Pracownicy kontraktowi, z konieczności lub wyboru, stali się istotną częścią wielu gospodarek. Chodzi tutaj zarówno o osoby, które świadczą pracę fizyczną (kurierzy, kierowcy), jak i specjalistów, przedstawicieli wolnych zawodów (tłumaczy, programistów dostarczających cyfrowych rozwiązań w wielu dziedzinach). Sytuacja ta jest najbardziej widoczna w USA, gdzie ponad 50 mln pracowników, czyli prawie 30 proc. siły roboczej kraju, pracuje według modelu samozatrudnienia (zgodnie z raportem MBO Partners). To o 34 proc. więcej niż w zeszłym roku.

Młode pokolenia znacznie bardziej partycypują w gig economy (sposób zarobkowania; tzw. giggersi, zamiast pracy na etat, podejmują się wielu, różnych zleceń/projektów) niż ich poprzednicy. Według raportu 50 proc. generacji Z i 33 proc. Millennialsów wykonuje prace zlecone, pokolenie ich pracujących wciąż dziadków (tzw. Boomers) wybiera taki model pracy rzadziej (26 proc.). To w części manifestacja niezależności młodych ludzi, bo taką pracę wybiera świadomie o 12 proc. Amerykanów więcej niż jeszcze 10 lat temu. Przy czym szczególnie dotyczy to osób o wysokich kompetencjach zawodowych, a praca zdalna w czasie pandemii nasiliła takie preferencje. Sama ekspansja e-commerce przyczyniła się do powstania nowej klasy przedsiębiorców sprzedających różne dobra na platformach eBay, Amazon czy Etsy, to samo dotyczy portali społecznościowych, takich jak Instagram, YouTube czy Twitch. Łącznie gig economy generuje w USA 5,7 proc. PKB.

Drugą gospodarką pod względem liczby pracowników gig economy są Indie, gdzie prace na zleceniach (poza rolnictwem) w budownictwie, przemyśle i usługach domowych wykonuje 8 mln pracowników. Z analizy Boston Consulting Group wynika jednak, że potencjał rynku w krótkim czasie to nawet 24 mln pracowników. Z kolei wysokiej klasy informatyków realizujących specjalistyczne prace zlecone poprzez globalne platformy cyfrowe może być nawet 15 milionów. W krajach europejskich wielkość gig economy jest znacznie mniejsza, najwięcej zatrudnionych, prawie 5 milionów jest w Wielkiej Brytanii. Według przywołanej wyżej analizy globalnie w gig economy pracuje obecnie około 200 mln osób, najwięcej w krajach rozwijających się, gdzie udział pracowników tego sektora w całkowitym zatrudnieniu zawiera się między 5 a 12 procent. Mastercard szacuje, że sektor rozwija się w tempie 17 proc. średniorocznie, a wartość świadczonych usług przekroczy w 2023 r. kwotę 450 mld dolarów.

Szybka ekspansja platform

Reklama

Źródłem większości zleceń w gig economy są pracownicze platformy cyfrowe (ang. digital labour platforms). Międzynarodowa Organizacja Pracy (MOP) dokładnie je przeanalizowała w oddzielnym raporcie. Dzielą się one na dwie kategorie: platformy pracy sieciowej (web based platforms) oferujące zlecenia wykonywane całkowicie zdalnie (m.in. analityka, oprogramowanie, tłumaczenia, rozwiązywanie zdefiniowanych problemów biznesowych lub prace projektowe) oraz platformy pracy lokalnej (location based platforms) służące do znalezienia pracy fizycznej w konkretnej lokalizacji (usługi przewozowe, kurierskie, opiekuńcze, domowe usługi fachowców).

Liczba wszystkich platform wzrosła na świecie ze 142 w 2010 r. do 777 pod koniec 2020 r., przy czym liczba platform lokalnych wzrosła prawie dziesięciokrotnie, a sieciowych trzykrotnie. Najwięcej było ich w USA (29 proc.), Indiach (8 proc.) oraz Wielkiej Brytanii i Irlandii (po 5 proc.). Jednak łącznie w krajach G20 funkcjonowało aż 79 proc. wszystkich światowych platform pracowniczych, a 22 proc. w Unii Europejskiej. Najwięcej platform w krajach G20 (281) zajmuje się pośredniczeniem w dostawach różnych dóbr, głównie jedzenia, 251 platform oferuje zdalną pracę sieciową, a 71 – usługi przewozowe. Zaledwie kilka ma charakter hybrydowy, świadczy usługi z różnych dziedzin.

