Chiny ogłosiły, jak ma być – PKB ma rosnąć o 5 proc.

Chiny ogłosiły, że w tym roku chcą mieć około 5 proc. wzrostu PKB. Pierwsze komentarze ekonomistów mówią o tym, że to cel bardzo ambitny i że aby go osiągnąć, nie obędzie się bez jakiegoś nowego programu stymulującego chińską gospodarkę. Premier Li Qiang powiedział, że „realizacja celu nie będzie łatwa i potrzebne będzie wsparcie ze strony polityki rządu oraz wspólny wysiłek wszystkich zaangażowanych stron”. Z drugiej strony na razie żadnego nowego programu na razie nie ogłoszono, a deficyt w chińskich finansach publicznych ma się zmniejszyć z 3,8 proc. PKB w ubiegłym roku do 3 proc. PKB teraz. Inflacja też ma być w okolicach 3 proc.

W Pekinie rozpoczęła się doroczna sesja chińskiego parlamentu, na której od lat komuniści przedstawiają swoje plany na najbliższy rok, także te dotyczące gospodarki. Wzrost PKB „o około 5 proc.” zapowiadano także rok temu i wtedy uznano ten cel za rozczarowujący i mało ambitny. Przez rok sytuacja zmieniła się na gorsze i teraz ta sama liczba jest postrzegana jako trudna do osiągnięcia. Zmienił się też główny priorytet chińskiej polityki gospodarczej. Rok temu sporo mówiło się o pobudzaniu popytu konsumenckiego, tym razem nacisk stawia się na tworzenie nowego i nowoczesnego przemysłu, czyli raczej powrót do modelu wzrostu opartego bardziej na inwestycjach, niż na konsumpcji. Raport premiera Li wspomina w tym kontekście o inwestowaniu w branżę samochodów elektrycznych, w wodór, innowacyjne leki, a także w komercyjne lotnictwo.

Reklama

Giełda w Chinach idzie lekko do góry, ale taki mniej więcej pół procentowy wzrost wystarczy do tego, aby indeksy znalazły się na poziomach najwyższych od listopada. Rynek walutowy na zapowiedzi chińskich władz nie reaguje. Sesja chińskiego parlamentu potrwa tydzień.

Moody’s: Odblokowanie funduszy unijnych pozytywne dla ratingu

Odblokowanie unijnych funduszy jest pozytywne dla polskiego profilu kredytowego, ponieważ wspierają wzrost gospodarczy i poprawiają perspektywy fiskalne Polski – oceniła agencja ratingowa Moody’s. Swoją pełną ocenę naszego kraju Moody’s przedstawi 22 marca. Nie należy oczekiwać wzrostu ratingu, ponieważ podczas ostatniej takiej oceny towarzyszyła mu perspektywa stabilna. Agencje ratingowe zwykle, zanim podniosą sam rating, zmieniają perspektywę ze stabilnej na pozytywną. Wtedy dopiero można się spodziewać, że w kolejnym kroku, po kilku miesiącach w górę pójdzie także sam rating.

Przy poprzednich ocenach Moody’s, podobnie jak inne agencje, zwracał uwagę na to, że kryzys praworządności, pogorszenie tak zwanych ram instytucjonalnych w Polsce oraz związany z tym konflikt z Komisją Europejską wpływają negatywnie na polską gospodarkę i sam rating. Drugim najważniejszym minusem był rosnący deficyt sektora finansów publicznych, plusem zaś całkiem spora i stabilnie rosnąca gospodarka.

Rating Moody’s dla Polski to „A2”, to ocena nieco wyższa niż te ze strony S&P i Fitcha. Agencja Moody’s ostatni raz zmieniła ją ponad 20 lat temu, w 2002 roku.

Maroko musi zwiększyć import zboża, pszenica podrożała

Maroko, przez suszę podczas ostatniej jesieni będzie mieć gorsze żniwa i w związku z tym, będzie musiało zwiększyć import pszenicy – uważa firma Comader, monitorująca tamten rynek. Zwykle tego typu zapowiedź z kraju z Afryki Północnej umknęłaby naszej uwadze, ale tym razem, w czasach momentami gwałtownych protestów rolników w całej Europie może to być ważny sygnał.

