Dochód rozporządzalny urósł w 2023 r. aż o 19 proc.

Średni dochód rozporządzalny na osobę w Polsce urósł w ubiegłym roku aż o 19 proc. i sięgnął 2678,3 zł. Oznacza to, że średnio każdy i każda z nas mieliśmy właśnie tylko co miesiąc do dyspozycji po zapłaceniu wszelkich podatków, zaliczek na podatki i obowiązkowych składek.

Warto przy tym pamiętać, że GUS właśnie zmienił nieco metodologię przetwarzania zbieranych danych o dochodach i wydatkach gospodarstw domowych, więc w przyszłości zrewiduje dane za 2022 i 2021 rok. Wtedy być może okaże się, że wzrost w 2023 w relacji do 2022 będzie jednak inny. Na razie jednak możemy mówić o tym, że nominalnie był on rekordowy.

Reklama

Wpływ na to mógł mieć kilkunastoprocentowy wzrost średnich wynagrodzeń osób pracujących, wzrost średnich emerytur oraz dodatkowe ich wypłaty (trzynastki i czternastki), a także obniżka podatku dochodowego PIT w 2022 roku (podniesienie progów podatkowych i kwoty wolnej), która mogła przełożyć się na wyraźnie większe zwroty nadpłat przy rozliczeniach rocznych już w 2023 roku.

Realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji, przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny na osobę wzrósł w ubiegłym roku o 6,8 proc. czyli najbardziej od 2016 roku. Jest to jednocześnie okazałe odbicie po tym, jak w 2022 roku przez bardzo wysoką inflację realne dochody spadły nam o 4,6 proc.

ikona lupy />
Dochód rozporządzalny, miesiące / Forsal.pl / Rafał Hirsch

Wzrost dochodu rozporządzalnego gospodarstw domowych może przekładać się na wzrost wydatków, co z kolei w kontekście całej gospodarki oznacza wzrost popytu na rynku, a więc też większe prawdopodobieństwo zarówno szybszego wzrostu PKB, jak i… inflacji.

Ankieta NBP: 4,1 proc. i 3,4 proc. inflacji w '25 i '26

Inflacja za rok, czyli w pierwszym kwartale 2025 roku będzie wynosić 5,1 proc. a PKB będzie wtedy rosnąć o 3,5 proc. - przewiduje ponad trzydziestu ekonomistów biorących co kwartał udział w ankietach przeprowadzanych przez Narodowy Bank Polski. Trzy miesiące temu prognozowali oni inflację za rok na poziomie 5,7 proc., a tempo wzrostu PKB na poziomie 3,1 proc. Od tamtej pory ich punkt widzenia wyraźnie się więc poprawił: inflacja ma być niższa, a tempo wzrostu wyższe.

Inflacja ma odbić w górę, bo dzisiaj sięga już poniżej 3 proc., ale też z drugiej strony widać, jak większość ekonomistów zakłada, będzie to odbicie łagodne i raczej nikt nie obstawia scenariuszy bardziej drastycznych ze wzrostem inflacji nawet do 8 proc., które pojawiały się w przestrzeni publicznej w związku z planowanym odmrożeniem cen energii.

Z kolei za dwa lata, czyli w pierwszym kwartale 2026 roku, inflacja ma wynosić 3,3 proc. (w poprzedniej ankiecie było to 3,8 proc.), a wzrost PKB 3,4 proc. (tutaj nie ma zmiany w porównaniu do poprzedniego badania).

W ujęciu średniorocznym inflacja w tym roku ma spaść do 4,3 proc., w 2025 do 4,1 proc., a w 2026 do 3,4 proc.Tu też widać wyraźny spadek prognoz, które jeszcze trzy miesiące temu były na poziomie 5,5 proc. dla 2024 i 4,5 proc. dla 2025 roku.

Biedronka nie podnosi cen w kwietniu

Trzymaniu inflacji w ryzach sprzyja trwająca wojna cenowa pomiędzy dużymi sieciami sklepów spożywczych. Po tym jak Aldi i Lidl oficjalnie zapowiedziały, że nie przerzucą na klientów wzrostu podatku VAT na żywność i zostawią ceny bez zmian w kwietniu, to samo zasygnalizowała także Biedronka. Deklaruje ona, że nie zmieni cen ponad 4 tys. różnych artykułów, chociaż zapowiedź ta nie obejmuje cen pieczywa od lokalnych dostawców, a także cen owoców i warzyw, które podlegają silnej sezonowośc.

