Rok 2020 zapisał się negatywnie w historii rynku ropy naftowej. Ograniczenie mobilności ludności w połączeniu z zablokowaniem działalności gospodarczej spowodowały spadek popytu na ropę naftową na niespotykaną dotychczas skalę. Według danych Agencji Informacyjnej Departamentu Energii w USA (EIA) globalny popyt na ropę naftową obniżył się w II kwartale 2020 roku o 15,82 mln b/d i był to najgorszy, jak dotychczas, kwartał w czasie pandemii COVID-19.

Podjęte działania w postaci silnego ograniczenia wydobycia wśród głównych producentów surowca, ale również wynalezienie szczepionki i rozpoczęcie procesu masowych szczepień, przy stopniowej poprawie sytuacji pandemicznej spowodowały, że na rynki globalnie, w tym na rynek surowców powrócił entuzjazm. Przełożyło się to na silny wzrost cen ropy naftowej. W przypadku ropy Brent, jej cena od kwietniowego dołka (19,33 dol./b) wzrosła o 168 proc. i na koniec roku powróciła do poziomów z lutego 2020 r. (51,80 dol./b).

Obecnie sytuacja nadal nie jest unormowana i na rynku ropy naftowej wyodrębnić można kilka kluczowych elementów, które w najbliższej przyszłości będą oddziaływać na kształtowanie się jej cen.

Ograniczony popyt

Reklama

Po słabej pierwszej połowie 2020 r., kiedy to odnotowano znaczący spadek popytu w efekcie wprowadzenia tzw. twardych lockdownów, druga połowa ubiegłego roku przyniosła pewną poprawę sytuacji społeczno-gospodarczej i wzrost zużycia surowca. Jednak trudno jest mówić o ożywieniu popytu, tym bardziej, że nadal mamy do czynienia z jego nierównomiernym rozłożeniem zarówno pod względem geograficznym, jak i sektorowym. W dużej części Europy oraz w niektórych krajach azjatyckich ponownie wprowadzane są restrykcje sanitarne w postaci zamknięcia ludności (godzina policyjna) oraz ograniczenia dużej części działalności gospodarczej. To spowodowało ponowne zmniejszenie zapotrzebowania na ropę naftową.

Silnie zróżnicowana szybkość w przywracaniu i łagodzeniu obostrzeń epidemicznych stwarza nowe wyzwania dla sektora rafineryjnego. Podczas gdy popyt na olej napędowy rośnie, ponieważ wzrost sprzedaży internetowej zwiększa zapotrzebowanie na samochody dostawcze, to zużycie paliwa do silników odrzutowych nie uległo poprawie, ponieważ średnia liczba lotów pasażerskich w 2020 roku była o 40 proc. mniejsza niż jeszcze rok wcześniej. Co więcej, tendencja ta najprawdopodobniej nie ulegnie szybkiej zmianie w najbliższym czasie, gdyż wiele osób ograniczyło podróże samolotami, obawiając się możliwości zachorowania na COVID-19 lub konieczności odbycia długiej kwarantanny i poddania się badaniu testem PCR.

ikona lupy />
Dzienna liczba lotów pasażerskich na świecie w latach 2019 - 2021 / obserwatorfinansowy.pl

Działania grupy OPEC+

Równie skomplikowana sytuacja występuje po podażowej stronie rynku ropy naftowej. W pierwszej kolejności należy przypomnieć, że członkowie grupy OPEC+ wykonali największą pracę w celu ograniczenia negatywnego wpływu pandemii COVID-19 na kształtowanie się cen ropy naftowej. W kwietniu ubiegłego roku podjęli decyzję i ograniczyli krajowe wydobycie łącznie o 9,7 mln b/d – tj. o około 10 proc. globalnej produkcji surowca.

