Sprawa cyberataków na Polskę zaistniała publicznie na początku czerwca. Wówczas Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Podkreślił jednocześnie, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". Cyberataki były tematem m.in. niejawnej części obrad Sejmu, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej szef KPRM został zapytany m.in. dlaczego przez ponad miesiąc media musiały czekać, aż zajmie on stanowisko w sprawie ataków hakerskich i wycieku maili.

"Mogę państwa przeprosić za to, że wcześniej nie słyszeliście informacji" - powiedział Dworczyk. "Rzeczywiście do momentu zebrania podstawowych informacji, przynajmniej tych, które można przekazać, nie chcieliśmy szerzej na ten temat informować, po to żeby się nie opierać na niesprawdzonych informacjach. Potrzebny był czas rzeczywiście do zebrania takich informacji" - powiedział.

Reklama

Zaznaczył zarazem, że w sprawie prowadzone jest śledztwo przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, a w jej imieniu prowadzi je ABW. Dodał, że on sam ma status osoby poszkodowanej w tym śledztwie.

"Mogę przeprosić za ten dyskomfort, zwłaszcza jeżeli zdarzyły się sytuacje, że kiedyś w sposób niedelikatny ktoś uniemożliwił dziennikarzowi zadanie pytania " - dodał Dworczyk.

Szef KPRM pytany był też o powody odwołania płk Krzysztofa Gaja. Media informowały, że płk Gaj - który od trzech lat był doradcą do spraw wojskowych w kancelarii premiera - po wybuchu afery mailowej pożegnał się z rządową posadą.

"Pan pułkownik był delegowany z Ministerstwa Obrony Narodowej do pracy w KPRM. Ta delegacja została przez MON cofnięta" - powiedział szef KPRM. Dopytywany, czy odwołanie płk Gaja nie jest potwierdzeniem prawdziwości maili, które były publikowane, Dworczyk powtórzył, że decyzje o delegowaniu bądź cofnięciu delegacji podejmuje MON.

Szef KPRM został też zapytany, kto był autorem pomysłu wysłania wojska na ulice w czasie protestów organizowanych przez przez Strajk Kobiet - taki wątek pojawił się w jednym z maili publikowanych po ataku hakerskim na jego skrzynkę mailową.

"Nie będziemy się odnosić do pojedynczych materiałów, bo to jest jeden z celów atakującego: wprowadzanie dyskusji, słowo przeciwko słowu, tłumaczenia, co jest prawdziwe, co jest zmanipulowane, co jest całkowicie fałszywe. W związku z tym, do tego nie będziemy się odnosić" - oświadczył Dworczyk.

Odpowiadając na kolejne pytania w tym temacie Dworczyk poinformował, że pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński w porozumieniu z szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim opracowali pakiet różnego rodzaju rozwiązań, które mają poprawić ogólną ochronę w całej domenie rządowej, państwowej.

Dworczyk oświadczył też, że warto mówić o wnioskach na przyszłość. W tym kontekście wskazał, że będzie na pewno bardziej analizował i starał się rozgraniczyć wszędzie gdzie jest to możliwe obszar - z jednej strony partyjno-polityczny, z drugiej - urzędniczy.

Wcześniej Dworczyk stwierdził, że "bardzo często jest tak, że decyzje stricte administracyjne powiązane są z decyzjami politycznymi, partyjnymi" i "bardzo trudne do rozgraniczenia są te obszary". "Myślę, że nikt nie chciałby żeby z domeny KPRM czy innych ministerstw prowadzić stricte partyjną dyskusję. To byłoby niewłaściwe" - mówił.

"Warto zadbać maksymalnie o higienę rozgraniczania tych obszarów, zawsze kiedy to jest możliwe" - podkreślił szef KPRM.

Poinformował też, że "od kilku dni używa specjalnego klucza jako narzędzia, które ma gwarantować najwyższy stopień zabezpieczenia skrzynek mailowych".