Dla porównania liczba dzieci w wieku do 2 lat spadła nam w zeszłym roku poniżej 1 mln. Polskie społeczeństwo starzeje się najszybciej w Unii Europejskiej, a mimo to nadal nie mamy systemu finansowania długoterminowych usług opiekuńczych. Polki i Polacy masowo świadczą je w Niemczech, gdzie system wsparcia działa od lat.

Gdyby trzymać się standardów zachodnich, w sektorze długoterminowej opieki domowej już dziś powinno pracować w Polsce kilkukrotnie więcej ludzi. Szacunki realnych potrzeb mówią o minimum 250 tys. Co ciekawe, mniej więcej tyle Polek i Polaków utrzymuje się z opieki nad seniorami w Niemczech. Z tego 200 tys. – na czarno. Natomiast potrzeby polskich rodzin – tych, które na to w ogóle stać - zaspokajają coraz częściej opiekunki ze Wschodu, przede wszystkim Ukrainki. Prawie wszystkie – w szarej strefie.

Bardzo niewiele rodzin w Polsce może sobie pozwolić na zatrudnienie opiekuna legalnie. Obowiązujące prawo na wiele sposobów do tego zniechęca. Wynagrodzenie równe płacy minimalnej oznacza wydatek ponad 4,2 tys. zł miesięcznie, z czego na rękę pracownika trafia 2,7 tys. zł. Dla porównania - tyle wynosi w Polsce przeciętna emerytura netto – wyjaśnia Tomasz Piłat, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Opieki Domowej (PSOD).

Reklama

Przypomina, że w 2005 r. osoby w wieku 65 i więcej lat stanowiły 17,2 proc, polskiego społeczeństwa, a w 2021 r. już 25,7 proc. Prognozy GUS zakładają, że w połowie stulecia będzie to 40 proc. Według szacunków Eurostatu, pod koniec XXI wieku na 100 osób w wieku produkcyjnym będą w Polsce przypadać 63 osoby w wieku 65+ i ustanowimy w ten sposób absolutny rekord (nomen omen) Starego Kontynentu.

Z europejskiego badania ankietowego dotyczącego zdrowia (EHIS) wynika, że ponad jedna trzecia osób w wieku 65 lat i starszych ma poważne, a kolejne 24,3 proc. umiarkowane trudności w wykonywaniu czynności związanych z opieką osobistą lub prowadzeniem gospodarstwa domowego. Zwiększanie się odsetka takich osób będzie więc miało bardzo poważne konsekwencje społeczne i gospodarcze.

- W polskim społeczeństwie zachodzi zjawisko tzw. podwójnego starzenia się: lawinowo przybywa nie tylko osób 65+, ale też w gronie seniorów rośnie odsetek osiemdziesięcio-, dziewięćdziesięcio-, a nawet stulatków. Fakty są takie, że im starsza grupa wiekowa, tym więcej osób potrzebuje stałej opieki. A my żyjemy tak, jakby tego tematu w ogóle nie było. To u nas swego rodzaju tabu. Pewnie dlatego błyskawicznie starzejąca się Polska należy do krajów OECD o najniższym udziale wydatków publicznych na opiekę długoterminową w PKB – komentuje Tomasz Piłat.

W 2019 roku, przed wybuchem pandemii, wydatki publiczne na długoterminową opiekę zdrowotną stanowiły w naszym kraju zaledwie 6,7 proc. wszystkich bieżących wydatków na ochronę zdrowia, przy czym blisko trzy czwarte tych - nie przystających do potrzeb - środków poszło na świadczenia pieniężne, a 15 proc. na opiekę stacjonarną. Na długoterminową opiekę domową zostało jedynie 11 proc. puli, która jest na tle krajów rozwiniętych szokująco skromna.

Szok demograficzny: ponad dwa razy mniej dzieci, ponad trzy razy więcej 80-latków

Sytuacja osób wymagających różnych form długoterminowej opieki z każdym dniem pogarsza się w Polsce za sprawą dwóch zjawisk przeorywujących społeczeństwo. Pierwszym jest katastrofa demograficzna. Drugim – postępujące rozluźnianie więzi społecznych związane z przemianami cywilizacyjnymi, w tym migracją, zwłaszcza młodych kobiet, do największych miast.

