Czekam na potwierdzenie struktury wzrostu. Przede wszystkim: na ile w końcówce roku spowolniła konsumpcja gospodarstw domowych, co sugerowały dane całoroczne i zagregowane, które już od pewnego czasu znamy. One wskazują, że wzrost PKB w IV kw. na poziomie 1 proc., a nie wyraźnie wyższy, jak wcześniej się spodziewaliśmy, był związany właśnie ze słabszym popytem konsumpcyjnym, który mógł nawet otrzeć się o spadek w ujęciu rocznym. Ale nawet jeśli tak było, to zakładam, że to przejściowe zjawisko. Styczniowe, lepsze od oczekiwań dane o sprzedaży detalicznej już zdają się to potwierdzać. Dane za IV kw. są istotne o tyle, że one pokażą, jak konsumpcja przekłada się na „momentum” wzrostu gospodarczego. A to będzie ważne dla wyniku w całym bieżącym roku.
Dopuszczam też rewizję w górę danych o całym PKB.
Tempo wzrostu wartości dodanej było w ubiegłym roku wyraźnie wyższe niż PKB. Może pojawił się jakiś problem z oszacowaniem realnego wkładu tego, co różni obie te zagregowane miary aktywności gospodarczej, , czyli różnicy podatków i dotacji. To w pewnym sensie kwestia techniczna, ale może sprawić, że GUS zdecyduje się lekko skorygować jedno albo drugie, czyli PKB lub wartość dodaną, z tym, że stawiałbym na to pierwsze. Na razie, zgodnie z wstępnymi danymi, różnica w dynamice PKB i wartości dodanej jest najwyższa w historii danych dostępnych dla Polski.
W przemyśle będzie lepiej, ale jeszcze nie teraz
Po wynikach dla Niemiec, które poznaliśmy ostatnio – dużo słabszych od oczekiwań i słabszych niż w styczniu, po rozczarowaniu danymi o produkcji przemysłowej w Polsce w styczniu – trudno oczekiwać pozytywnego zaskoczenia. Zamówienia przemysłowe w Polsce też nie wyglądają najlepiej. Więc może być stabilizacja PMI, może być lekki spadek.
Ale wskaźnik spada. Po słabych danych z Europy Zachodniej, nie tylko z Niemiec, ale i z Francji, gdzie przemysłowa koniunktura ciągle wskazuje na spadki aktywności , trudno oczekiwać, że odczujemy szybką poprawę w kraju. Choć z czasem sytuacja się zmieni m.in. dzięki działaniu czynników krajowych: pojawią się środki z Unii Europejskiej, mówiłem już o oczekiwanym odbiciu konsumpcji. Nie bez powodu wszystkie szacunki wskazują, że nasz PKB w tym roku będzie wyraźnie wyższy niż w ubiegłym. Tę poprawę powinny też odczuć firmy w kraju.
Jeśli w I kw. pojawi się odbicie konsumpcji, to być może już w II kw.
Scenariusz przyśpieszenia PKB dzięki odbiciu konsumpcji pozostaje aktualny
Moim zdaniem z punktu widzenia wzrostu PKB w tym roku dużo ważniejsze niż słabsza produkcja było odbicie w sprzedaży detalicznej. Scenariusze rynkowe różnicą się co do skali wzrostu PKB w 2024 r., ale wszystkie zakładają odbicie popytu konsumpcyjnego Dane za grudzień postawiły jednak znak zapytania czy scenariusz odbicia zacznie się szybko materializować. Gdyby styczeń też wypadł poniżej oczekiwań, wskazywałoby to, że jeszcze trzeba poczekać. Ale te styczniowe dane były już niezłe. Scenariusz szybszego wzrostu PKB na odbiciu popytu konsumpcyjnego pozostaje aktualny.
Grudzień był najlepszy od 1990 r. Widać, że stopa bezrobocia jest na historycznych minimach. Wydaje mi się, że w takich warunkach trudno będzie mocno zejść w dół. Rynek pracy jest poniżej bezrobocia równowagi. Mamy rynek pracownika. To, z czego powinniśmy się cieszyć, to fakt, że stopa raczej nie wzrośnie. Być może, jeśli gospodarka mocniej ruszy w ujęciu realnym, nieco wzrośnie presja na wynagrodzenia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę niekorzystne trendy demograficzne.
W ujęciu nominalnym spodziewam się w tym roku dwucyfrowego tempa wzrostu wynagrodzeń, ale to będzie 11-12 proc., nieco poniżej wyniku z ubiegłego roku. Kluczowe jest to, że przy tym spadku inflacji, jaki ostatnio widzimy, mocno przyśpieszyły wynagrodzenia realne. Pracownicy odczuwają, że siła nabywcza rośnie. Ten efekt będzie się utrzymywał. Pamiętajmy, że w ubiegłym roku zwłaszcza w pierwszej połowie, tego nie było. Teraz efekt wpływu na realne poczucie siły nabywczej jest silny. Przyrost siły nabywczej może nawet trochę wyhamować oczekiwania płacowe w ujęciu nominalnym.
Spowolnienie dezinflacji w USA może być tylko chwilowe
Najważniejszy będzie tzw. deflator PCE w Stanach Zjednoczonych.
Po wyższych od konsensusu odczytach inflacji konsumenckiej – CPI i producentów – PPI oczekiwania przesunęły się w górę. Teraz rynek spodziewa się wzrostu o 0,4 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem dla komponentów bazowych tego deflatora .
Oczekiwania rynkowe od początku roku dość mocno się zmieniły. My cały czas zakładaliśmy, że jeśli zobaczymy w USA obniżki stóp w tym roku, to nie większe niż łącznie o 1 pkt proc. Na razie rynek skorygował oczekiwane obniżki właśnie w naszym kierunku, choć wcześniej wyceniał obniżki nawet o 1,5 pkt. proc. Amerykańska gospodarka jest silna. Pojawiają się rysy, jak styczniowy odczyt sprzedaży detalicznej, ale wysoki wzrost płac, dobre wskaźniki PMI pokazują, że oczekiwania silniejszego spowolnienia w USA na razie trzeba odłożyć na półkę. I kwartał będzie dobry, co da Fedowi przestrzeń do wstrzymania się z pierwszymi obniżkami.