Polska gospodarka rośnie wolniej od oczekiwań. Po poniedziałkowych rozczarowaniach związanych z produkcją przemysłową i budowlaną, we wtorek pojawiło się rozczarowanie dotyczące sprzedaży detalicznej. Mamy też bardzo ciekawe dane dotyczące podaży pieniądza, a także zupełnie nieudany przetarg polskich obligacji, co nie zdarza się często. Za granicą Parlament Europejski przyjął nowe reguły fiskalne dla Unii, zaś Rosja podnosi swoje prognozy wzrostu gospodarczego. Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Sprzedaż detaliczna rośnie poniżej oczekiwań, wzrost PKB będzie słabszy

Sprzedaż detaliczna w Polsce w marcu była realnieo 6,1 proc. większa niż rok temu. Taki sam wzrost mieliśmy w lutym, a szybciej sprzedaż rosła ostatni raz w maju 2022 roku, ale mimo to dane te są pewnym rozczarowaniem, bo ekonomiści spodziewali się jeszcze nieco szybszego wzrostu – o 6,7 proc.

Reklama

Nadal słabo wygląda sprzedaż mebli, oraz sprzętu RTV i AGD, która jest o 8,5 proc. mniejsza niż rok temu. Spada też, o 15,2 proc. sprzedaż ubrań i butów. Rośnie za to, aż o 13,5 proc. w przypadku samochodów. Sprzedaż paliw urosła o ponad 11 proc. a żywności, lekarstw i kosmetyków o około 6,5 proc.

Biorąc pod uwagę to wszystko, a także wcześniejsze dane o produkcji w przemyśle i budownictwie ekonomiści dochodzą do wniosku, że wzrost PKB w Polsce w pierwszym kwartale okaże się wolniejszy od wcześniejszych prognoz, które lokowały go gdzieś w okolicach 2 proc. w skali roku. Teraz mówi się o tym, że będzie to dynamika bliżej 1,5 proc. Czyli polska gospodarka rośnie, ale na razie wolniej, niż się spodziewano.

PKB Rosji ma rosnąć w tym roku o 2,8 proc.

Z kolei gospodarka rosyjska ma rosnąć szybciej od dotychczasowych oczekiwań. Tak przynajmniej twierdzi rząd w Moskwie. Nowa prognoza mówi o wzroście PKB w tym roku o 2,8 proc. a w kolejnych dwóch latach o 2,3 proc. W 2023 roku PKB Rosji rósł o 3,6 proc., odbijając się w górę po wcześniejszej recesji.

Z prognoz dość jasno wynika, że rosyjska gospodarka przystosowała się już do nowej rzeczywistości, a wysokie ceny ropy i zdolność do omijania zachodnich sankcji, oraz duże wydatki rządowe, głównie związane z wojną pozwalają jej rosnąć.

Rosyjski rząd woli jednak, zamiast wojny, akcentować to, że wzrost gospodarczy będzie się opierać na sile rosyjskiego konsumenta i inwestycjach. Dochody rozporządzalne ludności mają w tym roku urosnąć o 5,2 proc., a sprzedaż detaliczna realnie o 7,7 proc. Jednocześnie inflacja w tym samym czasie ma sięgnąć 5,1 proc. Bezrobocie ma pozostawać na bardzo niskim poziomie, w okolicach 3 proc.

Założenia do prognozy mówią o tym, że rubel będzie się stopniowo osłabiać – za dolara w 2026 ma się w Rosji płacić już ponad 101 rubli (w tym roku około 95 rubli), zaś ropa naftowa potanieje i cena w rosyjskim eksporcie gatunku Ural będzie wynosić średnio 65 dolarów za baryłkę, czyli o blisko 18 proc. mniej niż dziś.

Zaskakująco nieudany przetarg obligacji skarbowych

Ministerstwo Finansów zaliczyło ciekawie wyglądający wypadek przy pracy, jeśli chodzi o finansowanie naszych tegorocznych potrzeb pożyczkowych. Na wtorkowym przetargu, na którym resort chciał sprzedać nowe obligacje za 10 mld złotych (oficjalnie podano widełki od 6 do 10 mld zł, ale zawsze w przypadku takich widełek chodzi o to, żeby osiągnąć ich górną granicę). Tymczasem popyt ze strony banków biorących udział w przetargu sięgnął zaledwie 6,7 mld złotych. Był najmniejszy od kwietnia 2022 r. W efekcie sprzedano nowy dług tylko za 5,8 mld złotych.

Był to pierwszy od lutego 2023 r. przypadek, w którym popyt na obligacje był mniejszy od górnej granicy podanych widełek dotyczących planowanej sprzedaży. Wcześniej z taką sytuację mieliśmy też do czynienia w lutym i marcu 2022 roku, czyli na samym początku wojny Rosji z Ukrainą. Poza tymi paroma przypadkami popyt zawsze jest o kilka mld złotych wyższy od podaży proponowanej przez resort finansów. Tym razem było inaczej.

