Z Rafałem Beneckim, głównym ekonomistą rozmawia ING Banku Śląskiego rozmawia Łukasz Wilkowicz

W nadchodzącym tygodniu najważniejszą sprawą dla naszego rynku finansowego zapewne nie będą dane makroekonomiczne, a nowy projekt budżetu na 2024 r.?

Tak.

Reklama

Na co będą zwracać uwagę analitycy i inwestorzy?

Najważniejszy element to o ile zostanie podniesiony planowany deficyt i o ile wzrosną potrzeby pożyczkowe budżetu. Już w wersji poprzedniego rządu deficyt był spory, ale wygrana nowej koalicji będzie oznaczała realizację nowych obietnic wydatkowych. Rynki mają tego świadomość. Czekają po prostu na wielkość deficytu.

Potrzeby pożyczkowe mogą wynieść 7,5 proc. PKB

Czego się można spodziewać?

My założyliśmy, że deficyt wzrośnie o prawie 1,5 pkt proc. PKB, z 4,5 na 6 proc., co przekłada się na wzrost potrzeb pożyczkowych do 7,5 proc. PKB, czyli 275 mld zł netto. To kombinacja nowych wydatków w wysokości ok. 1 proc. PKB i pewnych wątpliwości co do dochodów. One mogą wyglądać nieco słabiej niż zakładał odchodzący rząd.

W ostatnim czasie rozmawialiśmy z wieloma klientami-inwestorami. I wydaje mi się, że oczekiwania rynkowe są zbliżone do naszych. Wielu inwestorów, zwłaszcza zagranicznych, w ostatnim czasie podchodziło do polskiego rynku długu bardzo ostrożnie właśnie z uwagi na wysokie potrzeby pożyczkowe. Wstrzymywali się z decyzjami co do zakupów obligacji. Obawiali się, że to aktywo potanieje, bo podaż będzie duża.

Co mogłoby zmienić nastawienie?

Jeśli nowe wydatki okażą się mniejsze niż 1-1,5 proc. PKB, już to będzie pozytywny news. Na 1 proc. PKB można szacować nowe elementy wydatkowe, jakie premier wymienił w expose.

Pozytywnie mogłyby oddziaływać wskazówki, jak może wyglądać polityka budżetowa w dalszej perspektywie – 2025 rok i później. Intuicyjnie zakładamy, że do wyborów prezydenckich, które są w 2025 r., dużych oszczędności nie będzie. Ale są pewne pozytywne w sumie sygnały.

Jakie?

Na przykład przemilczanie tematu zapowiadanego w kampanii wyborczej podwojenia kwoty wolnej w PIT. Wszyscy chcielibyśmy wiedzieć więcej na temat tego, na czym ma polegać pomysł zapowiedzianej przez Donalda Tuska Rady Fiskalnej. Plan jej utworzenia można odbierać jako wskazówkę, że w przyszłości polityka fiskalna będzie w bardziej technokratycznych rękach. Oczywiście, wszystko zależy, jaka będzie sprawczość tej rady. Tego typu ciała istnieją w różnych krajach i nie wszędzie mają realne znaczenie.

Scenariusz napływu środków z UE może być bardziej optymistyczny

Na szczycie unijnym mieliśmy deklarację odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy. Premier zapowiedział, że przed końcem roku otrzymamy 5 mld euro zaliczki. To ma znaczenie dla inwestorów?

5 mld euro zaliczki na transformację energetyczną z programu Re-Power EU to wiadomość, którą znamy od pewnego czasu, wypłata tych środków nie wymagała także spełnienia kamieni milowych. Nową informacją, jaką usłyszeliśmy od minister Połczyńskiej-Nałęcz, jest złożenie wniosku o wypłatę środków w ub. tygodniu po to, żeby otrzymać środki już w na przełomie I-II kwartału 2024 r. Zakładaliśmy napływ środków z KPO, ale dopiero w połowie przyszłego roku ze względu na niepewność co do gotowości projektów, ale z tej wypowiedzi wynika że administracja unijna kolejny raz robi ukłon w stronę nowego rządu, a scenariusz dla napływu środków unijnych może być bardziej optymistyczny niż zakładały rynki finansowe.

Co jeszcze będzie wpływać na sytuację na rynku długu?

