Tak się składa, że Mariusza Kamińskiego co nieco za młodu znałem. Przyszedł do Instytutu Historii w Warszawie owiany legendą. Komuna go ostro represjonowała (acz jakoś przełknęła fakt, że studiował, i to w stolicy – taki to był totalitaryzm ostatniej dekady PRL).
CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP