Chcemy przede wszystkim podkreślić pozycję ojca, ale też wzmocnić rolę rodziny – mówiła szefowa MRiPS Marlena Maląg, zapowiadając zmiany w przepisach dotyczących m.in. zasiłków macierzyńskich. Zadaniem nowelizacji polskiego kodeksu pracy jest także wdrożenie dwóch unijnych dyrektyw: w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy w UE oraz tzw. dyrektywy rodzicielskiej. Właśnie zakończył się etap zbierania uwag do projektu, a sama minister przyznała, że proces konsultacji międzyrządowych „troszeczkę się przedłużył”. Pierwotny czas na implementację dyrektywy wyznaczony był na początek sierpnia. Termin jej wprowadzenia wydaje się więc trudny do utrzymania, ale za powodzenie kciuki trzymają przede wszystkim sami zainteresowani – ojcowie.

Sam na sam z dylematami

Tomasz Nieć ma dwóch synów, 13- i 11-letniego. W 2019 r. założył blog TataPrzygoda, trochę z pasji dziennikarskiej (choć z zawodu już odszedł), trochę dlatego, że szukał odpowiedzi na własne wątpliwości. – Pomysł opierał się na rozmowach z ludźmi, którzy pomogą mi je rozwiać, zainspirują. Uznałem, że warto posłuchać, co na temat ojcostwa i dzieci mają do powiedzenia eksperci z różnych dziedzin. Przecież lepiej uczyć się od innych niż na własnych błędach. Tym bardziej że nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie szansa na ich naprawę – opisuje. Szybko okazało się, że takich wskazówek szukają też inni ojcowie odwiedzający jego blog.
Był klasycznym przypadkiem ojca, który dostaje w szpitalu dziecko na ręce i słyszy: „proszę, to pana”. I… sam był jak dziecko we mgle. Pracował wtedy na umowę o dzieło. Nie brał urlopu po pierwsze dlatego, że brakowało rozwiązań prawnych. Po drugie – miał szansę zarobić więcej niż żona. – Byłem więc przykładem stereotypowego taty, który wracał z pracy późno, po godz. 19, a domowe życie było na głowie matki moich dzieci – wspomina. – Owszem, robiłem chłopcom śniadanie, a gdy nieco podrośli, zaprowadzałem do przedszkola, ale potem znikałem z ich życia. A gdy się na powrót zjawiałem, był to czas, w którym kilkulatkowie kładli się do snu. Nasze rytmy dnia kompletnie się rozmijały. Próbowałem to nadrabiać w wolnych chwilach, rekompensować nieobecność, ale to było bardzo trudne.
Reklama
W końcu myśl, że traci wiele z życia synów, była jedną z głównych przyczyn, dla których zmienił pracę. – W ostatniej chwili. Skupienie się na dzieciach przynosi rezultaty. Nie boją się ze mną szczerze rozmawiać. Chcę, by moje dzieci były otwarte na różnorodność, a temu służą np. podróże. Choćby ta, która wciąż przed nimi: z plecakami do Indii. A jak będą starsi, marzy mi się, by dzwonili do mnie z codziennymi problemami. I by to nie był dla nich powód do wstydu przed partnerką, znajomymi. Rolą rodziców jest ulepić człowieka, który nie będzie zamknięty, zakompleksiony, znerwicowany – mówi.
Według Tomasza Niecia przepisy akcentujące rolę ojca w tym procesie są słuszne, ale państwo powinno dążyć przede wszystkim faktycznie do równości zarobków kobiet i mężczyzn. – Inaczej decyzja o tym, kto zostaje z dziećmi, będzie zależna od tego, kto lepiej zarabia. To powinien być wybór, nie konieczność.
Obecnie są dwa urlopy, z których mogą korzystać ojcowie. Rodzicielski i – nomen omen – ojcowski. Ten ostatni przysługuje w wymiarze do dwóch tygodni i można go wykorzystać w ciągu 24 miesięcy od urodzenia dziecka, jednorazowo lub w dwóch równych częściach. Jest udzielany na pisemny wniosek pracownika. Za okres urlopu przysługuje zasiłek macierzyński w wysokości 100 proc. podstawy wymiaru składki, a zatem pełne wynagrodzenie. Jeżeli chodzi o urlop rodzicielski, to obecnie przysługuje on obojgu rodzicom – łącznie w wymiarze 32 lub 34 tygodni (w zależności od liczby urodzonych dzieci). Mogą go wykorzystać częściowo oboje lub jedno z nich w całości.

