Z Andrzejem Porawskim rozmawiają Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak
Miał pan okazję pracować z kilkoma rządami. Z którym było najtrudniej?
Andrzej Porawski - przez 22 lata sekretarz strony samorządowej w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego: Z obecnym. Dla mnie nie jest to trudność niespodziewana, bo w 2015 r. przeczytałem program wyborczy PiS. Wynikało z niego, że silne państwo to państwo scentralizowane. Ten program mi się nie podobał. Od zjazdu Solidarności w Gdańsku, od lat 1980-1981 przesiąkłem decentralizacją i uważam, że wzmacnianie państwa to przekazywanie tego, co możliwe, w dół. Góra powinna się zajmować wielką polityką, a nie szpitalami powiatowymi i szkołami podstawowymi. Nie zgadzamy się, by zastępować dochody własne samorządów pieniędzmi, o które trzeba się ubiegać w centrali.
Z Platformą Obywatelską współpraca układała się lepiej?
Nie bardzo. Dobra współpraca to była z rządem Hanny Suchockiej, która utworzyła Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego. I potem z rządem Jerzego Buzka, który wprowadzał kolejne etapy decentralizacji. Tam byliśmy rzeczywiście wysłuchiwani.
O co samorządowcy mają największy żal do rządu Donalda Tuska?
Ten rząd deklaratywnie był bardzo prosamorządowy. Tyle że bardzo niewiele z postulatów samorządowych udało nam się załatwić. Przykładowo w ramach akcji „Stawka większa niż 8 mld zł” apelowaliśmy do rządu, żeby zwiększył udziały w PIT w związku z tym, że poprzedni rząd PiS wprowadził ulgi w podatku dochodowym, które nie zostały samorządom zrekompensowane (na marginesie - historia lubi się powtarzać, jak widać). Najpierw próbowaliśmy lobbować w tej sprawie i napotykaliśmy na mur niezrozumienia, potem zebraliśmy ponad 300 tys. podpisów i skierowaliśmy do Sejmu projekt obywatelski. Ale ówczesna wiceminister finansów Hanna Majszczyk jako główna księgowa budżetu negatywnie zaopiniowała nasz projekt. I tak temat uśmiercono. Walczyliśmy o zmiany w oświacie, o subwencję - choć tu prawdziwa katastrofa nastąpiła dopiero za rządów PiS. Zabiegaliśmy też o zmiany w Karcie nauczyciela, w urlopach nauczycieli dla poratowania zdrowia… Premier Tusk przychodził na te spotkania i mówił: „Sami się z nimi dogadajcie”. Tak więc były deklaracje, niezła atmosfera na spotkaniach, ale niewiele z tego wynikało.
PiS jest bardziej sprawczy?
Tak, ale nie w pożądanych przez nas kierunkach.
Gdybyśmy wytyczyli oś, po jednej stronie jest rząd, a po drugiej samorząd, to gdzie jesteśmy ustrojowo?
Mamy silny samorząd, ale Polska jest w Europie krajem nietypowym: najsilniejsze są gminy. W większości krajów demokratycznych najsilniejsze są regiony, potem jest szczebel pośredni, jeśli istnieje, a gminy są najsłabsze. Tymczasem w Polsce ze zdecentralizowanych środków publicznych gminy mają 80 proc., powiaty 12 proc., a województwa 8 proc. Co więcej, w innych krajach Europy Wschodniej, które weszły do UE, przekazano samorządom tylko majątek służący bezpośrednio do wykonywania zadań. Na Litwie nawet tego nie przekazano, formalnie to majątek państwowy w zarządzie samorządu terytorialnego, a nie własny. W Polsce samorządy dostały na własność całkiem duży zasób nieruchomości: mieszkania komunalne, budynki użytkowe, które częściowo już dawno sprzedały, a częściowo nadal wynajmują. I to wszystko dzięki komunistom, ponieważ oni zgodzili się przy Okrągłym Stole tylko na gminy. Dlatego polskie są najsilniejsze w Europie.
Czyli jesteśmy takim europejskim dziwadłem?
Jesteśmy, ale ja jako rzecznik samorządu gminnego uważam, że to bardzo dobrze. Zasada pomocniczości państwa polega na tym, że sprawy powinny być jak najbliżej obywatela. Sprawy, którymi może się zająć sam, powinny być w ogóle w jego rękach. Z reguły szczebel wyższy niechętnie oddawał zadania w dół, natomiast w Polsce przekazano gminom wszystko, co było można w tamtym czasie. A potem powiatom to, co było ponadgminne. Z kolei województwa dostały w gestię sprawy regionalne, których na starcie w ogóle nie mieliśmy, dlatego że w Polsce nie było wcześniej autonomicznych podmiotów regionalnych.
Czy to jest podział marzeń?
Tak, on odpowiada zasadzie pomocniczości państwa. Oddano gminom tyle, ile było można.
Współpraca Anna Ochremiak