VAT na żywność został tymczasowo obniżony z 5 proc. do zera na początku 2022 roku w ramach tak zwanej tarczy antyinflacyjnej. Dziś inflacja jest już znacznie niższa, nie ma więc potrzeby przedłużania tej obniżki, która zresztą kosztuje budżet państwa kilkanaście miliardów złotych rocznie w postaci utraconych dochodów z VAT.

Zdaniem części ekonomistów, wojna cenowa sieci handlowych spowoduje, że nie zobaczymy wyraźnego wzrostu cen żywności od razu na początku kwietnia, ale te podwyżki w końcu nastąpią, tyle że będą rozłożone prawdopodobnie na kilka miesięcy. Być może większość z nas nie zdoła ich zauważyć.

Sam Bankman-Fried skazany na 25 lat więzienia

Sam Bankman-Fried, kiedyś jeden ze znanych, młodych biznesmenów związanych z rynkiem kryptowalut, a potem już tylko złodziej o dużej skali działania, który ukradł swoim klientom łącznie 8 miliardów dolarów, został skazany przez sąd na 25 lat więzienia.

Bankman-Fried był właścicielem giełdy kryptowalutowej FTX, która upadła w listopadzie 2022 roku. Jego majątek jeszcze przed tym wydarzeniem był szacowany na 26 mld dolarów.

Do upadku FTX doprowadziły doniesienia o tym, że tak naprawdę większość aktywów powiązanej z nią firmy Alameda Research to emitowana przez FTX własna kryptowaluta, w którą inwestują swoje pieniądze klienci firmy, a więc coś, co nie ma żadnego solidnego fundamentu. Doniesienia podważyły zaufanie do FTX, przez co jej waluta zaliczyła krach, a w efekcie zawalił się też cały biznes Alameda Research. Natomiast miliardy dolarów klientów zniknęły, bo jak się okazało, od dawna były wyprowadzane na zewnątrz. Tak naprawdę więc FTX działał jak piramida finansowa, tyle że nieco urozmaicona, bo z wykorzystaniem własnej kryptowaluty, której wartość mogła rosnąć, dopóki napływały tam nowe środki nowych klientów.

Bankman-Fried zapowiedział odwołanie od wyroku do sądu wyższej instancji. Na razie jednak pozostanie w areszcie, w którym zresztą przebywa już od sierpnia ubiegłego roku. W czasie rozprawy przeprosił swoich byłych współpracowników, ale nie przyznał się do żadnych zarzutów kryminalnych.

PKB Ukrainy w górę o 5,3% w 2023

PKB Ukrainy zwiększył się w ubiegłym roku realnie o 5,3 proc. – podał ukraiński urząd statystyczny. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak całkiem niezły wynik, był to prawdopodobnie najszybszy wzrost gospodarczy w Europie, a do tego dane te są lepsze od prognoz ukraińskiego rządu, który wcześniej zapowiadał wzrost PKB tylko o 5 proc.

Wszystkie te pozytywne wrażenie jednak znikają, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest to wzrost po tym, jak w 2022 roku PKB Ukrainy spadł o 28,8 proc., oczywiście w wyniku napaści ze strony Rosji i trwającej wojny. Tak więc wzrost o 5,3 proc. oznacza odrobienie zaledwie ułamka początkowych strat w ukraińskiej gospodarce.

W tym roku gospodarka Ukrainy ma urosnąć o kolejne 4,6 proc., jednak funkcjonowanie w czasie trwającej na jej terytorium wojny jest całkowicie uzależnione od pomocy finansowej z zewnątrz, która płynie do Kijowa głównie z Unii Europejskiej, Międzynarodowego FunduszuWalutowego, a do niedawna także ze Stanów Zjednoczonych. Amerykańska pomoc kilka miesięcy temu została zablokowana w Kongresie USA przez parlamentarzystów związanych z byłym prezydentem Donaldem Trumpem. Pomimo trwających rozmów i negocjacji nadal nie udało się jej ponownie odblokować.