Rewolucje zwykle nie wybuchają wówczas, gdy nędza i ucisk osiągają apogeum, lecz wtedy, gdy sytuacja zaczyna się lekko poprawiać, ale w sposób i w tempie, które nie spełniają oczekiwań społecznych. To prawidłowość znana politologom i historykom. Na Kubie też ostatnio zaczęło się, pod pewnymi względami, robić lepiej – więc najpoważniejsze od 1994 r. zamieszki nie powinny dziwić.
Po śmierci Fidela Castro oraz po niedawnym przejściu na emeryturę jego brata Raúla reżimowi zabrakło przywódczych autorytetów.
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.