Znaczna liczba platform oferujących pracę powstała dzięki inwestycjom venture capital. W latach 2010-2020 najwięcej kapitału inwestorów popłynęło do Azji (56 mld dol.), Ameryki Północnej (46 mld dol.) i Europy (12 mld). Region Afryki, Bliskiego Wschodu i Ameryka Łacińska otrzymały zaledwie 4 mld dolarów. Aż 87 proc. inwestycji (120 mld dol.) przyciągnęły kraje grupy G20, z czego 44 proc. przypadło na USA, 27 proc. na Chiny i 20 proc. na Unię Europejską. Rodzaj świadczonych usług pokazuje, że największym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się platformy świadczące usługi przewozowe (61 mld dol.) – z czego ponad połowa inwestycji przypadła chińskiemu DiDi i Uberowi – oraz kurierskie (34 mld), natomiast platformy pośredniczące w usługach sieciowych, z uwagi na znacznie mniejszą skalę działania, jedynie 3 mld dolarów. Z kolei 6 mld dolarów zainwestowano w rozwijające się ostatnio platformy hybrydowe, świadczące usługi z zakresu e-commerce, płatności oraz przewozów pasażerskich i dostaw żywności. Ich reprezentantem jest funkcjonujący w Azji Południowo-Wschodniej singapurski Grab.

Modele biznesowe i pracownicy

W 2019 r. platformy wygenerowały globalnie przychody w wysokości 52 mld dolarów, a 72 proc. z nich dotyczyło tylko dwóch krajów – Stanów Zjednoczonych (49 proc.) i Chin (23 proc.), na Europę przypadło 11 procent. Przychody pochodzą głównie z subskrypcji oferowanych usług przez zleceniobiorców i zleceniodawców, uzupełnieniem są prowizje za ponadstandardowe działania. Na przykład platforma dla freelanserów Upwork z przychodami w wysokości 300 mln dol. w 2019 r. uzyskała je w 62 proc. z opłat i prowizji od zleceniobiorców, a 38 proc. – od klientów biznesowych. Funkcjonowanie platform opiera się na zastosowaniu sztucznej inteligencji. Algorytmy umożliwiają łączenie zleceń z konkretnymi wykonawcami. Poza profilami zawodowymi uwzględniają ratingi zleceniobiorców wynikające z opinii klientów, wskaźnika akceptacji i rezygnacji ze zleceń, a także opłacone dotychczas plany subskrypcji na platformie. Te elementy określają potencjał danego wykonawcy i jego wartość dla platformy. Istotna jest też szybkość wykonywania zadań, jak choćby liczba wprowadzanych znaków na klawiaturze komputera w przypadku platform sieciowych, których monitoring umożliwia sztuczna inteligencja, natomiast w odniesieniu do dostawców i kurierów – system pozycjonowania GPS.

Realizujący zlecenia i projekty na platformach sieciowych poświęcają na pracę średnio 27 godzin tygodniowo, a przyjmujący zlecenia z platform lokalnych znacznie więcej. W przypadku kierowców jest to aż 65 godzin tygodniowo, a kurierów i dostawców – 59 godzin.

Metody te wzbudzają wiele kontrowersji. Badani pracownicy aplikacji przewozowych i dostawczych wskazują, że pomimo statusu niezależnych kontrahentów trudno im zrezygnować z niektórych zleceń, gdyż wpływa to na ich niższe ratingi. Te przekładają się na mniej zleceń w przyszłości, brak bonusów i mogą nawet prowadzić do dezaktywacji konta na platformie. Pracownicy platform, z uwagi na ich rozproszenie, nie są reprezentowani przez własne związki zawodowe, które mogłyby wchodzić w spory zbiorowe z platformami i negocjować warunki pracy, w tym uposażenia. A te są niskie.