Oto bowiem w końcu, pierwszy raz od dłuższego czasu mamy jakiś wyraźny sygnał zwiększenia popytu na zboże na rynku światowym. Efekt był szybko widoczny, pszenica na głównej europejskiej giełdzie w Paryżu podrożała w poniedziałek o 5,7 proc. do 193 euro za tonę. Był to największy wzrost ceny w ciągu jednego dnia od września ubiegłego roku.

ikona lupy />
Ceny pszenicy / Inne

Ceny pszenicy w Europie i na świecie są od maja 2022 r. w wyraźny trendzie spadkowym. Jego fundamentalną przyczyną jest nadprodukcja: rosnącym ofertom eksportowym głównie z Rosji, Ukrainy i krajów Ameryki Południowej towarzyszy spadek popytu po stronie tradycyjnie największych odbiorców zboża, czyli krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Doniesienia z Maroka są pierwszym sygnałem świadczącym o tym, że ta sytuacja może zacząć się zmieniać, a popyt na zboża może przestać spadać, co powinno ustabilizować cenę, a może nawet pomóc w jakimś jej odbiciu w górę.

Oczywiście na razie jeden dzień wzrostów niewiele zmienia, pszenica w Europie nadal jest o 30 proc. tańsza, niż rok temu, co stanowi zagrożenie dla rentowności, a więc potężny problem dla europejskiego rolnictwa.

Inflacja w Szwajcarii schodzi coraz niżej

Inflacja w Szwajcarii spadła w lutym do 1,2 proc., czyli do poziomu najniższego od października 2021 roku. W efekcie analitycy rynkowi i ekonomiści coraz częściej wspominają o scenariuszu, w którym Szwajcaria nie czeka na strefę euro i Amerykanów i sama zaczyna obniżać stopy procentowe, zaczynając już od najbliższego posiedzenia zaplanowanego na 21 marca. Inflacja jest tam bowiem w celu już prawie od roku i dalej spada. Z kolei inflacja bazowa, czyli ta bez cen żywności i paliw, wygląda jeszcze lepiej, bo wynosi tylko 1,1 proc. rocznie.

Z drugiej strony jednak spadek w danych za luty był nieco skromniejszy, niż oczekiwano. Inflacja miała bowiem spaść jeszcze niżej, do 1,1 proc. Do tego poziom cen w lutym w stosunku do stycznia, czyli tylko w ciągu ostatniego miesiąca, podniósł się aż o 0,6 proc. czyli najbardziej od roku. Jeśli więc szwajcarski bank centralny nie będzie chciał obniżać stóp procentowych, to także z łatwością to uzasadni.

Jego decyzja będzie mieć znaczenie nie tylko w Szwajcarii, ale także w Polsce, gdzie nadal mamy sporo aktywnych kredytów mieszkaniowych powiązanych z frankami szwajcarskimi. Obniżka oprocentowania oznaczałaby nieco mniejsze raty tych kredytów. Dodatkowo niższe stopy w Szwajcarii mogłyby osłabić franka na rynku walutowym, co także wiązałoby się z korzyścią dla frankowiczów.

Frank faktycznie od kilku tygodni słabnie względem złotego. Po publikacji danych o spadku inflacji był najtańszy od listopada, zszedł poniżej poziomu 4,50 zł. Podobnie to wygląda na innym rynkach. Względem euro frank też jest teraz najsłabszy od listopada.

Bitcoin ma nowe rekordy wszech czasów na wyciągnięcie ręki

Bitcoin dziś w nocy otarł się o nowy rekord wszech czasów, ale jednak go nie osiągnął. Kurs kryptowaluty dotarł do poziomu 68714 dolarów. Do rekordu z listopada 2021 r. (68990 dolarów) zabrakło więc zaledwie 0,4 proc.

ikona lupy />
Bitcoin / Inne

Nadal jednak na rynku obowiązuje trend mocno wzrostowy, więc dziś wydaje się, że pobicie tego rekordu wydaje się tylko kwestią czasu. Zresztą licząc wartość bitcoina na przykład w euro, a nie w dolarach, ten nowy rekord już został pobity.

W złotych rekordowy poziom bitcoina sprzed ponad dwóch lat to ponad 275 tys. zł. W poniedziałek kurs dotarł do 270,5 tys. zł. Tutaj więc do rekordu zabrakło wzrostu o 1,7 proc.

Wracając do wycen w dolarach, od ostatniego dołka w drugiej połowie stycznia bitcoin podrożał już o 78 proc. a jego wzrost napędzany jest obecnie głównie napływem nowego kapitału do funduszy ETF inwestujących tylko w bitcoina. Zostały one dopuszczone do obrotu w Stanach Zjednoczonych w styczniu i od tamtej pory płynie w ich stronę szeroka rzeka kapitału od ludzi, którzy chcą inwestować w kryptowaluty, ale do tej pory prawdopodobnie bali się robić to na nieuregulowanym rynku poza państwową kontrolą. Fundusze ETF na bitcoina są tymczasem notowane na nowojorskiej giełdzie, pod pełnym nadzorem państwa.