Spójrzmy na dane demograficzne:

  • W 1980 r. (w roku pierwszej Solidarności) urodziło się w Polsce 701 tys. dzieci. W sumie mieliśmy wtedy 10,3 mln młodych w wieku od 0 do 17 lat (w tym 2 mln od 0 do 2 lat) oraz 3,5 mln osób starszych - w wieku 65 i więcej lat, w tym 522 tys.w wieku 80 i więcej lat.
  • W 2000 r. liczba młodych (od 0 do 17 lat) spadła do 9,3 mln (w tym dzieci do 2 lat – do 1,2 mln), a seniorów 65+ wzrosła do 4,7 mln, w tym 80+ - do 1,2 mln.
  • W 2010 r. liczba młodych (do 17 lat) zmniejszyła się do 7,2 mln, a seniorów 65+ wzrosła do 5,2 mln, w tym 80+ - do 1,33 mln.
  • W 2021 liczba młodych (do 17 lat) skurczyła się do 6,9 mln, a dzieci od 0 do 2 lat – do miliona, natomiast seniorów 65+ było już 7,2 mln, w tym 80+ - 1,62 mln. Dzieci urodziło się w 2021 r. 318 tys., a w 2022 r. już tylko 305 tys. - z czego kilkanaście tysięcy to potomkowie cudzoziemek, głównie Ukrainek.

Reasumując: w cztery dekady liczba urodzeń w Polsce spadła o grubo ponad połowę, a populacja dzieci w wieku do 17 lat – zmniejszyła się z ponad 10,3 mln do niespełna 7 mln i jest dziś niższa od populacji 65+, która w tym czasie się podwoiła. Osób 80+ mamy PONAD TRZY RAZY WIĘCEJ niż 40 lat temu.

Córki i synowe przypisane do seniorów? Siedem razy niemożliwe

Zgodnie z polską tradycją, w poprzednich pokoleniach to przede wszystkim na dzieciach – a ściślej: córkach i synowych - spoczywał obowiązek opieki nad sędziwymi i tracącymi sprawność rodzicami. Z wielu przyczyn stało się to dzisiaj utrudnione lub wręcz niemożliwe.

Po pierwsze: jeszcze pod koniec XX wieku w każdej rodzinie było po kilkoro (i więcej) dzieci, więc jeśli nawet któreś przeprowadziło się na stałe do innej miejscowości, to przy seniorach zostawały pozostałe. Dziś starzejące się osoby mają przeciętnie po dwoje dzieci lub po jednym, albo nie mają potomstwa wcale; krąg potencjalnych opiekunów (opiekunek) wewnątrz rodzin mocno się przez to zawęził i – zważywszy trendy demograficzne – będzie zawężać.

Po drugie: jeśli bliscy wyjechali do pracy i mieszkają daleko, a to zdarza się bardzo często, to nie mogą się opiekować seniorem w potrzebie. W szczególnie trudnym położeniu są te starsze osoby, których potomstwo wyemigrowało za granicę. Liczbę takich rodzin szacuje się w Polsce na ponad 2 mln; prawdziwy problem zacznie się za 10 i więcej lat, gdy zdecydowana większość rodziców emigrantów wejdzie w wiek emerytalny.

Po trzecie: w 1980 r. mężczyźni żyli w Polsce średnio 66 lat, a kobiety 74. Obecnie jest to odpowiednio 74 i 82, bardzo szybko rośnie przy tym odsetek 80 -, 90-, a nawet 100-latków. Jako się rzekło, im wyższa grupa wiekowa, tym większy odsetek osób wymagających długoterminowej opieki. Warto przy tym zauważyć, że 90-latkami opiekują się osoby zbliżające się do 70-tki, z których duża cześć ma problemy zdrowotne.

Po czwarte: zgodnie z tradycją, opieka nad starszymi rodzicami spoczywała (i spoczywa) na barkach przede wszystkich kobiet – córek i synowych; tymczasem w XXI wieku to głównie kobiety (dwa razy częściej od mężczyzn) migrują z mniejszych ośrodków do wielkich miast, by osiedlić się często z dala od rodziców.

