INFLACJA ROŚNIE ZNACZNIE WOLNIEJ OD OCZEKIWAŃ
Inflacja w Polsce nie chce rozstawać się ze swoim celem tak szybko, jak to zapowiadali ekonomiści, którzy zakładali, że sklepy będą nadal przerzucać na klientów koszty związane z podwyżką od kwietnia podatku VAT na żywność. W maju urosła, ale w znacznie mniejszym stopniu od oczekiwań i wyniosła 2,5 proc. Przewidywania na rynku finansowym mówiły o wzroście z poziomu 2,4 proc. w kwietniu nawet do 2,8 proc. Tymczasem z pomocą przyszła cieplejsza pogoda. To przez nią na lokalnych rynkach szybciej niż rok temu pojawiły się świeże owoce i warzywa, a co za tym idzie, także szybciej zaczęły tanieć. W efekcie ceny żywności poszły ogólnie w górę tylko o 0,3 proc., a do tego w maju taniały paliwa na stacjach benzynowych.
Wskaźnik inflacji już czwarty miesiąc jest w granicach celu rozumianego jako 2,5 proc. wraz z pasmem dopuszczalnych odchyleń o 1 punkt procentowy w obydwie strony od tego poziomu (czyli 1,5 – 3,5 proc.). Wciąż jednak aktualne są prognozy mówiące o tym, że lada chwila wyjdzie z tego przedziału wyżej i urośnie do około 4 – 5 proc. na koniec roku. Pozytywna niespodzianka w maju niewiele pod tym względem zmienia. Także z tego powodu wciąż nie ma mowy o jakichkolwiek obniżkach stóp procentowych w tym roku, chociaż na przykład ekonomiści z PKO BP widzą miejsce na jedną za pół roku. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej chętniej jednak mówią o możliwości obniżania stóp procentowych dopiero w 2025 roku.
Inflacja bazowa, czyli ta bez cen żywności i paliw spadła wg szacunków ekonomistów poniżej 4 proc. w okolice 3,8 – 3,9 proc. czyli najniżej od lata 2021 roku.
Według ekonomistów z Pekao SA inflacja bazowa spadnie wkrótce do 3,5 proc. ale potem odbije z powrotem w okolice 4 proc. ciągnięta w górę przez rosnące realnie płace napędzające popyt konsumpcyjny w naszej gospodarce. Podobnie przewiduje także Polski Instyt Ekonomiczny.
KO DALEJ CHCE „KREDYTU 0 PROC.”, PODOBNIE JAK PIS
Koalicja Obywatelska nie rezygnuje z projektu, który przywróciłby dopłaty do odsetek od kredytów mieszkaniowych, czyli do programu oficjalnego zwanego „Na Start”, a nieoficjalnie jako „kredyt 0 proc.”. O tym, że prace nad projektem będą trwać, zapewnił w rozmowie w Wirtualnej Polsce Borys Budka, znany polityk KO, który jeszcze miesiąc temu był ministrem aktywów państwowych, a teraz kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Jego zdaniem „projekt jest poprawiany tak, by znalazł akceptację wszystkich koalicjantów. Przekonujemy ich do naszych argumentów, wszystko jest na dobrej drodze.” Przekonywanie koalicjantów jest niezbędne, ponieważ Lewica i Polska 2050 Szymona Hołowni oficjalnie stwierdziły, że tych przepisów nie chcą, ponieważ ich efektem będzie wzrost cen mieszkań. Zdaniem Budki łatwiej będzie osiągnąć porozumienie w tej sprawie po wyborach europejskich.
Tymczasem od strony politycznej sytuacja zrobiła się ciekawa, bo gotowość do poparcia nowego projektu zgłosił PiS. Tyle, że zgłosił też warunek: w ustawie musiałyby się znaleźć zapisy dotyczące maksymalnych limitów cen za metr kwadratowy, co miałoby zapobiegać właśnie dużym wzrostom cen. Borys Budka z KO w swoim wywiadzie w ogóle do tej informacji się nie odniósł.
Wiadomo, że już w tej chwili w projekcie jest sporo ograniczeń, np. dotyczących maksymalnego dochodu osób biorących kredyt, które chcą dostać dopłatę. To sprawia, że nawet jeśli nowa ustawa zostanie uchwalona i wejdzie w życie, to jej oddziaływanie na rynek powinno być znacznie mniejsze niż ustawa o „kredycie 2 proc.” w ubiegłym roku.
ZNÓW SŁABE DANE Z CHIN
Z Chin napłynęły dziś w nocy mało optymistyczne informacje. Wskaźnik PMI obrazujący aktywność gospodarczą w przemyśle znów spadł tam poniżej 50 punktów, czyli poniżej poziomu granicznego pomiędzy odczytami sugerującymi ekspansję i recesję. W Chinach był on poniżej tego poziomu przez większość ubiegłego roku, jednak w marcu wydostał się wyżej, co zinterpretowano jako sygnał nadchodzącego ożywienia w gospodarce. Teraz mamy jednak sytuację, która wygląda jak unieważnienie tego sygnału, a dane są najgorsze od lutego.
PMI w przemyśle spadł do 49,5 pkt z 50,4 pkt w kwietniu.
