Od początku 2018 r. zatrzymanych zostało ponad 20 menedżerów średniego i wysokiego szczebla, którzy pracowali w spółkach z udziałem Skarbu Państwa – wynika z danych zebranych w prokuraturze i CBA. Zarzuty sprowadzają się do nieprawidłowości i działań na szkodę spółki. Żadna ze spraw nie zakończyła się jeszcze wyrokiem. Większość zatrzymanych wyszła z aresztów mimo protestów prokuratury. Jak ustaliliśmy, szykują się kolejne zatrzymania – m.in. w energetyce i górnictwie.

Nadmuchany balon

Karniści podkreślają, że choć łatwo postawić zarzuty białym kołnierzykom, to obronić akt oskarżenia w sądzie może być trudniej. Zwłaszcza gdy na ławie oskarżonych zasiadają prezesi dużych spółek, a zarzuty dotyczą kwot niewielkich jak na skalę działalności firm. W przypadku zatrzymania Pawła Olechnowicza (zgadza się na podawanie nazwiska), byłego wieloletniego prezesa Lotosu, spółki obracającej miliardami złotych, gdzie zarzut dotyczy niegospodarności na 246 tys. zł.
– W prawie karnym mówimy o odpowiedzialności indywidualnej danej osoby za jej czyn. Nie każdy błąd pracownika obciąża przełożonego. Nawet jeśli doszło do nieprawidłowości, zawsze musimy ustalić, czy dana osoba mogła je przewidzieć i czy mogła im zapobiec, stosując się do reguł zarządzania spółką – wyjaśnia dr Mikołaj Małecki, karnista z Wydziału Prawa i Administracji UJ, autor bloga Dogmaty Karnisty. Oznacza to, że aby odpowiadać za „winę w nadzorze”, trzeba postąpić wbrew regułom i przepisom, które regulują pracę danej spółki. – Im większa struktura, tym więcej ogniw pośrednich ponoszących indywidualną winę – tłumaczy dr Małecki.
Reklama
Podobnie twierdzi dr Jan Sobiech z Wydziału Prawa i Administracji UKSW. Przy rozważaniach o odpowiedzialności karnej białych kołnierzyków należy patrzeć na brzmienie art. 296 par. 1 i 2 k.k. Penalizowane jest niedopełnienie obowiązków: „Kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej niemającej osobowości prawnej, przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, wyrządza jej znaczną szkodę majątkową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
Jeżeli zaś sprawca przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Gdy działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, grozi mu kara od 6 miesięcy do 8 lat. Skuteczną metodą obrony może się jednak okazać wykazywanie przez oskarżonych, że decyzje, których dotyczą zarzuty, podejmowali co najwyżej wicedyrektorzy departamentów (którym będzie można przypisać odpowiedzialność karną).
Byli prezesi, z którymi rozmawiamy, mówią, że mimo bycia prezesem nie da się wiedzieć o wszystkim. – Nie odczuwam strachu, bo kolokwialnie mówiąc, nie mam nic za uszami. Ale zdaję sobie sprawę, że mogę być aresztowany w celach politycznych, jeśli rządzący będą mieli taką potrzebę – mówi DGP Mirosław Taras, były prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka i Kompanii Węglowej, dziś w prywatnym biznesie (australijska firma górnicza Prairie Mining).
– Jestem wdzięcznym obiektem. Szefowałem dwóm dużym firmom o obrotach ponad 2 mld zł (w Bogdance) i ok. 10 mld zł (w KW). A w każdej może dojść do jakichś nieprawidłowości, o których zarząd nie ma bladego pojęcia, ale oskarżyć go można. Do tego byłem kandydatem z list PO do Parlamentu Europejskiego. Nic, tylko aresztować i obrzucić błotem – dodaje i wskazuje, że najprostszy zarzut to zawsze niegospodarność, a w jego przypadku np. sprzedaż przez KW kopalni Knurów-Szczygłowice Jastrzębskiej Spółce Węglowej za zbyt małe pieniądze (1,49 mld zł).