Po piąte: córki i synowe, na których – zgodnie z tradycją i oczekiwaniami tradycjonalistów – ciążyobowiązek opieki nad seniorami, w wieku około 55-60 lat stają się babciami (ich córki i synowe rodzą dziś pierwsze dzieci w wieku ponad 30 lat), od których również oczekuje się wsparcia; setki tysięcy kobiet w Polsce musi przez to godzić dwie funkcje opiekuńcze z karierą zawodową lub prowadzeniem własnej firmy, nie znajdując czasu na własne życie prywatne (życiem tym staje się permanentna opieka nad innymi); są tym najzwyczajniej, po ludzku, umęczone – fizycznie i psychicznie, a w wypadku wątpliwości lub buntu przeciwko takiemu stanowi rzeczy, surowo oceniane lub wręcz piętnowane społecznie (to jeden z elementów tabu, o którym wspomina Tomasz Piłat).

Po szóste: Polacy żyją przeciętnie o 8 lat krócej od Polek, przez co we wszystkich grupach wiekowych powyżej 50. lat panie wyraźnie dominują i z każdym rokiem ich przewaga liczebna drastycznie się powiększa. Jednym z najdotkliwszych efektów jest rozrastająca się w tempie geometrycznym populacja samotnych seniorek (w przeważającej większości – wdów). Z badań naukowych oraz codziennych doświadczeń większości rodzin wynika, że samotnej osobie zdecydowanie trudniej zachować pełną niezależność od opieki z zewnątrz.

Po siódme: zdecydowana większość Polek i Polaków żyje w mieszkaniach kompletnie niedostosowanych do potrzeb seniorów; każde piętro powyżej pierwszego – bez windy – może być więzieniem uniemożliwiającym samodzielne życie. Realna pomoc wymagałaby permanentnej obecności kogoś bliskiego, np. córki lub syna, czyli de facto zamieszkania dzieci ze starym rodzicem lub przeprowadzki seniora do któregoś z dzieci. Ta częsta praktyka stała się w obecnych realiach utrudniona, zwłaszcza w dużych miastach: średni metraż mieszkań to nieco ponad 50 m kw., a tymczasem coraz więcej ludzi pracuje w modelu hybrydowym, przeważnie 3 dni w tygodniu zdalnie – czyli z domu.

- Mamy naturalną potrzebę osobistego zaopiekowania się rodzicami w podeszłym wieku i to jest bardzo dobre, ale z wielu przyczyn nie zawsze możliwe. Często jest też nie tyle trudne, co niekorzystne – i dla seniora, i dla jego bliskich, np. wówczas, gdy dobra opieka wymaga specjalistycznej wiedzy albo kompetencji (bez nich możemy zaszkodzić seniorowi lub sobie). Opieka nad osobami całkowicie niesamodzielnymi, potrzebującymi stałej obecności, wymagałaby z kolei rezygnacji z pracy zawodowej. Warto brać to wszystko pod uwagę. Z tych powodów uważam, że w obecnych realiach w Polsce powinien powstać system zapewniający dostęp do opieki długoterminowej dla przeciętnych rodzin, a nie tylko tych zamożnych. Najwyższy czas rozpocząć otwartą rozmowę na ten temat, bez szkodliwego tabu – apeluje Tomasz Piłat.

Podkreśla, że trzeba rozróżnić dwa rodzaje opieki: towarzyszącą (którą Niemcy nazywają „Betreuung”) i pielęgnacyjną (Niemcy używają tutaj słowa „Pflege”). Pierwsza polega na towarzyszeniu podopiecznym lub ich wspieraniu w czynnościach dnia codziennego, których ci nie są w stanie wykonać sami; nie potrzeba do tego studiów czy kompetencji medycznych, niezbędna jest natomiast duża doza empatii i cierpliwości, zwłaszcza w sytuacji, gdy stan starzejącej się osoby zacznie się pogarszać (a taka jest przecież kolej rzeczy), np. pogłębia się demencja z wszelkimi jej, nierzadko uciążliwymi, konsekwencjami. Z kolei opieką pielęgnacyjną objęte są osoby niesamodzielne, wymagające fachowej pomocy (często świadczonej przez wykwalifikowany personel pielęgniarski); w miarę możliwości taka opieka świadczona jest w domach, ale w wielu wypadkach niezbędne jest umieszczenie seniora w specjalistycznym ośrodku.

