"Gorynycze" bombardują w Dzierżyńsku
Dzierżyńsk to przemysłowe miasto, leżące około 350 km na wschód od Moskwy, w obwodzie niżnonowogrodzkim. W jego zachodniej części znajdują się rozległe Zakłady im. J. M. Swierdłowa, należące to państwowego koncernu Rostec. Zatrudniają około 5 tys. ludzi. Jest to jedna z największych fabryk amunicji w Rosji – produkuje m.in. bomby lotnicze, pociski artyleryjskie, głowice do pocisków przeciwpancernych i rakiet przeciwlotniczych.
W nocy z 5 na 6 października nad miastem pojawiły się dwa ukraińskie bezzałogowce typu "Gorynycz". Pierwszy, jak relacjonowali piloci dronów w rozmowie z dziennikarzem serwisu Babel, najpierw zrzucił na zakład dwie odłamkowo-burzące bomby OFAB-100-120TU, a także dwa pociski artyleryjskie 120 mm. Po czym zatoczył koło nad celem i uderzył w niego jak zwykły dron-kamikadze. Nie eksplodował od razu po uderzeniu, lecz dopiero pięć minut później, gdy odpalił się termobaryczny ładunek samozniszczenia, rozwalając drona – wraz z całą tajna elektroniką – w drzazgi.
Po nim zakłady zaatakowała kolejna maszyna tego typu. A siedem kolejnych bezzałogowych bombowców już leciało w ich kierunku. Eksplozje na terenie fabryki były widoczne z daleka.
Rosjanie informowali później, zgodnie ze swoją linią propagandową, że zestrzelili nad Dzierżyńskiem aż 30 dronów. W ich wersji, upadek pozostałości bezzałogowców miał wywołać pożary w mieście – uszkodzić kilka budynków i samochodów – a także wywołać "nieznaczne szkody" na terenie "jednego z zakładów przemysłowych". Z kolei Kijów informował, że na terenie zakładów amunicyjnych doszło do serii eksplozji i pożaru.
Za atak odpowiedzialna był 14. Pułk Sił Systemów Bezzałogowych Sił Zbrojnych Ukrainy, prowadzący operacje w głębi Rosji. Dotychczas jego działania i sprzęt, którym się posługuje, były objęte tajemnicą. Nowa publikacja serwisu Babel uchyliła jej rąbka.
Zamieniają samoloty turystyczne w "bombowce strategiczne"
14. Pułkiem dowodzi były żołnierz Sił Operacji Specjalnych SZU o pseudonimie "Charlie". Tworzą go w dużej mierze piloci, którzy w cywilu byli entuzjastami lotnictwa sportowego. Do nich zalicza "ojciec technologiczny" jednostki o nom de guerre "Gorynycz", który przed wojną był przedsiębiorcą.
To właśnie on w 2023 r. wpadł na pomysł, by lekkie samoloty sportowe – takie jak Aeroprakt A-22 czy Skyranger Nynja – zamienić w systemy bezzałogowe. Po miesiącach prób, pierwsze z nich już w 2024 r. zaczęły uderzać w cele w Rosji. Ochrzczono je pseudonimem ich pomysłodawcy.
Jak wygląda dron "Gorynycz"? Z pozoru to klasyczny śmigłowy samolot turystyczny. Jednak w kabinie pilota, zamiast fotela, ma zamontowany dodatkowy zbiornik paliwa, a także akumulatory zasilające systemy łączności i nawigacji.
"Zespół inżynierów i pilotów dopracował konstrukcję do tego stopnia, że maszyna może wystartować, przelecieć przez strefy zakłóceń GPS, ominąć rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej, trafić w cel z dokładnością do metra, a następnie wrócić i samodzielnie wylądować. Jeszcze dwa lata temu nikt by nie uwierzył, że coś takiego jest w ogóle możliwe" – czytamy w reportażu serwisu Babel. Ich zasięg nie został podany. Możemy tylko powiedzieć, że zakłady Dzierżyńsku znajdują się niemal 800 km od linii frontu.
Bezzałogowiec może bombardować cele przy pomocy przerobionych pocisków artyleryjskich 120 mm (może przenosić dwa), amunicji termobarczynej, a także wspomnianych bomb OFAB-100-120TU (może przenosić dwie z głowicą o wadze ok. 40 kg, a także te cięższe, OФАБ-250, z ładunkiem około 100 kg). Wreszcie, jak wspomniano, sama maszyna może stać się dronem-kamikadze.
Piloci nazywają "Gorynycze" żartobliwie mianem "bombowców strategicznych", bo taką rolę przyszło im pełnić w zmaganiach z Rosją.
Jak 14. Pułk atakuje cele?
Jak podaje ukraiński serwis wojskowy Militarnyi.com, dotychczas 14. Pułk wykonał 102 misje bojowe w głębi Rosji, z których 78zakończyło się sukcesem. Bombardował fabryki zbrojeniowe, składy amunicji, infrastrukturę przemysłu naftowego i gazowego.
W skład jednostki wchodzą bataliony wyspecjalizowane w uderzeniach taktycznych (na kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu), operacyjnych (do 150 km od linii frontu) i głębokich (więcej niż 150 km). Jednak podczas szczególnie ważnych misji pułk działa "jak jeden organizm".
"Najpierw w powietrze wznoszą się drony rozpoznawcze, które lokalizują rosyjskie radary i systemy obrony przeciwlotniczej. Potem ruszają drony-wabiki, mające ściągnąć na siebie pociski z wyrzutni (przeciwlotniczych – red.) Pancyr, Buk i S-300. Dopiero po nich wchodzą do akcji bezzałogowce bojowe, takie jak ‘Gorynycz’. W ten sposób w linii frontu otwiera się korytarz powietrzny, którym dron-bombowiec może bezpiecznie dotrzeć do celu" – czytamy w artykule Babla.
Jak przyznają piloci, specjalistyczny sprzęt i dane wywiadowcze do operacji dostarczają państwa-sojusznicy Ukrainy.