Aktualnie kraje te w dalszym ciągu próbują zrównoważyć rynek ropy naftowej. Zdaniem sekretarza generalnego OPEC, Mohammeda Barkindo, jest to zadanie możliwe do wykonania. Co więcej, dojdzie do tego pod koniec bieżącego roku lub na początku 2022 roku. Szef OPEC zaznaczył jednak, że pandemia wprowadziła na rynek ogromną niepewność, która ogranicza możliwości skutecznego prognozowania i sprawia, że grupa OPEC+ musi elastycznie podchodzić do swoich działań.

Jednym z takich zadań podjętych przez kartel i jego sojuszników jest zmniejszanie wolumenu zgromadzonych globalnie zapasów ropy naftowej. Według danych firmy Vortexa ilość surowca przetrzymywanego na tankowcach na całym świecie obniżyła się względem wartości maksymalnej o 62 proc. do poziomu 80 mln baryłek. Osiągnięty poziom w dalszym ciągu znajduje się powyżej 5-letniej średniej wynoszącej 67,35 mln baryłek. Istotny spadek zapasów widoczny jest również w Stanach Zjednoczonych. Według danych EIA, amerykańskie zapasy ropy naftowej wynosiły w połowie stycznia bieżącego roku około 486,6 mln baryłek, tj. były o około 9 proc. wyższe niż średnia z ostatnich pięciu lat.

ikona lupy />
Zapasy morskie oraz zapasy ropy naftowej w USA / obserwatorfinansowy.pl

Państwa tworzące grupę OPEC+, aby przyspieszyć proces redukcji zapasów, na początku stycznia 2021 r. podjęły decyzje o tym, żeby nie zwiększać do końca I kwartału 2021 roku swojej produkcji (według pierwotnego planu produkcja miała wzrosnąć o 0,5 mln b/d w każdym z dwóch miesięcy). Jedynie Rosja i Kazachstan uzyskały zgodę na nieznaczne zwiększenie swojego wydobycia. Jednocześnie Arabia Saudyjska niespodziewanie poinformowała o dobrowolnym i jednostronnym ograniczeniu swojej produkcji o dodatkowy milion b/d, począwszy od lutego 2021 r. na okres dwóch kolejnych miesięcy. Jest to niezwykła zmiana w zachowaniu Saudyjczyków, którzy jeszcze w marcu 2020 roku prowadzili wojnę cenową z Rosją, która nie chciała kontynuować ograniczeń w wydobyciu surowca, a następnie piętnowali członków OPEC+ (m. in. Irak czy Zjednoczone Emiraty Arabskie), którzy nie przestrzegali ustaleń z kwietnia 2020 r.

Arabia Saudyjska niespodziewanie poinformowała o dobrowolnym i jednostronnym ograniczeniu swojej produkcji o dodatkowy milion baryłek.

Takie działanie Arabii Saudyjskiej, zdaniem sekretarza generalnego OPEC M. Barkindo, ma na celu przeciwdziałanie sezonowemu ograniczeniu popytu w I kwartale 2021 roku. Może on być dodatkowo zmniejszony poprzez wprowadzenie tzw. quasi lockdownów, które po raz kolejny ograniczają mobilność ludności w związku z nową falą COVID-19 oraz opóźnieniami w procesie szczepienia ludności, co może negatywnie przekładać się gospodarkę światową w tym roku. Działanie Saudyjczyków ma także na celu poprawę wypełniania postanowień porozumienia naftowego (z kwietnia 2020 roku) wobec dużej różnicy stanowisk poszczególnych członków grupy.

Dla członków grupy OPEC+ ważne jest również to, że wydobycie ropy naftowej w Libii (kraju, który w ostatnim czasie silnie zwiększył swoją produkcję) jest wysoce niestabilne. Na początku stycznia 2021 r. wydobycie spadło o około 200 tys. b/d do poziomu 1 mln b/d, ponieważ wyłączony został przeciekający rurociąg Waha Oil, którym transportowano surowiec do portu naftowego Es Sider. Państwowa firma NOC, która kontroluje przesył ropy naftowej poinformowała, że naprawy mogą potrwać około dwóch tygodni (najprawdopodobniej ulegną jednak wydłużeniu). To sugeruje, że Libii trudno będzie w najbliższym czasie, utrzymać produkcję surowca na maksymalnym poziomie.

