Gwałtowny wzrost gospodarki wschodzącej wraz z inflacją charakterystyczną dla rynku rozwiniętego – wskaźniki w Polsce budzą zazdrość Europy. Jak pisze Bloomberg, ta idealnie zrównoważona kombinacja nie będzie trwała dłużej.

„Reguła Złotowłosej” to zasada, którą ilustruje baśń „Złotowłosa i trzy niedźwiadki”. Bohaterka tej opowieści m.in. próbuje owsianki z trzech misiek należących do niedźwiadków – najbardziej smakuje jej ta „nie za ciepła, nie za zimna, ale w sam raz”. Stąd też pochodzi termin „złotowłosej gospodarki” – chodzi o jej idealną równowagę. Według Bloomberga można odnieść to do rozwoju gospodarki Polski. Jak wskazuje Dorota Bartyzel mimo to, że Polska była jedynym krajem w Unii Europejskiej, który uniknął recesji podczas światowego kryzysu finansowego, kończy się okres zrównoważonego wzrostu.

Od 2017 r. polska gospodarka rośnie o ok. 5 proc. rocznie przy rekordowo niskich stopach procentowych. Tymczasem np. Rumunia rozwija się szybciej, ale musi się liczyć z inflacją, a Czesi starają się osłabić inflację, przy czym ich gospodarka wcale nie jest tak kwitnąca. Bloomberg cytuje ekonomistę z Morgan Stanley, Pasquale’a Dianę: „Polska wygląda jak anomalia, nawet w kontekście środkowo-wschodnim.”

Inflacja zasadnicza wzrosła w maju o 2,4 proc. w porównaniu z rokiem wcześniejszym. To najwyższy poziom od półtora roku. Cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego jest określony jako 2,5 proc. (+/-1 pkt proc.). Zgodnie z logiką wyższa inflacja spowodowałaby wzrost stóp procentowych, co również ograniczyłoby wzrost gospodarczy. Jednak, jak pisze Bloomberg, prezes NBP Adam Glapiński jest niechętny wobec zaostrzania polityki pieniężnej. Nie bez znaczenia jest to, że obecnie trwa rok wyborczy. Niektórzy analitycy twierdzą, że inflacja osiągnie 3,5 proc. lub więcej – to poziom, który Glapiński nazwał „niewyobrażalnym”.

Eksperci przewidują, że – jeśli inflacja ustabilizuje się na poziomie około 2,5 proc., podczas gdy ekspansja gospodarcza prawdopodobnie spadnie do 3,5 proc. – Polska stanie się „nieco mniej atrakcyjnym” miejscem dla inwestycji. Nigel Rendell, analityk z Medley Global Advisors, komentuje, że to Polskę czeka „miękkie lądowanie”. Tłumaczy: „Jeśli bank centralny nadal nie będzie chciał rozważyć podwyżki stóp procentowych w dającej się przewidzieć przyszłości, złoty straci nieco swój regionalny blask”.

Reklama

Jak dotąd NBP jest niewzruszony. Glapiński odrzucił groźbę inflacji powyżej celu. Wszystko wskazuje jednak na to, że czynniki, które działają na korzyść polskiej gospodarki, nie będą trwały długo. Choć bezrobocie utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie, to setki tysięcy pracowników z Ukrainy utrzymywały presję płacową, a wielu z nich wkrótce może przenieść się do Niemiec. Z kolei zamrożenie cen energii może zostać zniesione.

>>> Czytaj też: Polski obiad coraz droższy. Ceny żywności rosną już skokowo