Mamy rok 2021. No, już właściwie 2022. Nad Wisłą od ponad sześciu lat rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Krytyków ma wielu - i to zatwardziałych. Wbrew formułowanym od zawsze i a priori kasandrycznym przepowiedniom działają oni otwarcie. W wielu opiniotwórczych środowiskach medialnych, artystycznych albo akademickich antypisizm jest wręcz w dobrym tonie. To dobrze. To bardzo dobrze. Tak powinien wyglądać demokratyczny, pluralistyczny kraj.
Jednakowoż mimo upływu sześciu lat i wprawienia w ruch naturalnych procesów zużywania się władzy, PiS ma wciąż mocne poparcie wśród obywatelek i obywateli. Wygrali kilka kolejnych wyborów. I to w warunkach rekordowej frekwencji. Kiedy - już ponad dekadę temu - w podobnej sytuacji był obóz polityczny Donalda Tuska, to po stronie ówczesnej PiS-owskiej opozycji działo się bardzo wiele. Wymieniony został cały ideowy korpus tzw. prawicy. Partia Kaczyńskiego wyciągnęła wnioski z kryzysu 2008 r., z rosnących nierówności, z problemów z solidarnością w Unii Europejskiej. I zaproponowała coś nowego.