Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI) prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych obniżył się ze 100,6 pkt w sierpniu do 99,4 pkt we wrześniu. Jak podkreślili analitycy Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC), jest to drugi spadek WPI z rzędu, przy czym nieco silniejszy niż przed miesiącem.

Jak przekazali analitycy, nie oznacza to obniżenia poziomu inflacji, a jedynie wskazuje na możliwość jej wolniejszego wzrostu jesienią tego roku. Ponowne odbicie inflacji może - zdaniem BIEC - nastąpić na przełomie roku i w pierwszych miesiącach 2023 r.

"Obecnie na siłę presji inflacyjnej w większym stopniu oddziałują czynniki wewnętrzne niż te płynące z otoczenia naszej gospodarki. W kierunku wolniejszego tempa wzrostu cen działać będzie gwałtowne spowolnienie gospodarki i słabnący popyt. Jego stymulowanie poprzez mnożenie kosztownych programów rządowych przeciwdziała tym tendencjom i wyraźnie spycha gospodarkę w kierunku stagflacji" - ocenili eksperci BIEC.

Zwrócili uwagę, że stagflacja jest najczęściej określana jako spowolnienie gospodarcze lub recesja połączona z jednoczesnym wzrostem cen, jednak w gruncie rzeczy zjawisko wzrostu cen przy jednoczesnym wyraźnym osłabieniu aktywności gospodarki to tylko objaw stagflacji.

Reklama

"Istota (stagflacji) polega na zaburzeniu rynkowych mechanizmów ustalania cen. I z takim zjawiskiem mamy do czynienia w polskiej gospodarce. Przejawia się to w zmonopolizowaniu szeregu sektorów gospodarki, chociażby takich jak sektor energetyczny, przetwórstwa ropy naftowej oraz w znacznym stopniu sektor bankowy. Drugi istotny czynnik zaburzający mechanizm ustalania cen to mnożenie programów pomocowych dedykowanych szerokiemu gronu odbiorców, mających w gruncie rzeczy charakter politycznego oszustwa. Rząd wmawia obywatelom, że rozdzielając pieniądze na prawo i lewo, niesie ulgę społeczeństwu w warunkach rosnących cen i jednocześnie walczy z inflacją. Jednak naprawdę dokłada jedynie paliwa inflacjogennego i przedłuża stan wysokiej i rosnącej inflacji" - stwierdzili analitycy.

Wskazali, że osłabienie presji inflacyjnej obserwowane w ostatnich dwóch miesiąca jest konsekwencją przede wszystkim niższych oczekiwań inflacyjnych gospodarstw domowych i menedżerów przedsiębiorstw.

"Konsumenci już od pięciu miesięcy wyrażają nieco niższe oczekiwania inflacyjne niż na początku roku. Odsetek respondentów spodziewających się wzrostu cen zmniejszył się w ciągu ostatniego miesiąca z 90 do 87 proc. To niewielka zmiana i zapewne w dużym stopniu odzwierciadla wpływ oficjalnych przekazów rządu. Jest to jednocześnie jeden z wyższych wskaźników oczekiwań inflacyjnych konsumentów wśród krajów Unii Europejskiej. Średnio w krajach UE 82 proc. respondentów oczekuje wzrostu cen w najbliższej przyszłości" - zauważyli eksperci.

Dodali, że przewaga firm planujących podwyżki cen nad odsetkiem przedsiębiorstw planujących ich redukcję spadła z 42 proc. w kwietniu br. do około 26 proc. obecnie.

"Zmniejszająca się tendencja do podnoszenia cen wynika zapewne z ustabilizowania się cen surowców na światowych rynkach oraz z coraz wyraźniejszych sygnałów świadczących o słabnącym popycie. Stabilizacja oczekiwań inflacyjnych przedsiębiorców może być jednak zjawiskiem krótkotrwałym. Raptowny wzrost kosztów produkcji, wynikający z wyższych rachunków za energię, gaz i niektóre surowce, zmusi wielu przedsiębiorców do podniesienia cen lub zamknięcia działalności" - uważają analitycy.

Sygnalizują, że zagrożeniem są rosnące ceny żywności. Wśród rodzimych przedsiębiorców produkujących żywność co trzeci w najbliższym czasie zamierza podnieść ceny - zaznaczyło BIEC.