Ostatnie dni to istny rollercoaster. Najważniejsze: liczba nowych zakażonych COVID-19 rośnie, a nie spada. Istotne: w kończącym się właśnie tygodniu kilku członków rządu, w tym minister zdrowia Łukasz Szumowski oraz jego zastępca Janusz Cieszyński, zrezygnowało ze swych funkcji. Zadziwiające: w Sejmie pojawił się projekt abolicji dla władzy za działania niezgodne z prawem, ale podejmowane z myślą o zwalczaniu epidemii. Co łączy to wszystko? Pewność, że walką z wirusem Polsce – jakkolwiek trzeba uczciwie przyznać, że na tle innych państw radzimy sobie z epidemią znośnie – rządzi przypadkowość.
O tym, że władzom brakuje pomysłu na walkę z pandemią, już pisaliśmy. W tekście „Koronawirus w głowie premiera” (Magazyn DGP z 22 maja) zwróciliśmy uwagę na to, że na wszelkie działania, podejmowane decyzje i wydawane przez premiera polecenia związane z walką z koronawirusem nie mają żadnych dokumentów. Czy coś się zmieniło od tego czasu? Wiele świadczy o tym, że nie. Nadal liczne działania są realizowane ad hoc. Wciąż słyszymy od urzędników, że nie dało się przewidzieć ataku śmiercionośnego wirusa, więc wszyscy improwizujemy. Kłopot polega na tym, że ta improwizacja bywa szkodliwa.

Zakupowe kombinacje

Przykład najgłośniejszy medialnie to zakupy dokonywane przez Ministerstwo Zdrowia, czyli sprawa maseczek, które okazały się felerne, oraz respiratorów, za które Skarb Państwa zapłacił, a które do Polski nie dojechały. Kupowano od niesprawdzonych osób, dokonywano szybkich przelewów, nie podpisywano umów z kontrahentami. Wiele rzeczy załatwiano po prostu za pośrednictwem skrzynki e-mail.
Reklama