Eksperci z PSOD, na podstawie dostępnych raportów (w tym danych GUS i opracowań Carers Trust), oszacowali, że:

  • Łączna liczba osób niesamodzielnych i potrzebujących opieki w 2019 roku w Polsce wyniosła prawie 2,56 mln
  • Oopieką domową w większości są objęte osoby w wieku powyżej 80. roku życia. Stanowią one 55 proc. wszystkich podopiecznych korzystających z tej formy opieki. Osoby z grupy wiekowej 65-79 to 28 proc. zaopiekowanych, zaś z grupy 40-64 lat – 12 proc. Mniej niż 40 lat ma 5 proc. pacjentów objętych długoterminową opieką domową
  • Stałej opieki wymaga ok. 11 proc. osób w wieku powyżej 75 lat, ale już 71 proc. w grupie powyżej 90 lat. W tej chwili w Polsce żyje około ćwierć miliona 90+. Wedle GUS w roku 2035 ma ich być prawie 390 tys.

W rozwiniętych krajach Unii Europejskiej zjawisko to zostało dostrzeżone już w minionym stuleciu, w efekcie czego zachodnie systemy zdrowotne i opiekuńcze zostały dostosowane do trendów demograficznych. W państwach tzw. Starej Unii na 100 osób starszych (65+) już dziś przypada średnio około 4 pracowników szeroko pojętej opieki długoterminowej. A w Polsce – 0,5 (pół pracownika)!

Rozwiązaniem preferowanym przez potrzebujących wsparcia seniorów jest opieka domowa: przytłaczająca większość woli spędzać jesień życia w swoich mieszkaniach, a nie w szpitalach czy domach opieki. Sytuację bez wyjścia wywołuje demencja, choroba Alzheimera czy niesprawność fizyczna uniemożliwiająca lub drastycznie ograniczająca samodzielne funkcjonowanie – wtedy stały opiekun staje się niezbędny. Tymczasem poza wielkimi miastami właściwie nie ma w Polsce wykwalifikowanych opiekunów, których można by w takiej sytuacji zatrudnić, a nawet jeśli są – to mało kogo na nich stać. Również w ośrodkach opiekuńczych miejsc jest katastrofalnie mało.

- Polski paradoks polega na tym, że zawód opiekuna wykonuje relatywnie dużo obywateli, a właściwie obywatelek, bo w ok. 90 procentach są to kobiety. Precyzyjnie nie jesteśmy w stanie tego policzyć, ale wszystko wskazuje na to, że żyje z tego kilkaset tysięcy osób. Tyle, że zdecydowana większość pracuje poza granicami naszego kraju, przede wszystkim w Niemczech – komentuje Tomasz Piłat.

Ćwierć miliona polskich opiekunek i opiekunów w Niemczech

Według szacunków dr Marka Benio, współzałożyciela i wiceprezesa Europejskiego Instytutu Mobilności Pracy (ang. ELMI), w Niemczech już dziś wśród 3,5 mln seniorów otrzymujących świadczenie pielęgnacyjne, około 500 tys. potrzebuje stałej opieki domowej i ta liczba – z powodu starzenia się społeczeństwa i wydłużania życia – będzie najpewniej rosnąć. Z uwagi na to, że żadna opiekunka (i żaden opiekun) nie pracuje w trybie ciągłym przez 365 dni w roku, dr Benio wyliczył, że do zaspokojenia popytu na takie usługi w RFN musiałoby pracować w tym sektorze blisko 750 tys. osób.

Obecnie około 10 procent niemieckiego popytu zaspokajają legalnie zatrudnione opiekunki z Polski – w liczbie niespełna 50 tys. osób. Około 200 tys. opiekunek i opiekunów znad Wisły pracuje za Odrą nielegalnie. Resztę sektora współtworzą legalnie zatrudnione osoby z innych państw unijnych oraz ludzie prowadzący działalność gospodarczą w Niemczech – w tym fałszywie samozatrudnieni (w rozumieniu niemieckich przepisów). Niewielką część potrzeb zaspakaja też opieka nieformalna, sprawowana przez członków rodziny lub sąsiadów. Jak widać, dominuje zdecydowanie zatrudnienie w szarej strefie, a sprzyja mu fakt, że świadczenia pielęgnacyjne nie muszą być w jakikolwiek sposób rozliczane: można płacić opiekunce lub opiekunowi „do ręki”, bez pokwitowań.

- Niemieckie służby kontrolne chętnie wpadają do firm, natomiast co do zasady nie odwiedzają prywatnych domów, a tym samym nie weryfikują legalności zatrudnienia opiekunek i opiekunów – wyjaśnia Tomasz Piłat.

