Proces Sapiegi toczy się za zamkniętymi drzwiami. W materiałach sprawy są rzekomo treści, uznane za „ekstremistyczne”.

Sapiega, która jest obywatelką Rosji, usłyszała zarzuty z siedmiu artykułów białoruskiego kodeksu karnego. Jest oskarżana m.in. o podżeganie do nienawiści, „organizowania przemocy i groźby użycia przemocy” wobec funkcjonariuszy, sędziów, urzędników, dziennikarzy.

Kobieta zgodziła się na współpracę ze śledztwem. Później, pomimo aresztu, występowała w mediach państwowych, m.in. przyznając się do prowadzenia kanału w komunikatorze Telegram, który ujawniał dane personalne funkcjonariuszy, a także sugerując, że za przymusowym lądowaniem samolotu linii Ryanair mogli stać byli współpracownicy Pratasiewicza z kręgów opozycyjnych.

Reklama

Sapiega zwróciła się również do białoruskiego lidera Alaksandra Łukaszenki z wnioskiem o ułaskawienie. Według niezależnych białoruskich mediów grozi jej co najmniej sześć lat więzienia. Media te sugerowały wcześniej, że po uprawomocnieniu się wyroku może ona zostać ułaskawiona lub poddana ekstradycji do Rosji.

Pratasiewicz to były współredaktor opozycyjnego kanału Nexta, uznanego przez władze białoruskie za "ekstremistyczny". Jego samego władze nazywały wcześniej "terrorystą". Już po aresztowaniu bloger wystąpił kilkukrotnie w mediach państwowych, przyznając się do winy i błędów, a także krytykując dawnych współpracowników z kręgów opozycyjnych.

Z informacji mediów wynika, że zarówno Sapiega, jak i Pratasiewicz początkowo przebywali w areszcie, jednak później zmieniono im środek zapobiegawczy na areszt domowy.