Agenci tylko pracują

Oburzenie społeczne wywołuje sposób dokonywania zatrzymań. Prawnicy jednak przekonują, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jakkolwiek zatrzymania o szóstej rano stały się znakiem rozpoznawczym służb, to w takim działaniu jest wiele logiki.
Adwokat Łukasz Wiśniewski, wspólnik w kancelarii Chojniak i Wspólnicy, podkreśla, że przy zatrzymaniu dla funkcjonariuszy najistotniejsza jest skuteczność. A przyjście do czyjegoś domu o szóstej, choć może się wydawać przesadzone, jest metodą i skuteczną, i możliwie najmniej inwazyjną dla zatrzymywanego.
– Funkcjonariusze mają większą szansę zastać kogoś w domu. I z reguły nie ma tam osób postronnych, co ułatwia przebieg czynności. Przyjście do czyjegoś miejsca pracy w środku dnia i zatrzymanie na oczach współpracowników byłoby też postrzegane jako złośliwość. No i często dokonuje się kilku zatrzymań do danej sprawy równocześnie. Skoordynowanie czynności na godz. 6 rano ułatwia przebieg – wyjaśnia mec. Wiśniewski.
A czy konieczne jest zakładanie kajdanek? Wielu zatrzymanych się na to skarży. Uważają, że „bransoletki” im urągają. Wiśniewski zaleca powściągliwość przy zakładaniu kajdanek menedżerom. Zdarzają się przypadki, gdy sądy uważają to za przesadę. Zarazem jednak – podkreśla adwokat – trzeba pamiętać, że funkcjonariusze przejmują odpowiedzialność za zatrzymanego. Z ich punktu widzenia założenie kajdanek zmniejsza ryzyko narażenia się na odpowiedzialność za niedopełnienie obowiązków, gdyby ten zrobił krzywdę sobie bądź komuś innemu.
Z podobnych przyczyn nie pozwala się zatrzymywanym korzystać z toalety bez obecności funkcjonariusza. Wewnętrzne uregulowania policji oraz służb specjalnych zostały zaostrzone po samobójstwie byłej minister budownictwa Barbary Blidy. – Zakładanie kajdanek ułatwia pracę. Niweluje też ryzyko. Ludzie w stresie zachowują się w sposób nieprzewidziany – wyjaśnia były funkcjonariusz policji, który odszedł ze służby w stopniu nadkomisarza. I opowiada, że wielokrotnie zdarzało się, iż zatrzymani starali się zrobić sobie krzywdę. Z reguły po to, by później skarżyć funkcjonariuszy o znęcanie się nad nimi.

Wizerunkowa rysa

Zupełnie inną optykę prezentują przedstawiciele biznesu. – Każde zatrzymanie polityka czy znanej osoby należy określić jako rodzaj publicznej śmierci klinicznej. Niektórym udaje się reanimować, czasem poprzez znanych znajomych lub osoby ze styku polityki i biznesu. Innym rozwiązaniem jest po prostu przebranżowienie. Nawet jeśli, jak to bywa najczęściej, nie są potem stawiane poważne zarzuty, to już sam fakt opisywanego przez media zatrzymania wystarczy, by sprawa wizerunkowo się do nich przykleiła – mówi DGP Maurycy Seweryn z Warszawskiej Grupy Doradców PR, ekspert ds. wizerunku i marketingu politycznego.
Jego zdaniem w Polsce zarzuty i podejrzenia o korupcję z punktu widzenia społecznego postrzegania są na równi z pobiciem, gwałtem, molestowaniem. – Nie jest ważne, czy zarzuty się potwierdzą. W społecznej percepcji wszystko to zalicza się do kategorii „niewybaczalne” i jest się już na zawsze kojarzonym z osobą zatrzymaną – dodaje ekspert.
Wystarczy przypomnieć sobie sprawy dotyczące potencjalnej korupcji sprzed dekady, np. w górnictwie, gdzie niektórzy do dziś czekają na wyroki, a ich kariery skończyły się właśnie wtedy. Jeden z zatrzymanych jakiś czas temu menedżerów mówi, że to cios zawodowy, po którym nie jest łatwo się podnieść. – Zwłaszcza gdy zarzuty są wyssane z palca – zaznacza (jego sprawa jest w toku).
Zapytaliśmy Prokuraturę Krajową o ostatnie wzmożenie zatrzymań i o to, czy osób, które są podejrzane, nie można by najpierw wezwać na przesłuchanie. „Zgodnie z przepisami k.p.k. prokurator zarządza zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie osoby podejrzanej, jeśli zachodzi uzasadniona obawa, że może utrudniać postępowanie, ale również wtedy, gdy zachodzi potrzeba niezwłocznego zastosowania środka zapobiegawczego. Zatrzymanie podejrzanych to sposób na dojście w śledztwie do prawdy i zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania przygotowawczego” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego PK.
Śledczy tłumaczą, że przesłuchanie podejrzanych w warunkach, w których nie będą mogli kontaktować się ze sobą i np. uzgadniać wspólnej wersji wyjaśnień albo w inny sposób utrudniać postępowania, jest możliwe tylko w sytuacji jednoczesnego ich zatrzymania.
Często czynności śledcze są prowadzone w ramach międzynarodowej pomocy prawnej. Materiał opiera się na wynikach kontroli skarbowych licznych podmiotów gospodarczych, trwających nawet do kilkunastu miesięcy. Dlatego prowadzenie postępowań w sprawach gospodarczych trwa zazwyczaj dłużej niż w sprawach kryminalnych.