Z drugiej strony krajem w grupie OPEC+, który zwiększa ryzyko dla stabilności rynku surowca jest Iran. W wyniku konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi w 2020 r. irańska produkcja surowca obniżyła się o połowę do poziomu 1,9 mln b/d, a eksport spadł z 2,6 mln b/d do zaledwie 133 tys. b/d i był prawie w całości wysyłany do Chin. Z tego też powodu kraj ten został zwolniony z konieczności ograniczenia swojego wydobycia w związku z pandemią COVID-19. Obecnie władze w Teheranie liczą, że zaprzysiężenie nowego prezydenta w USA, Joe Bidena, doprowadzi do ponownego zawarcia porozumienia nuklearnego JCPOA, podpisanego w 2015 roku. Mają również nadzieję na zniesienie sankcji nałożonych za prezydentury Donalda Trumpa, co dałoby możliwość powrotu do „normalnego” wydobywania i sprzedaży ropy naftowej.

O planach przywrócenia produkcji w Iranie do maksymalnych poziomów informował tamtejszy minister ropy naftowej B. N. Zanganeh. Zaznaczył, że rząd w Teheranie zamierza przepompowywać 4,5 mln b/d kondensatu ropy i gazu w następnym irańskim roku kalendarzowym, rozpoczynającym się 21 marca 2021 roku. Planowane jest również zwiększenie eksportu ropy do poziomu 2,3 mln b/d, pod warunkiem, że USA złagodzą sankcje dla sektora energetycznego. Prognozowany eksport ma pokryć 25 proc. irańskiego budżetu na rok kończący się w marcu 2022 r., co świadczy, że irański rząd planuje zmniejszyć swoją zależność od dochodów uzyskiwanych ze sprzedaży ropy naftowej.

Pomimo jednak tych założeń, trudna sytuacja gospodarcza i sanitarna w Stanach Zjednoczonych spycha kwestię Iranu na dalszy plan. Prezydent J. Biden stopniowo realizuje zapowiadane w czasie kampanii postulaty (w tym np. powrót USA do międzynarodowych inicjatyw, takich jak porozumienie klimatyczne z Paryża, ponowne przystąpienie do WHO), podczas gdy na porozumienie nuklearne z Iranem trzeba jeszcze poczekać. Zbliżenie z rządem w Teheranie jest niżej na jego liście priorytetów i zajmie najprawdopodobniej więcej czasu. W tym kontekście warto podkreślić, że przy zawieraniu porozumienia w 2015 roku doszło do ostrych sporów pomiędzy Republikanami i Demokratami. Obecnie zatem wydaje się, że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż obie strony naruszyły warunki wcześniejszej umowy: Stany Zjednoczone, nakładając sankcje gospodarczo-finansowe, a Iran zwiększając wzbogacenie posiadanego uranu do 20 proc. poza limit określony umową JCPOA.

Sytuacji nie ułatwia również strona irańska, gdyż tamtejszy parlament nie był do końca zadowolony z postanowień umowy z 2015 roku. W ostatnim czasie przegłosowano także prawo, które zabrania międzynarodowych inspekcji irańskich obiektów atomowych, jeśli Stany Zjednoczone nie zniosą kluczowych sankcji nałożonych na sektor naftowy i bankowy. Również zmiany polityczne w Iranie mogą wydłużać osiągnięcie porozumienia – 18 czerwca 2021 r. odbędą się wybory prezydenckich, w których obecnie urzędujący H. Rouhani powinien ustąpić ze swojego stanowiska na rzecz jednego z członków irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji. W rezultacie taki kandydat będzie znacząco mniej skłonny do zawarcia nowego porozumienia, które powinno ograniczać rolę Iranu w regionie oraz rozwój jego broni konwencjonalnej, a to przełoży się na znaczące utrudnienia w negocjacjach.