Z kolei sytuacji, w której sprzedaż na aukcji jest poniżej zaproponowanych wcześniej dolnych widełek, nie mieliśmy w ciągu ostatnich dziesięciu lat ani razu. Można więc uznać, że tym razem aukcja się po prostu nie udała.

Zwykle ministerstwo bez problemu spotyka się z na tyle dużym popytem ze strony banków, że może im sprzedać obligacje za kwotę odpowiadającą górnej granicy podawanego przed przetargiem przedziału. Na 20 przetargów zorganizowanych w ostatnich dwóch latach inaczej było tylko dwa razy. Jeden z tych dwóch razy miał miejsce na początku marca. Potem na dwóch kolejnych przetargach resort finansów obniżał swoje apetyty i ograniczał górną granicę podawanych widełek z 9 do 7 mld złotych. Po takim zabiegu przetargi kończyły się pełnym sukcesem. Tym razem widełek nie skorygowano i aukcja nie wyszła.

Pomimo tej wpadki rząd ma już pokryte 64 proc. tegorocznych rekordowych potrzeb pożyczkowych, które sięgają 450 mld złotych. Czyli do zdobycia pozostało jeszcze około 160 mld złotych.

Parlament Europejski zaakceptował nowe reguły fiskalne w UE

Parlament Europejski formalnie zatwierdził nowe reguły fiskalne Unii Europejskiej, które uzgodniono w negocjacjach z państwami członkowskimi i Radą UE jeszcze w lutym. Teraz potrzeba jeszcze oficjalnej zgody Rady, co powinno być formalnością i po opublikowaniu nowe reguły zaczną obowiązywać. Dość zasadniczo łagodzą one przebieg tak zwanej procedury nadmiernego deficytu, w którą wpadać mają kraje, w których deficyt finansów publicznych przekracza 3 proc. PKB. Według danych za 2023 roku takich państw jest obecnie aż jedenaście, a wśród nich jest też Polska.

Decyzje Komisji Europejskiej o uruchomieniu procedury powinny pojawić się w czerwcu. Następnie, wg nowych przepisów to państwa samodzielnie mają przygotować propozycje sprowadzenia swoich deficytów do poziomów akceptowalnych. Będą miały na to czas do 20 września. Propozycje w kolejnym kroku będą oceniane przez Unię, która ze swojej strony będzie proponować tak zwaną trajektorię redukcji deficytu. Ma ona być łagodniejsza, niż w poprzednich latach, rozłożona na cztery lata, a w przypadku spełnienia dodatkowych warunków dotyczących np. inwestowania w rozwój, może to być nawet siedem lat. Docelowo deficyt ma być ograniczany co najmniej do poziomu 1,5 proc. PKB, ale ma to się odbywać tylko w okresach wzrostu gospodarczego. Ponadto przy wyliczaniu poziomu wydatków państwa, które mają być ograniczane, nie będzie się brać pod uwagę niektórych z nich, na przykład tych związanych z obronnością, albo z inwestycjami współfinansowanymi z unijnych funduszy.

W marcu z obiegu w Polsce zniknęło ponad 7 mld złotych, przez PFR

Ilość pieniądza, który krąży po polskiej gospodarce w marcu zmalała o ponad 7 mld złotych. Tego typu zmiany nie są wyjątkowe, zdarzają się jednak dość rzadko, a kiedy już się pojawiają, to wywołane są zwykle czynnikami związanymi ze spowolnieniem gospodarczym, np. ze słabszą akcją kredytową w bankach.

Tym razem było inaczej, a o spadku podaży pieniądza przesądził praktycznie w całości Polski Fundusz Rozwoju. Stało się tak, ponieważ PFR w marcu musiał wykupić wyemitowane parę lat temu przez siebie obligacje za ponad 15 mld złotych. Obligacje to forma pożyczki, można więc uznać, że PFR spłacił dług, a aby to osiągnąć, musiał wyciągnąć ze swojego konta wspomnianą kwotę. Kiedy obligacje zostały spłacone, pieniądze zniknęły, tak jak to zawsze się dzieje przy spłacaniu długów – z punktu widzenia PFR nie ma już 15 mld zł na koncie, ale nie ma też długu, a z punktu widzenia całej podaży pieniądza w Polsce w obiegu jest o 15 mld zł mniej. W związku z tym, że jednocześnie, jako to zwykle bywa, pojawiły się też inne czynniki, tak naprawdę podaż ta zmalała w ciągu miesiąca tylko o nieco ponad 7 mld złotych, ale gdyby nie obligacje PFR, w ogóle by nie zmalała, tylko urosła.

Generalnie cała podaż pieniądza w Polsce w tej chwili to 2 biliony 281 mld złotych, z czego 367 mld zł to gotówka w obiegu, a reszta to pieniądz elektroniczny, czyli kwoty na różnego rodzaju rachunkach i lokatach bankowych.