Lepiej wygląda sytuacja w usługach, gdzie wskaźnik stabilnie utrzymuje się powyżej 50 punktów już siedemnasty miesiąc z rzędu. W maju wyniósł 51,1 pkt, po spadku z 51,2 pkt w kwietniu.
Z punktu widzenia chińskiej strategii ożywiania gospodarki i generalnie losów globalnego ożywienia ważniejsze jest to, co dzieje się w chińskim przemyśle, ponieważ w przeciwieństwie do usług, w sporej części produkuje on na eksport, a więc w ten sposób wpływa też na to, co dzieje się w innych krajach. Tymczasem z raportu PMI wynika, że zamówienia eksportowe w chińskim przemyśle znów spadają po zaledwie trzymiesięcznym okresie wzrostu. W tym kontekście warto też pamiętać, że Stany Zjednoczone właśnie obłożyły cześć chińskiego eksportu sporymi cłami. Faktyczne ożywienie w chińskiej gospodarce nadal więc stoi pod sporym znakiem zapytania.
REKORDOWY WZROST PŁAC REALNYCH W NIEMCZECH
Na liście państw, którym przydałby się jakiś nowy impuls prowzrostowy, obok Chin znajdują się też Niemcy. Także tutaj ekonomiści i analitycy wypatrują oznak ożywienia i od paru miesięcy nawet są w stanie dostrzec pewne drobne sygnały, które być może są zapowiedzią szybszego wzrostu.
Kolejny taki sygnał pojawił się w środę. Średnie wynagrodzenie w Niemczech w pierwszym kwartale urosło realnie o 3,8 proc. i w ich przypadku są to dane rekordowe, chociaż Niemcy wyliczają realny wzrost płac dopiero od 2008 roku, więc historia tych danych nie jest zbyt długa i o rekord tu stosunkowo nietrudno. Jednak, tak czy inaczej, płace u naszych zachodnich sąsiadów rosną najszybciej od co najmniej 15 lat. Jest to duża zmiana, bo w okresie od końca 2021 do pierwszego kwartału 2023 roku ich płace realnie malały, przyczyniając się do stagnacji w całej ich gospodarce. Licząc nominalnie, średnie wynagrodzenie w Niemczech rośnie o 6,2 proc., co także jest osiągnięciem w ich przypadku szczerze imponującym.
To oczywiście daje nadzieję na coś, czego w Niemczech nie było już bardzo długo, czyli wyraźniejszy wzrost konsumpcji na rynku wewnętrznym, a dzięki temu po prostu szybszy wzrost całej gospodarki.
Z naszego punktu widzenia ważne jest natomiast to, że ich w końcu większa konsumpcja to znacznie lepsze perspektywy dla naszego eksportu do Niemiec, a więc szansa na szybszy wzrost także w polskiej gospodarce.
POLACY PRACUJĄ PRAWIE NAJDŁUŻEJ W UE I NIE MARZĄ O TYM, BY PRACOWAĆ KRÓCEJ
Polacy wciąż pracują prawie że najdłużej w Unii Europejskiej i jednocześnie niekoniecznie chcieliby pracować krócej, co może być przyczynkiem do wielu nie tylko ekonomicznych, ale też i filozoficznych rozważań. Wnioski takie płyną z dwóch różnych badań, których wyniki pojawiły się w tym samym momencie.
Po pierwsze Eurostat podał, że średni tygodniowy czas pracy w Polsce w 2023 roku wyniósł aż 39,3 godzin.
Niemcy na przykład pracują o ponad 5 godzin, czyli o 13,5 proc. tygodniowo mniej, co w skali roku przekłada się na dodatkowe 275 godzin, czyli 7 tygodni wolnego. Czesi pracują 1,5 godziny w tygodniu, czyli w skali roku o blisko 2 tygodnie krócej. W przypadku Słowacji różnica to 1,7 godziny tygodniowo.
Dłużej od nas pracują w Unii Europejskiej tylkoRumuni i Grecy. Cała reszta pracuje krócej, a mimo to często wytwarza większe PKB, ponieważ obok czynnika pracy jest lepiej wyposażona w kapitał i technologie.
Można by pomyśleć, że w takiej sytuacji powszechne w Polsce będzie marzenie o tym, aby pracować krócej. Jednak z nowego sondażu IBRiS wynika, że czterodniowego tygodnia pracy (z takim samym wynagrodzeniem) chciałaby grupa obejmująca tylko 47,1 proc. badanych, czyli to nawet nie jest większość. Przeciwko takiemu pomysłowi opowiada się 38,9 proc.
Wśród osób pomiędzy 30, a 39 rokiem życia przeciwko jest nawet 52 proc. badanych, za to ci o 10 lat starsi aż w 70 procentach popierają czterodniowy tydzień pracy.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej analizuje dwa osobne pomysły na skrócenie czasu pracy. Pierwszy to skrócenie tygodnia pracy do 35 godzin. Drugi to czterodniowy tydzień pracy. Na świecie zrealizowano już kilka pilotażowych programów dotyczących czterodniowego tygodnia pracy, w którym uczestniczyły dobrowolnie zgłaszające się firmy. Większość z nich potem uznała to za dobry pomysł, podnoszący wydajność i wyniki w przedsiębiorstwie i jednocześnie znacząco poprawiający nastroje i zaangażowanie wśród pracowników.