20 sierpnia wypada w tym roku w sobotę. Na Węgrzech dzień ten jest oficjalnym świętem narodowym „upamiętniającym utworzenie państwa węgierskiego oraz jego założyciela, króla św. Stefana”. Czasem jest ono określane mianem „urodzin Węgier”. To najweselsze święto państwowe zostało mocno zawłaszczone przez prawą stronę sceny politycznej. Działo się to przede wszystkim w czasie pierwszej kadencji Fideszu (1998–2002) – na rok 2000 przypadało millenium utworzenia państwa.

Radość i resentymenty

Każdego 20 sierpnia ulicami Budapesztu przechodzi procesja z relikwią „prawicy” (węg. Szent Jobb) św. Stefana. Udział w niej biorą tysiące osób, a barwny korowód długo ciągnie się ulicami stolicy. Zwieńczeniem uroczystości jest msza na placu przed bazyliką pod wezwaniem tego świętego. To w jednej z bocznych kaplic spoczywa na co dzień jego prawa dłoń. Święty Stefan ma szczególne miejsce w historiografii. Przyjmuje się, iż to on jest pierwszym królem, twórcą węgierskiej państwowości. To za jego pośrednictwem kraj przyjął chrzest.
Z dzieciństwa pamiętam te obchody i autentyczną radość, która towarzyszyła tłumom na ulicach. Odbywało się mnóstwo koncertów, festynów, pokazy lotnicze. Dzień wieńczył pokaz sztucznych ogni, który zawsze robił ogromne wrażenie, szczególnie że trwał nawet 30 min. Koszt organizacji tegorocznego „największego pokazu sztucznych ogni w Europie” został utajniony na 10 lat. Wydaje się, że to dlatego, że wydatki nie licują z coraz trudniejszą sytuacją gospodarczą państwa.
Reklama
Kto tak naprawdę ma świętować w tym roku? Jaki obraz Węgier kreowany jest przez rząd i sympatyzujące z nim media (inna sprawa, czy taki archetyp w ogóle istnieje)? Niech punktem wyjścia będzie oferta kulturalna, która została przygotowana przez władze z okazji 20 sierpnia. Jak czytamy na oficjalnej stronie rządu, przy ul. Konstytucji będzie można obejrzeć odrestaurowany, a zbudowany w 1938 r. „Złoty pociąg” (Aranyvonat). Na tej samej ulicy powstanie Promenada Miast, przy której powiewać będzie 348 flag symbolizujących węgierskie miejscowości. Poza tymi współczesnymi przy promenadzie staną instalacje nawiązujące do 102 miast historycznych, które były częścią Królestwa Węgier do 1920 r., tj. podpisania traktatu z Trianon, na mocy którego Węgry utraciły po I wojnie światowej dwie trzecie terytorium i mieszkańców. Trzeba wiedzieć, że w 2020 r. (to jest w stulecie traktatu) przy ul. Konstytucji odsłonięto ogromny pomnik, na którym wyryto nazwy wszystkich utraconych 4 czerwca 1920 r. miast. Znaleźć tam możemy np. Nedec, czyli Niedzicę (woj. małopolskie) – Polsce przypadło dokładnie 589 km kw. ziem węgierskich (część Orawy i Spiszu).
Państwo ma oczywiście prawo do kultywowania swojej tożsamości i pamięci historycznej, jednak przez ostatnie lata na Węgrzech w coraz większym stopniu do głosu dochodzi komponent rewizjonistyczny, a także „historyczne zapomnienie”.
Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.