Liczba urodzeń w Polsce — nowe dane GUS. Nasza demografia nie zachwyca
Główny Urząd Statystyczny opublikował statystyki za pierwsze półrocze. Tym, co może szczególnie niepokoić, są dane demograficzne. Liczba urodzeń w maju wyniosła 21 tys. i była o 14,3% niższa niż w maju 2023 roku. W czerwcu spadek był jeszcze głębszy. Urodziło się zaledwie 19 tys. dzieci, czyli o 19,5% mniej niż rok wcześniej.
Jeszcze gorzej wygląda to w dłuższej perspektywie. W maju 2017 roku urodziło się w Polsce 35,9 tys. dzieci, co oznacza spadek o blisko 40% w kilka lat. Z kolei w czerwcu 2017 roku liczba narodzin wyniosła 33,8 tys. W ciągu kilku lat odnotowano spadek 44%. Liczby te doskonale pokazują tempo spadku, z którym się mierzymy.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy (dane do czerwca) urodziło się w Polsce 259,9 tys. dzieci. Jeśli obecne trendy się utrzymają, to w 2024 roku liczba urodzeń spadnie do zaledwie 250 tys. Jeszcze w 2017 roku na świat przyszło ponad 400 tys. dzieci. Należy przy tym pamiętać, że w tej liczbie zawarte są także urodzenia cudzoziemek w Polsce. W ostatnich latach odpowiadały one za kilkanaście tysięcy urodzeń rocznie.
Dzietność w Polsce spada. Demografia naszego kraju z roku na rok się pogarsza
Należy uczciwie zaznaczyć, że spadek liczby urodzeń jest wynikiem dwóch trendów. Po pierwsze — zmienia się struktura demograficzna kraju. Kobiet w wieku największej płodności jest dziś znacznie mniej niż kilka lat temu. Nawet gdyby kobiety w Polsce rodziły z taką samą intensywnością, to liczba dzieci systematycznie by malała.
Istotniejszy jest jednak spadek dzietności. Ta obliczana jest w taki sposób, aby uwzględnić strukturę wieku. Niestety także dzietność w Polsce spada i to bardzo dynamicznie. Jeszcze w 2017 roku dzietność w naszym kraju wynosiła 1,45. Do 2023 roku spadła do zaledwie 1,16. W tym roku wyniesie prawdopodobnie mniej niż 1,10. Będzie to nie tylko najgorszy wynik w historii naszego kraju, ale także jeden z najgorszych współczynników na całym globie.
Przy obecnym trendzie już w przyszłym roku moglibyśmy dołączyć do niechlubnego grona państw o dzietności mniejszej niż 1,0. Obecnie grono to zdominowane jest przez państwa z Azji Wschodniej. Dla kontekstu warto dodać, że poziom gwarantujący zastępowalność pokoleń wynosi 2,15. Oznacza to, że w Polsce rodzi się dwa razy mniej dzieci, niż wymagane jest do zastąpienia pokolenia ich rodziców.
Czy kryzys demograficzny da się zatrzymać?
W ciągu ostatnich 12 miesięcy zmarło w Polsce 403,7 tys. osób. Oznacza to, że w zaledwie rok ubyło nas z tego powodu aż 144 tys. To populacja porównywalna do Zielonej Góry czy Zabrza, a większa od Rybnika, Opola i Płocka. Liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń od początku 2018 roku. Jakie są przyczyny depopulacji?
Z pewnością niemały jest wpływ długoterminowych trendów kulturowych. Znaczenie ma również szok wywołany wybuchem wojny na Ukrainie. Mocne piętno odcisnęła na pewno pandemia. Przez lockdowny osłabły więzi społeczne, a co za tym idzie, spadła liczba nowych związków. Ich brak przekłada się na mniejszą liczbę decyzji o spłodzeniu dziecka. Nie bez znaczenia są czynniki biologiczne. Ostatnie lata są czasem nasilenia się pandemii problemów z płodnością wśród młodych osób.
Z pewnością nie pomogła także inflacja oraz rekordowe poziomy stóp gospodarczych, które wpłynęły na koszty kredytów. Tymczasem to właśnie przy pomocy kredytu młodzi Polacy najczęściej finansują zakup swojego pierwszego mieszkania. Brak odpowiedniego metrażu jest jedną z przyczyn odkładania decyzji o rodzicielstwie na następne lata. Problemem są też same ceny mieszkań. Te wzrosły m.in. z powodu rządowych programów wspierających popyt, bez odpowiedniego zwiększenia podaży na rynku mieszkaniowym.