Z szacunków dr Marka Benio wynika zatem, że w samych Niemczech opieką domową zajmuje się w sumie ćwierć miliona Polek i (rzadziej) Polaków. A dochodzą do tego jeszcze osoby opiekujące się (głównie) seniorami w Austrii, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Hiszpanii, krajach skandynawskich, Holandii i Belgii oraz we Włoszech i Francji. Wedle wyliczeń Polskiego Stowarzyszenia Opieki Domowej (PSOD), legalnie pracuje w tej branży poza granicami Polski około 75 – 80 tys. naszych rodaków rocznie. Łącznie z zatrudnionymi na czarno może to być między 350 a 400 tys. osób.

W ostatniej dekadzie Polska stała się unijną rekordzistką pod względem liczby pracowników delegowanych legalnie do pracy w innych państwach członkowskich: zajęcie takie wykonuje od 300 do nawet 500 tys. Polek i Polaków rocznie. Żyje z tego ok. 90 tys. polskich firm. Część z nich korzysta z wiedzy gromadzonej w ELMI, by działać zgodnie z przepisami, a zarazem walczyć o korzystne otoczenie prawne dla swej działalności. Sektor opiekuńczy był w tym gronie zawsze bardzo mocny, a od zeszłego roku najaktywniejsze firmy zrzeszyły się w Polskim Stowarzyszeniu Opieki Domowej (PSOD), by zabiegać w krajach docelowych o zniesienie barier wynikających z niespójnych regulacji (lub ich braku), zaś w Polsce – o stworzenie systemu finansowania, w którym potrzebujących będzie stać na legalną opiekę domową oraz ustanowienie standardów jakościowych. Równocześnie PSOD zabiega o to, by system opieki długoterminowej, w tym opieki domowej, był w pełni skorelowany z systemem opieki zdrowotnej – tak, aby wszelkie działania na rzecz pacjenta były spójne i przynosiły mu jak najwięcej korzyści. Stowarzyszenie chce także poprawić wizerunek branży opiekuńczej i jej pracowników, wykonujących bardzo pożyteczną pracę, która dla wielu jest nie tylko źródłem dochodów, ale i misją.

- W Polsce stale przybywa i będzie przybywać osób wymagających opieki długoterminowej, a niemal cała pomoc spoczywa fizycznie i psychicznie na barkach i sumieniach rodzin, głównie kobiet w średnim wieku. Kogo stać, korzysta ze wsparcia zatrudnionych na czarno opiekunek i opiekunów ze Wschodu, przede wszystkim Ukrainek. W obecnej sytuacji demograficznej one mogą być dla nas wielkim wybawieniem, ale aby się tak stało, musi powstać spójny system finansowania opieki długoterminowej – mówi Tomasz Piłat. Dodaje, że gdyby taki system udało się stworzyć w miarę szybko, to istnieje spora szansa, iż polskie opiekunki i polscy opiekunowie pracujący za granicą, zaczną wracać.

Dzisiaj jest to mało prawdopodobne. Potrzeby zachodnich społeczeństw są w tym obszarze tak ogromne, że pracę opiekuna znajduje tam właściwie każdy, kto chce (obok Polaków najwięcej jest opiekunów z Bułgarii, Rumunii, Chorwacji, Litwy i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej). Pracując legalnie, może zarobić od 1,5 tys. euro na rękę, a ostatnio coraz więcej ofert opiewa na 1,7 tys. euro (ok. 8 tys. zł) na rękę. Przy bezpłatnym zakwaterowaniu i wyżywieniu podczas wykonywania opieki, naprawdę sporą część tej sumy można potem wydać w Polsce. Na czarno stawki bywają nawet wyższe.

Jeśli wszystko pozostanie po staremu, Polki i Polacy nadal będą się opiekować seniorami na Zachodzie, a nasze rekordowo szybko starzejące się społeczeństwo pozostanie bez żadnej opieki – z wszelkimi tego tragicznymi konsekwencjami.

Jakie działania są pilnie potrzebne w Polsce (wedle PSOD):

  • profesjonalizacja zawodu opiekuna,
  • zwiększenie atrakcyjności finansowej zawodu opiekuna,
  • włączenie się państwa w finansowanie opieki domowej w Polsce,
  • ustalenie minimalnych standardów długoterminowej opieki domowej,
  • zwiększenie dostępności usług opiekuńczych w zaciszu domowym,
  • usystematyzowanie i wprowadzenie ram prawnych do dla branży opieki domowej.