Zdaniem ekspertów, z powodu wyżej wymienionych czynników rozmowy pomiędzy USA a Iranem mogą rozpocząć się dopiero w II połowie 2021 r. Co więcej, niektórzy z nich wątpią czy Waszyngton będzie skłonny uwolnić irański eksport ropy naftowej w sytuacji, gdy popyt na ropę jest dalej ograniczany przez sytuację pandemiczną. Amerykańska administracja może bowiem poprzez wydłużenie odcięcia irańskiej ropy wspierać krajowych producentów surowca z łupków.

Podsumowując, większość dotychczasowych nabywców irańskiej ropy będzie dalej oczekiwać na rozwój wypadków. Trudno sobie obecnie wyobrazić, że rafinerie w Europie, Japonii, Korei Południowej czy w Indiach – najwięksi dotychczasowi importerzy ropy z Iranu, rozpoczną na nowo kupowanie irańskiej ropy, podczas gdy istnieje realne ryzyko nałożenia karnych sankcji przez Amerykanów. Chyba, że otrzymają wiarygodne zapewnienia, że nie będą ponosić konsekwencji, co byłoby równoznaczne ze zniesieniem sankcji.

Większość dotychczasowych nabywców irańskiej ropy będzie dalej oczekiwać na rozwój wypadków.

Jedynie Chiny zgłaszają chęć dalszego nabywania irańskiej ropy, aby zrównoważyć wolumen surowca utracony w wyniku niespodziewanej obniżki produkcji ze strony Arabii Saudyjskiej. Niemniej jednak handel ten jest nadal utrudniony. Transporty ropy naftowej do Chin wysłane w ostatnich miesiącach bardzo często w dalszym ciągu znajdują się w magazynach celnych w stanie nierafinowanym i niesprzedanym. Londyńscy analitycy z Energy Aspects szacują, że w Chinach znajduje się około 30 milionów baryłek takich zapasów. W związku z tym nawet zwiększony popyt ze strony Pekinu nie wesprze istotnie Iranu.

Przychody kartelu OPEC ze sprzedaży ropy naftowej

Przedłużający się okres niskich przychodów ze sprzedaży ropy naftowej nie jest tylko problemem Iranu czy Wenezueli – krajów, na które Stany Zjednoczone nałożyły sankcje gospodarcze. Stosunkowo niskie poziomy cen ropy naftowej oraz wysoka konkurencyjność na tym rynku negatywnie wpływają na sytuację fiskalną i finansową krajów grupy OPEC. Według szacunków EIA, przychody netto z eksportu ropy naftowej w kartelu (bez uwzględnienia inflacji) w 2019 roku spadły o 17 proc. w ujęciu r/r do około 595 miliardów dolarów. W zeszłym roku dramatyczny spadek cen i cięcia produkcji spowodowały, że przychody z eksportu surowca wyniosły zaledwie 323 miliardy dol.

Był to zatem najniższy poziom przychodów eksportowych od 18 lat. Dla porównania w rekordowym 2012 roku przychody netto z eksportu ropy przekroczyły 1,2 biliona dol. Duży spadek dochodów wywiera ogromną presję na rządy krajów OPEC, które są w dużej mierze uzależnione od dochodów generowanych ze sprzedaży ropy naftowej, zwłaszcza w obliczu rosnących wydatków socjalnych i kosztów usług publicznych. Bardzo negatywna sytuacja utrzymuje się np. w Iraku, gdzie groźba niewypłacalności rządu może skutkować wybuchem rewolucji społecznej.

Kraje OPEC zanotowały najniższy poziom przychodów eksportowych od 18 lat.