Z analizy MOP wynika, że średnia stawka za nieskomplikowane czynności, jak wprowadzanie czy porządkowanie danych lub proste działania kontrolne, wynosi 3,4 dolara za godzinę, ale połowa zleceniobiorców otrzymuje mniej niż 2,1 dolara. Na nieco więcej mogą liczyć pracownicy firm dostawczych i przewozowych. W krajach rozwijających się stawki w opisanych przypadkach są jednak niższe. Na platformach specjalistycznych freelanserzy mogą otrzymać średnio 7,6 dolara za godzinę. Zarobki najlepszych z nich w USA (jest ich ponad trzy miliony) przekraczają 100 tys. dolarów rocznie. Warto też zwrócić uwagę, że realizujący zlecenia i projekty na platformach sieciowych poświęcają na pracę średnio 27 godzin tygodniowo, a przyjmujący zlecenia z platform lokalnych znacznie więcej. W przypadku kierowców jest to aż 65 godzin tygodniowo, a kurierów i dostawców – 59 godzin. W obu przypadkach występuje zjawisko nieodpłatnego wykonywania części zadań lub czynności związanych z przygotowaniem realizacji, co zabiera przynajmniej kilka godzin tygodniowo. W czasie pandemii wielu pracujących musiało też kupować środki ochrony osobistej z własnych funduszy.

Coraz więcej firm korzysta z pośrednictwa cyfrowych platform pracowniczych. Czyni tak z kilku powodów. Umożliwiają uproszczenie procesów rekrutacyjnych, zmniejszają koszty prowadzenia biznesu (pracownicy platform są tańsi niż zatrudnieni na pełnym etacie), dają dostęp do nowych źródeł wiedzy, doświadczenia i innowacji, tym samym zwiększają efektywność i szybkość działania firm. Szczególne znaczenie platformy cyfrowe mają dla podmiotów specjalizujących się w outsourcingu procesów biznesowych, bo pozwalają osiągnąć dodatkowe oszczędności na tym polu. Z kolei firmy technologiczne powierzają specjalistom dostępnym na wyspecjalizowanych platformach sieciowych jak Dribble czy Fiverr prace związane z tworzeniem treści w rożnej postaci (słownej, graficznej, dźwiękowej) oraz oprogramowania. Jednocześnie korzystanie z pracy specjalistów z krajów rozwijających się pozwala firmom potwierdzić stosowanie się do zasad społecznej odpowiedzialności biznesu.

Regulacje coraz bliżej

W wielu krajach nasilają się próby prawnego uregulowania statusu pracowników gig economy, świadczących usługi jako niezależni kontrahenci, przede wszystkim firm przewozowych, kurierskich i dostawców żywności. W Kalifornii po kilkumiesięcznej batalii sądowej i szeroko zakrojonych działaniach PR-owych, na które platformy Uber, Lyft, DoorDash i Instacart wyłożyły 200 mln dolarów, pod koniec 2020 r. przegłosowano rozwiązanie, które co prawda daje świadczącym usługi prawo do minimalnego uposażenia, ale nie nadaje im pełni praw pracowniczych. Ich respektowanie nakazuje natomiast prawo przyjęte w maju w Hiszpanii. Na rynku brytyjskim istniejące prawo jest wynikiem indywidualnych rozstrzygnięć sądowych. W ten sposób 70 tys. kierowców Ubera uzyskało prawa pracownicze, w tym płatny urlop, minimalną płacę i plany emerytalne, z kolei kurierzy dostarczający żywność na rzecz Deliveroo pozostali niezależnymi kontrahentami mimo zabiegów związków zawodowych. We Francji, Australii, Nowej Zelandii, Malezji i Indonezji prawo wymaga pokrycia im kosztów ubezpieczenia zdrowotnego i/lub bezpieczeństwa pracy. W reakcji na pandemię w niektórych krajach objęto pracowników gig economy ubezpieczeniem chorobowym i od bezrobocia (Irlandia, Finlandia).

Propozycji ustawodawstwa w tym zakresie można się spodziewać do końca roku.

Niektóre firmy, nie czekając na zmiany ustawodawcze, same wprowadzają umowy pracownicze dla dostawców. Uczyniła tak największa europejska platforma dostaw jedzenia Just Eat Takeaway z siedzibą w Amsterdamie. Pracownicy realizujący zlecenia nabyli prawo do ubezpieczenia społecznego, zdefiniowanego wynagrodzenia za godzinę pracy, mogą także zostać wyposażeni w rowery jako narzędzie pracy. Konsultacje dotyczące praw pracowniczych, które objęłyby specyfikę gig economy, rozpoczęła Komisja Europejska. Propozycji ustawodawstwa w tym zakresie można się spodziewać do końca roku. Krytycy wyłączenia samozatrudnienia jako formy pracy na rzecz platform cyfrowych wskazują, że rozwiązanie takie może wyeliminować z rynku osoby, które traktują taką pracę jako drugie źródło zarobku lub jako zajęcie dorywcze, co ma miejsce w przypadku kobiet i studentów czy osób niepełnosprawnych.

Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów