Europie, ale z pewnością ich celem jest przeciwstawienie się dominacji USA, by Pekin sam mógł dyktować zasady handlu i lepiej zabezpieczać swoje interesy narodowe" - powiedziała Murphy.

Inwestując w regionie, Pekin chce rozwiązywać swoje wewnętrzne problemy gospodarcze

Mówiąc o wzroście inwestycji w regionie, zwróciła uwagę na skupianie się na "megaprojektach, które są budowanie z korzyścią dla własnej gospodarki poprzez zatrudnienie własnej siły roboczej, niekoniecznie pracowników z kraju, w którym te projekty powstają. Chiny poszukują sposobów na wzrost eksportu swoich przedsiębiorstw państwowych, rozwój banków handlowych, wiedzy specjalistycznej i sektora finansowego; ale oczywiście, jak każdy inny kraj, szukają również możliwości rozszerzenia swoich wpływów".

Reklama

Ekspertka CSIS wskazała, że Pekin "chce - inwestując w regionie - rozwiązywać swoje wewnętrzne problemy gospodarcze, generować dochody dla swoich firm, ale znaleźć też przyczółek do wejścia na rynek Unii Europejskiej". "W Europie Zachodniej trudniej jest im zdobywać wpływy, jeśli jednak umocnią się w Europie Wschodniej czy na Bałkanach, szanse na wywieranie nacisku na UE będą znacznie większe" - ostrzegła Murphy.

W sierpniu serbski analityk Stefan Vladisavljev, zwracając uwagę na wzrost inwestycji chińskich w Serbii, wyliczył, że "bezpośrednie inwestycje zagraniczne Chin w tym kraju osiągnęły w ubiegłym roku wartość 1,4 mld euro, przy 1,44 mld euro zainwestowanych łącznie przez państwa UE". "Bliskie stosunki Belgradu i Pekinu są ciosem dla dyplomatów UE, którzy próbują przybliżyć Serbię do wspólnoty. Inwestycje unijne nie spotykają się z taką wdzięcznością, jak chińskie. Różnica polega na tym, że chińskie środki docierają na Bałkany bez żadnego z warunków, które stawia Bruksela" - ocenił brytyjski dziennik "Times", odnosząc się do wpływów Pekinu w regionie.