W kontekście przychodów z tytułu eksportu ropy naftowej warto również zwrócić uwagę na wypełnianie postulatów porozumienia w ramach grupy OPEC+. Do tej pory zgodność produkcji członków OPEC+ z uzgodnionymi redukcjami wydobycia była wysoka, co potwierdzają miesięczne raporty OPEC. Jednak ze względu na napiętą sytuację finansową i stosunkowo wyższe ceny surowca, wiele krajów będzie prawdopodobnie skłonnych do ponownego oszukiwania w wysokości ustalonych limitów produkcyjnych i będzie zwiększać wydobycie i eksport. Realizacja takiego scenariusza, zdaniem analityków Commerzbanku, powinna wywrzeć presję na ceny surowca w średnim okresie i utrudniać podejmowanie dalszych, wspólnych decyzji wewnątrz grupy.

Kwestia amerykańskiej ropy łupkowej

Jednym z sukcesów grupy OPEC+ było skłonienie państw niebędących członkami ugrupowania do ograniczenia produkcji w 2020 roku. Do krajów tych zliczyć należy m. in. Stany Zjednoczone, w których spadek popytu spowodował ograniczenie produkcji o 3,4 mln b/d tj. o 26 proc. w okresie od marca do sierpnia 2020 r. Na koniec ubiegłego roku wydobycie nieznacznie wzrosło i ustabilizowało się na poziomie 11 mln b/d.

Jak na razie wielkość produkcji nie przyrasta pomimo silnego wzrostu cen surowca, jednak należy podkreślić, że producenci ropy z łupków istotnie zwiększyli liczbę czynnych wież wiertniczych. W tygodniu zakończonym 22 stycznia ich liczba osiągnęła poziom 289 – jest to najwyższa wartość od początku maja 2020 r. Jest to o tyle istotne, że jak podkreślił w ostatnim wywiadzie dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energetycznej, F. Birol, duża cześć producentów łupkowych może już opłacalnie wydobywać surowiec przy obecnych cenach ropy. Zaznaczył jednak, że zbyt szybki przyrost produkcji może negatywnie oddziaływać na dalsze kształtowanie się cen.

W tym kontekście warto także podkreślić, że kryzys związany z pandemią koronawirusa spowodował duże zmiany w amerykańskiej branży naftowej. Sektor zaczął się konsolidować, ciąć budżety i zmieniać priorytety dla akcjonariuszy. Co więcej ostatni wzrost cen spowodowany zapewnieniem Arabii Saudyjskiej, że wprowadzi dodatkową redukcję wydobycia, sprawił, że kapitalizacja sektora petrochemicznego w indeksie S&P500 przebiła wartość sektora nieruchomości i nie jest już najniżej skapitalizowanym sektorem w amerykańskim indeksie giełdowym. Z punktu widzenia dalszych zmian, wzrost cen ropy powyżej 50 dol./b spowodował, że większa część amerykańskiej produkcji stała się opłacalna, a to przełożyło się na wzrost chęci u amerykańskich producentów do zabezpieczenia większej części swojej przyszłej produkcji.

Wzrost cen powyżej 50 dolarów spowodował, że większość amerykańskiej produkcji stała się opłacalna.

Nie zapowiada to nagłego odbicia w wydobyciu łupków i wzrostu wydatków inwestycyjnych. Jednak zabezpieczenie większego wolumenu produkcji po wyższych cenach bardzo pomaga producentom, a to powinno ustabilizować produkcję ropy w USA i umieści ją na zrównoważonej ścieżce wzrostu. Co więcej „blizny łupkowe” powstałe w amerykańskiej produkcji będą ułatwiały dalsze decyzje grupie OPEC+, która od kilka lat musiała walczyć o wysoki poziom cen surowca, oddając część swojego udziału w rynku. Teraz to zadanie jest nieznacznie łatwiejsze.

Sektor naftowy w USA może też znaleźć się pod presją działań nowego prezydenta J. Bidena. Wielokrotnie wcześniej wskazywał on, że będzie chciał przybliżyć Stany Zjednoczone do poprawy ochrony środowiska oraz nie wyklucza możliwości zawieszenia dzierżawy ropy i gazu na terenach federalnych, które stanowią około 10 proc. dostaw w USA. Co więcej nowy prezydent dokonał już wstrzymania przesyłu ropy naftowej rurociągiem Keystone XL, co w rezultacie może istotnie ograniczyć dalszy rozwój przemysłu łupkowego w USA oraz możliwości eksportowe ciężkiej ropy z kanadyjskiej prowincji Alberta.

