Fakt, że populacja rosła (i rośnie) pomimo spadku globalnej dzietności, wiąże się z dłuższą oczekiwaną długością życia i niższą śmiertelnością dzieci. ONZ przewiduje, że globalna dzietność osiągnie minimalny poziom zastępowalności 2,1 do połowy stulecia. Według tych samych prognoz globalna populacja zacznie spadać pod koniec stulecia .

Tymczasem już teraz w wielu krajach współczynnik dzietności jest znacznie poniżej poziomu prostej zastępowalności pokoleń.

Największe problemy demograficzne mają kraje wysokorozwinięte

Najgorsza sytuacja demograficzna jest w Korei Południowej, Hongkongu, Makau i Portoryko. W tych krajach wskaźnik dzietności jest na poziomie poniżej 1, jak pokazują dane Banku Światowego.

W Japonii, innym azjatyckim kraju, który również zmaga się z niskim wskaźnikiem urodzeń, średnia liczba urodzeń na kobietę w 2023 r. pozostała na poziomie 1,2. To plasuje ten kraj wśród ponad 90 krajów na świecie, w których populacja nie rośnie niezależnie od imigracji.

W tej grupie znajduje się również wiele krajów z Europy (w tym Polska), obu Ameryk i Azji Południowo-Wschodniej. Większość krajów tracących płodność jest lepiej rozwinięta, a powody tego trendu obejmują większy dostęp do środków antykoncepcyjnych i większą liczbę kobiet, które zdobywają wykształcenie i podejmują pracę.

Afryka napędza świtowy wzrost populacji

Zupełnie odmienna sytuacja jest w krajach rozwijających się, gdzie wyższe wskaźniki płodności napędzają ciągły wzrost populacji na świecie.

Najwyższe na świecie wskaźniki płodności w 2023 r., na poziomie 6,1, miały Somalia, Czad, Niger i Demokratyczna Republika Konga. Na kolejnych pozycjach zestawienia Banku Światowego znalazły się Republika Środkowoafrykańska, ze wskaźnikiem na poziomie 6,0, Mali (5,6) i Angola (5,1).

Spośród 31 krajów na świecie, w których kobiety miały średnio 4 lub więcej dzieci, 29 znajdowało się w Afryce.