Najstarszy zawód świata

Michał Górecki – tata 12-latka i trzech córek (10, 8 lat i nieco ponad rok) – śmieje się, że ma dzieci nie tylko w różnym wieku, ale i z różnych dekad. Najmłodszą, Felicję, nazywa pieszczotliwie pandemicznym dzieckiem. Podobnie różne były też sytuacje życiowe, w których znajdowali się z żoną, gdy na świecie pojawiały się maluchy. – Relacje w domu mamy dalekie od typowych. Ja gotuję, a Marysia ogląda mecze. I to nie jest metafora.
Gdy urodził się Franek, byli akurat w Szwajcarii. – Żona pracowała w korporacji, ja nie miałem tam zleceń w swojej branży, w reklamie. Znalazłem się więc na przymusowym urlopie. Przez chwilę byłem tatą w pełnym wymiarze godzin. Teraz myślę, że gdyby nie to, byłoby naprawdę ciężko. Synek miał wielogodzinne kolki. Ustaliliśmy, że podział zadań przy dzieciach musi być pół na pół, i gdy jedno fizycznie nie wytrzymywało, przychodziła zmiana – wspomina. Przy kolejnych dwóch córkach byli już w Polsce, oboje pracowali z domu, prowadząc swoje blogi i z tego się utrzymując. – Przy czwartym dziecku jestem na etacie, mam kontrakt menedżerski w branży e-commerce, a zawarte w nim rozwiązania przypominają te kodeksowe. Wykorzystałem więc odpowiednik ojcowskiego plus wypoczynkowy. Teraz jest tak, że ja pracuję z biura, a Marysia z domu. Do mnie należy rozwiezienie dzieci do przedszkola i szkoły, wieczorem mam dyżur przy kąpaniu i usypianiu.
Kiedyś napisał na blogu, że najstarszym zawodem świata jest… bycie rodzicem. Do tego najtrudniejszym, bo nikt tego nie uczy. Wiedza płynie z obserwacji, zwykle innych. – Ja miałem szczęśliwe dzieciństwo. Często przypominam sobie, jakim tatą był mój tata – opisuje. A jakim on jest? Co chce przekazać dzieciom? – Na razie przekazałem synowi ADHD, obaj mamy taką diagnozę – śmieje się. – Próbuję złapać balans między byciem kumplem a stosowaniem i egzekwowaniem zasad. I zapanować nad emocjami. Wiem, jak być powinno, ale nie zawsze mi to wychodzi. Bywają słabsze momenty, także gdy chodzę na skróty. Sadzam wtedy dzieci przed telewizorem, zwiększając im dzienny limit na filmy. I nie samobiczuję się z tego powodu.
Podkreśla, że nie chce być ojcem po godzinach. Pilnuje, by wieczorami nie zajmowały go służbowe e-maile, tylko planszówki, wspólne gry na konsoli. – Życia sobie bez dzieci nie wyobrażam. Choć bywa, że frustracja daje się we znaki, że mam ochotę odpocząć, a oni wchodzą mi na głowę. Albo gdy nie okazują wdzięczności, kiedy człowiek staje na rzęsach. Wymyślamy fantastyczny wyjazd, wykładamy duże pieniądze, a oni kręcą nosem. Wtedy mi się ulewa. Ale potem przychodzi moment, kiedy słyszę najmłodszą, Felkę, która mówi swoje pierwsze słowo: „tato”.
Przekonuje, że rozumie, dlaczego kobiety rodzą coraz mniej dzieci. Z tego samego powodu, z którego nie przybywa wyraźnie, mimo prawnych możliwości, mężczyzn decydujących się na urlop ojcowski. Pokazują to dane ZUS. Tych, którzy pobierali zasiłek choć za jeden dzień z tytułu wspomnianego świadczenia, było w ubiegłym roku 185 tys., a w 2019 r. – blisko 200 tys. I nawet jeśli założyć, że rodzi się mniej dzieci, nie widać dużego zainteresowania tym rozwiązaniem. – Bezpieczeństwo finansowe jest na tyle ważne, że przy całym docenieniu roli ojca w życiu małego dziecka ciężar ich relacji schodzi na drugi plan – ocenia. Zmiany przepisów to jedno. Żeby zadziałały, musi pójść za nimi zmiana myślenia, także u pracodawców, by nie obawiali się zatrudniać matek. Skorzystać na tym mogą też ojcowie.

Wielcy nieobecni

Syn Zbyszka Warakomskiego urodził się 13 marca 2020 r. W dzień ogłoszenia lockdownu. Żona Zbyszka pracuje w korporacji, a on „jest w fazie rewolucji”. – Byłem zatrudniony w IT firmy, która od jakiegoś czasu miała rosyjskiego właściciela. W obecnej sytuacji to dla mnie nie do przyjęcia. I teraz rozkręcam własną działalność, zajmuję się budową ram rowerowych na zamówienie – opisuje. Ale w chwili narodzin dziecka miał jeszcze ten komfort, że mógł pracować w domu. Zdalne wymuszone pandemią nie było dla niego nowością, bo on w tym trybie funkcjonował od lat. – Żona bardziej odczuła nowy tryb, bo wcześniej była ciągle w delegacjach, rozjazdach. Koronawirus zatrzymał ją w mieszkaniu. I dobrze, bo inaczej zapewne myślałaby o zmianie pracy.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.