Prognozy na przyszłość

W ostatnim, styczniowym raporcie Short-Term Energy Outlook, wstępne szacunki EIA wskazują, że globalne zużycie paliw płynnych spadło w 2020 roku o 9,0 mln b/d, co jest największym rocznym spadkiem popytu od co najmniej 1980 roku. Agencja prognozuje, że globalne zużycie paliw ciekłych wzrośnie o 5,6 mln b/d w 2021 roku i o 3,3 mln b/d w 2022 r. Oczekiwany wzrost konsumpcji paliw płynnych wynika z prognozowanego wzrostu globalnej gospodarki, a także zwiększonego ruchu pojazdów i innego zużycia ropy naftowej, zwłaszcza pod koniec 2021 roku i w 2022 roku. Pomimo prognozy EIA dotyczącej wzrostu konsumpcji w 2021 r. światowe zużycie ropy naftowej i innych paliw płynnych powróci do poziomów z 2019 r. dopiero na początku 2022 roku.

Według Agencji światowe zapasy ropy będą generalnie zmniejszać się w latach 2021/2022 w wyniku rosnącego popytu na ropę, który przewyższać będzie wzrost światowej produkcji. Co prawda światowa podaż wzrośnie, ale dobrowolne ograniczenia produkcji ze strony członków OPEC+ wraz z utrzymującym się wpływem niskich cen ropy naftowej na produkcję ropy łupkowej w USA, ograniczą wzrost globalnej podaży surowca. W rezultacie EIA oczekuje, że światowe zapasy ropy będą spadać o 0,6 miliona b/d w 2021 roku i 0,5 miliona b/d w 2022 roku.

Ponadto EIA spodziewa się, że ceny ropy naftowej Brent wyniosą średnio 53 dol./b zarówno w 2021, jak i w 2022 roku. Jednostronne cięcia Arabii Saudyjskiej oznaczają, że na początku 2021 roku saldo na światowych rynkach ropy będzie prawdopodobnie słabsze niż wcześniej oczekiwano. EIA spodziewa się, że światowe zapasy ropy spadną o 2,3 miliona b/d w I kw. 2021 r., przyczyniając się do wzrostu cen ropy Brent z 44 dol./b, osiągniętych w IV kw. 2020 roku do 56 dol./b w I kw. 2021 roku.

EIA spodziewa się, że ceny ropy naftowej Brent wyniosą średnio 53 dol./b w 2021 i w 2022 roku.

Jednocześnie, analizując raporty banków komercyjnych, można dodatkowo stwierdzić, że obecnie inwestorzy na rynkach finansowych w dalszym ciągu obawiają się rozwoju pandemii COVID-19. Jednak obawy dotyczące nowych przypadków zostały zastąpione obawami o wolniejszy od oczekiwań proces szczepień, który wywołany jest przez problemy z dystrybucją szczepionek i nierozwiniętą infrastrukturą medyczną. Te czynniki w większym stopniu wpływają obecnie na wyceny ryzyka i mogą negatywnie wpływać na dalsze zapotrzebowanie na surowiec (wg BoAML). Co więcej zdaniem analityków Commerzbanku w dalszym ciągu utrzymują się na bardzo wysokim poziomie wolne moce produkcyjne sektora ropy naftowej – są one szacowane na około 8 mln baryłek. Przy wyraźnym ryzyku pojawienia się nowych blokad z powodu mutacji wirusa i sezonowego spadku popytu na ropę rafineryjną, analitycy dostrzegają ograniczony potencjał dalszego wzrostu cen ropy naftowej w najbliższym okresie.

Jacek Suder, ekonomista NBP, doktorant w Katedrze Rynków Finansowych UEK.