Trendy globalne. W ciągu ostatnich dwóch tygodni mamy duże umocnienie długu w największych gospodarkach. Motorem tych zmian są spadające oczekiwania i prognoz inflacyjne. W środę mieliśmy posiedzenie amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Rynki bardzo mocno zareagowały na jej zmianę nastawienia, który w żargonie nazywamy „pivot” Fed. Teraz jest oczekiwanie, że stopy procentowe w USA będą obniżane i to może już na przełomie I-II kwartału 2024 r. To jest czynnik, który i nam pomaga sfinansować potrzeby pożyczkowe. Ale jest pytanie, co będą pokazywały kolejne dane. Pewien test będzie już w najbliższym tygodniu, gdy zostanie opublikowana preferowana miara inflacji Fedu, tzw. deflator PCE. On może pokazać niższy odczyt niż ostatnia inflacja bazowa. To podtrzyma przekonanie na rynku, że Fed się szybciej przełamie i zacznie obniżać stopy.

W strefie euro trwa z kolei wyczekiwanie na sygnały poprawy koniunktury. W piątek były dane o PMI w największych gospodarkach eurolandu. One pokazały nieco słabszy sektor usług, choć pewne osłabienie jest tu typowe dla końcówki roku, ale też poprawę w przemyśle. To rezonuje z ostatnimi danymi z Azji. Na przykład wyraźnie poprawił się eksport Korei i Tajwanu, a także drgnęła produkcja przemysłowa w Chinach. W najbliższych dniach kluczowe będzie wskazanie indeksu IFO z gospodarki Niemiec. Jeśli on potwierdzi sygnały poprawy, to będzie dobra wiadomość również dla Polski – z uwagi na nasze powiązania z tamtejszym przemysłem.

Dynamika płac realnych jedna z najwyższych wśród głównych rynków wschodzących

Jakie będą najważniejsze dane u nas? Produkcja czy płace?

Jednak produkcja przemysłowa. My jesteśmy trochę bardziej optymistyczni niż rynek. Spodziewamy się, że roczna dynamika będzie podobna, jak miesiąc wcześniej.

Wtedy to było 1,6 proc., pierwszy wzrost w skali roku od stycznia.

W październiku pomogła korzystna różnica w liczbie dni roboczych w porównaniu z poprzednim rokiem. Teraz tego nie będzie, ale ponieważ są sygnały poprawy zarówno na zewnątrz, o tym już mówiłem, ale i w kraju – na przykład wyższy odczyt PMI, to nasze modele pokazują wynik podobny, jak w październiku. To będzie oznaczało dalszą stopniową poprawę w polskim przemyśle. I potwierdzenie, że ożywienie gospodarcze, które zaczęło się w połowie roku, stopniowo postępuje.

W tym tygodniu poznamy również dane o sprzedaży detalicznej za listopad.

Tu spodziewamy się wzrostu o 2 proc. w porównaniu z tym samym okresem ub.r. To będzie wynik minimalnie słabszy niż miesiąc wcześniej, ale w październiku pomagały jeszcze utrzymywane przed wyborami niskie ceny na stacjach benzynowych. Dlatego warto patrzeć na wszystkie inne komponenty poza paliwami. To one pozwolą stwierdzić, czy odradza się cykl konsumpcyjny.

Odradza się?

Widzimy dużą poprawę w zakresie dochodów do dyspozycji ludności. Realne dochody pracowników, emerytów, rencistów rosną prawie tak szybko, jak przed pandemią. Zatem w budżetach rodzin są podstawy, by konsumpcja stopniowo rosła. Widać też wzrost optymizmu konsumentów.

Jeśli chodzi o dochody, poznamy dane za listopad z sektora przedsiębiorstw. Zakładamy, że przeciętna płaca była o 11,2 proc. wyższa niż rok wcześniej.

W październiku był wzrost o 12,8 proc.

Październik i w tym względzie był specyficzny. Na wysokość średniej krajowej wpłynęły „bonusy” wypłacane przez odchodzącą ekipę w firmach państwowych. To zaburzało dane. Teraz wracamy do poziomu ok. 11 proc. Należy podkreślić, że realna dynamika płac jest u nas jedną z najwyższych wśród głównych krajów wschodząc