Choroba toczy demografię naszego kraju
We wtorek, 25 marca 2025 roku Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował nowe wydanie Biuletynu Statystycznego (Nr 2/2025). To comiesięczna publikacja, która jest prawdziwym kompendium wiedzy na temat naszej gospodarki i społeczeństwa. Tym, co z pewnością budzi duże zainteresowanie, są zmiany demograficzne. Niestety, ponownie dobrych wiadomości nie widać.
W styczniu 2025 roku urodziło się w Polsce 21 tys. dzieci. To o 12,4% mniej niż w styczniu ubiegłego roku. Nie należy oczywiście przywiązywać się do pojedynczych miesięcy, ale niestety także dłuższa perspektywa czasowa nie daje nam powodów do uspokojenia. W ciągu ostatnich 12 miesięcy, dla których mamy dane (od lutego 2024 roku do stycznia 2025 roku), w Polsce urodziło się 249,2 tys. dzieci. To najgorszy wynik w historii pomiarów. Dla skali warto zaznaczyć, że zgonów było niemal 2-krotnie więcej, bo 41 tys.
To bardzo źle? No cóż, jeszcze w 2023 roku urodziło się w kraju 272 tys. dzieci, z gdy cofniemy się o zaledwie kilka lat, wynik będzie jeszcze bardziej przerażający. W 2017 roku na świat przyszło w Polsce 401,7 tys. dzieci. Dodać do tego faktu należy, że o ile w 2017 roku wpływ migrantów był marginalny, to w ciągu ostatnich 12 miesięcy migrantki urodziły w naszym kraju ok.14 tys. dzieci.
Źle wygląda to także, jeśli spojrzymy na dynamikę spadków. Suma liczby urodzeń za ostatnie 12 miesięcy jest o 7,9% niższa niż jeszcze rok temu. Spadki co prawda nieco wyhamowały (w II połowie 2023 oraz I połowie 2024 roku przekraczały one 10%), lecz nadal to bardzo niekorzystny odczyt. Od wybuchu pandemii (przesuniętego o 9 miesięcy, czyli czas trwania ciąży) suma 12-miesięczna liczby urodzeń w Polsce spada o ponad 5% w ujęciu rocznym.
W okresie od sierpnia do grudnia dynamika wyhamowała z 10,4% do 7,5% spadku, by wzrosnąć o 7,9% w styczniu. Czy styczniowy odczyt jest jedynie zawirowaniem, a długoterminowy trend ograniczy spadki liczby urodzeń? Pozostaje mieć taką nadzieję, bo jeśli tak się nie stanie, to Polsce w ciągu 1-2 lat grozi spadek dzietności poniżej 1,0. Tak niski odczyt miałby katastrofalne skutki dla naszego kraju w dłuższej perspektywie.
Czy istnieje lek na demograficzną chorobę?
Na palcach jednej dłoni policzyć można kraje, gdzie dzietność od wielu lat utrzymuje się na wysokim i stabilnym poziomie. Niemal wszędzie obserwujemy spadek, a są kraje, gdzie przybiera on naprawdę przerażającą formę. Jeszcze niedawno jako klasyczny przykład kryzysu demograficznego przytaczana była Korea Południowa. Dziś mnożną się kolejne państwa, których historię można tak opisywać. Ostatnio przedstawialiśmy sytuację w Chile.
Spadek dzietności z poziomu 2,0 poniżej 1,0 zajął Korei Południowej 35 lat (1983-2018). To szybko, ale w przypadku Chile było to zaledwie 15 lat (2009-2024). Spadek liczby urodzeń w zeszłym roku wyniósł szokujące 22,4%. Tym samym ten południowoamerykański kraj dołącza do państw z dzietnością nieprzekraczającą poziomu 1,0. Ostatnio znalazła się w nim także Tajlandia. Kraj kojarzony dotychczas z seksturystyką, dziś może stać się także symbolem depopulacji.
Nie można wymienić jednej uniwersalnej przyczyny kryzysu demograficznego. W każdym kraju przepis na truciznę, która dusi potencjał demograficzny danego społeczeństwa, jest inny. Są jednak pewne czynniki, które systematycznie się powtarzają. Często jest to kryzys mieszkaniowy i niestabilny rynek pracy dla młodych. To powody, które są jak w soczewce doskonale widoczne również w naszym kraju.
W ostatnich latach coraz więcej mówi się jednak o kryzysie związków. To bardzo szerokie zagadnienie. Podzielić je możemy na kilka części. Młodzi duże problemy napotykają już na etapie poszukiwania odpowiedniego partnera. Szczególnie bolesne pięto odcisnęła pandemia COVID-19, która uderzyła w kontakty międzyludzkie. Przeniesienie życia towarzyskiego do internetu także niekorzystnie wpływa na liczbę nowych związków.
Wpływu poszukiwać można także w zmianach kulturowych. Jeśli już nam się uda znaleźć odpowiedniego partnera, to na przeszkodzie staje bardzo często trudna sytuacja materialna i brak możliwości wzięcia kredytu. Coraz większym wyzwaniem jest znalezienie dobrej pracy w małych miejscowościach. Powoduje to drastyczny wzrost cen mieszkań w największych ośrodkach. Wśród barier coraz częściej wskazuje się także problemy z płodnością młodych par. Kryzys demograficzny stanowi dziś jedno z najpoważniejszych wyzwań dla społeczeństwa. Czy znajdziemy lek na problemy zamożnych społeczeństw? Niestety, póki co niewiele wskazuje na to, że stanie się to w najbliższych latach.