W Polsce rośnie liczba dzieci uczących się w ramach edukacji domowej. To nie tylko efekt pandemii, ale również liberalizacji przepisów w 2021 r., która zniosła rejonizację i obowiązek uzyskania opinii psychologiczno-pedagogicznej. W rezultacie w ciągu zaledwie trzech lat liczba uczniów w edukacji domowej wzrosła z 19 947 w 2021 r. do niemal 54 tysięcy w 2024 r. To zjawisko, choć pozytywnie oceniane przez wielu rodziców, staje się problemem dla Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN), które postanowiło zaostrzyć politykę finansową wobec tego typu kształcenia.

Coraz mniej pieniędzy na edukację domową

Decyzja resortu edukacji dotyczy zmian w rozporządzeniu o podziale kwoty potrzeb oświatowych na 2026 r. Dotychczas szkoły, do których przypisanych było do 200 uczniów w edukacji domowej, otrzymywały na nich pełne finansowanie. Po zmianach próg ten obniżono do 96 uczniów. To oznacza, że już przy mniejszej liczbie uczniów finansowanie będzie niższe.

Resort edukacji argumentuje, że koszty edukacji domowej są niższe niż te, które ponosi się przy kształceniu dziecka w stacjonarnym trybie. Tym samym, nie ma uzasadnienia dla przekazywania pełnej kwoty dotacji na uczniów, którzy nie korzystają z infrastruktury szkoły na co dzień. W ubiegłej kadencji minister edukacji Przemysław Czarnek szacował, że na podmioty, które specjalizują się w edukacji na odległość, z budżetu państwa idzie około 1 mld zł rocznie. Jego następczyni, Barbara Nowacka, podziela obawy co do jakości nauczania w tych placówkach, zwracając uwagę na słabe wyniki egzaminów.

Liczne nieprawidłowości w edukacji domowej

W celu uzasadnienia swoich działań, resort edukacji zlecił kontrole w 41 szkołach podstawowych, do których zapisanych było co najmniej 50 uczniów w edukacji domowej. Wyniki kontroli ujawniły szereg poważnych nieprawidłowości:

Brak odpowiednich kwalifikacji nauczycieli: W co czwartej kontrolowanej szkole nauczyciele nie posiadali wymaganych kwalifikacji do prowadzenia zajęć i egzaminów klasyfikacyjnych.

Nieprawidłowości w procesie egzaminacyjnym: Stwierdzono brak uzgodnień z rodzicami co do liczby egzaminów w ciągu jednego dnia, co mogło prowadzić do skumulowania egzaminów w jednym terminie, a także brak określenia w statucie szkół szczegółowych warunków oceniania wewnątrzszkolnego.

Brak konsultacji: Szkoły nie organizowały konsultacji, które miałyby przygotować uczniów do rocznych egzaminów, co mogło negatywnie wpłynąć na ich wyniki.

Te nieprawidłowości wzbudzają wątpliwości co do jakości oceniania i faktycznej pomocy, jaką te placówki świadczą uczniom.

Protest rodziców i interwencja RPD

Decyzja o obniżeniu finansowania spotkała się z ostrym sprzeciwem rodziców. Argumentują oni, że cięcia budżetowe zaszkodzą edukacji ich dzieci, a obawy o obniżenie jakości są tym bardziej uzasadnione, że edukacja domowa często dotyczy uczniów ze specjalnymi potrzebami. Monika Horna-Cieślak, Rzeczniczka Praw Dziecka, zdecydowała się interweniować w tej sprawie, powołując się na liczne pisma od rodziców.

Rodzice podkreślają, że ich dzieci trafiły do edukacji domowej z powodu trudnych doświadczeń w szkołach stacjonarnych, takich jak przemoc rówieśnicza czy brak zrozumienia dla ich indywidualnych potrzeb. Wskazują, że w edukacji domowej ich dzieci odzyskały poczucie bezpieczeństwa i motywację do nauki. Co więcej, rodzice i nauczyciele twierdzą, że szkoły oferują wsparcie, które wykracza poza sam proces egzaminacyjny, np. zajęcia dodatkowe, wsparcie emocjonalne i psychologiczne. Te koszty nie są uwzględnione w kalkulacji resortu edukacji, dlatego RPD domaga się wyjaśnień od minister Nowackiej.

Debata o edukacji domowej – kto jest odpowiedzialny?

Zgodnie z art. 37 Prawa oświatowego, to rodzice odpowiadają za sukces edukacyjny dziecka w edukacji domowej. Szkoła ma jedynie zapewnić mu dostęp do materiałów edukacyjnych i przeprowadzać egzaminy klasyfikacyjne. Mimo to, w Polsce pojawiają się głosy, że edukacja domowa powinna być zarezerwowana tylko dla wyjątkowych przypadków, na przykład gdy istnieją przyczyny medyczne, a jej zasadność powinna oceniać poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Zwolennicy tego poglądu argumentują, że edukacja domowa nie sprzyja socjalizacji uczniów, która jest kluczowa dla ich prawidłowego rozwoju.

Obecne obniżenie finansowania to krok w kierunku uszczelnienia systemu, ale bez kompleksowej reformy prawnej, która przywróciłaby rejonizację i wymóg opinii poradni, problemy będą powracać. Na razie jednak resort edukacji wybrał najprostsze rozwiązanie: obniżył finansowanie. Czas pokaże, czy decyzja ta wpłynie na masowe odejścia uczniów ze szkół specjalizujących się w edukacji domowej, czy też spowoduje, że te placówki będą zmuszone do podniesienia opłat za swoje usługi. Niezależnie od tego, ostateczny koszt tej decyzji poniosą rodzice.