17 listopada o godz. 23.20 władze Alabamy wstrzymały egzekucję Kennetha Smitha, skazanego w 1988 r. na karę śmierci za udział w zabójstwie na zlecenie. Jako oficjalny powód odroczenia podano proceduralne sztuczki, którymi rzekomo posłużyli się obrońcy, by opóźnić moment podania zastrzyku z trucizną, a w rezultacie uniemożliwić zakończenie egzekucji przed północą, kiedy upływał termin wyznaczony przez sąd. W wydanym już po północy oświadczeniu gubernatorka Kay Ivey podkreśliła, że gdyby nie prawnicze gierki, „sprawiedliwość zostałaby wymierzona”. Prawdziwa przyczyna kary była jednak inna – i dużo bardziej złożona.
Smith został przyprowadzony do sali egzekucji w zakładzie karnym im. Williama Holmana przed godz. 20, gdy wciąż ważyły się losy odwołania złożonego przez jego adwokatów. Śmiertelny koktajl leków miał popłynąć żyłami skazanego, gdy tylko ostatnia ścieżka odwoławcza zostanie zamknięta. Władze więzienne kalkulowały, że nawet jeśli sąd apelacyjny zablokuje egzekucję, to zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy USA odwróci tę decyzję, bo tak do tej pory działo się w podobnych sprawach. Ich przypuszczenia potwierdziły się ok. godz. 22.20.
W sali egzekucji zaczyna się wyścig z czasem. Zgodnie z instrukcją skazanemu trzeba założyć dwa wenflony – jeden służy do podania trucizny, drugi jest na wypadek, gdyby pierwszy okazał się niedrożny. Funkcjonariusze wkłuwają się w żyłę w lewym ramieniu Smitha, ale kolejna igła nie może trafić w odpowiednie miejsce. Dźgają go wiele razy i pod różnymi kątami – w prawe ramię i dłoń, w stopy, w szyję, pod obojczykiem. Zabiegi te toczą się za zaciągniętymi kotarami, bez świadków, bo przepisy nakazują chronić tożsamość członków personelu egzekucyjnego, by nie spotkali się z retorsjami z powodu wykonywanej pracy. Stany stosujące karę śmierci na ogół odmawiają nawet podania, jakie mają oni kwalifikacje. Rodzina skazanego czy dziennikarze mogą zobaczyć za szybą tylko ostatni etap egzekucji: ciało z rozpostartymi ramionami, w których cewniki są już umieszczone. O tym, co się wydarzyło w sali egzekucji, wiadomo jedynie z relacji samego Smitha, który przekazał ją telefonicznie dziennikarce magazynu „The Atlantic” w Alabamie, oraz z pism sądowych.
40 minut przed północą władze zakładu karnego dochodzą do wniosku, że nie zdążą uśmiercić mężczyzny na czas, więc zarzucają próby wkłucia drugiej igły. Skazaniec, który od prawie czterech godzin leży przypięty do noszy w kształcie krzyża, dowiaduje się, że nie zostanie zabity.
Reklama
Tydzień później gubernatorka Kay Ivey zawiesza w swoim stanie wykonywanie wyroków śmierci do czasu zakończenia kompleksowego przeglądu procedur. Smith to trzeci z rzędu więzień w Alabamie, który przeżywa katusze w sali egzekucji i wraca do celi.

Nic nadzwyczajnego

Scenariusz, który rozegrał się w więzieniu Holmana, z uderzającą dokładnością przewidzieli jego adwokaci. W odwołaniach do sądów federalnych przekonywali, że instrukcje egzekucyjne są sformułowane tak ogólnikowo, że w praktyce pozwalają służbom penitencjarnych użyć wszelkich środków, żeby wbić się w żyłę przestępcy. Nawet go torturować.
Powołując się na opinię anestezjologa, podkreślali, że czynniki fizjologiczne (m.in. otyłość) nie tylko mogą poważnie utrudnić założenie ich klientowi wenflonu, lecz przede wszystkim narazić go na dojmujący ból i cierpienie.
Dokładnie taki przypadek wydarzył się w zakładzie karnym Holmana dwa miesiące wcześniej. Zastrzyk trucizny miał wtedy otrzymać Alan Eugene Miller skazany w 1999 r. za zamordowanie trzech współpracowników. Służby penitencjarne przez prawie półtorej godziny nakłuwały go po całym ciele, zanim przerwały egzekucję 30 minut przed północą. „Ile czasu – zdaniem oskarżycieli – konstytucja pozwala dźgać człowieka igłami, aby go zabić?” – dopytywali z gorzką ironią adwokaci Millera w skardze do sądu federalnego, w której szczegółowo opisali cierpienia klienta i nieudolność personelu egzekucyjnego.
Relacjonowali w niej m.in., jak funkcjonariusze posiłkowali się latarką w smartfonie, nie mogąc odnaleźć miejsca na skórze, gdzie byłaby widoczna żyła. Albo jak jeden z nich ustawił pionowo nosze, do których był przymocowany skazany, po czym wyszedł z pozostałymi na 20-minutową naradę, pozwalając tak wisieć 160-kilogramowemu ciału. Zdaniem obrońców Millera władze Alabamy świadomie naraziły go na potworny ból i cierpienie, bo priorytetem było dla nich terminowe wykonanie kary. Naruszyły więc VIII poprawkę do konstytucji, zakazującą wymierzania okrutnych i nadmiernych kar.
Powodem, dla którego personel więzienny dał w końcu za wygraną, zapewne nie był wyłącznie brak czasu. Możliwe, że miało to też związek z nieudolnością, jaką wykazał się podczas lipcowej egzekucji Joego Nathana Jamesa Jr., skazanego w 1999 r. za zabójstwo swojej dziewczyny. Zabijanie go trwało ponad trzy godziny. Gdyby nie to, że obrońcy mężczyzny już wcześniej wyczerpali ścieżki odwoławcze, służby zapewne nie zdążyłyby przed północą. Rzecznik więziennictwa w Alabamie przyznał potem, że pojawiły się trudności ze znalezieniem dojścia do żył, ale zapewnił, że funkcjonariusze „ściśle przestrzegali instrukcji” i że „nie zadziało się nic nadzwyczajnego”.
Dopiero prywatna sekcja zwłok przeprowadzona na wniosek rodziny Jamesa odsłoniła szczegóły zabiegów, którym poddano go, by wstrzyknąć truciznę. Według raportu ciało mężczyzny było pokryte bardzo licznymi śladami po nakłuciach i ciemnofioletowymi siniakami. W dwóch miejscach na ramieniu patolog rozpoznał rany wyglądające, jakby nacięto tam skórę, by odsłonić żyły. Joel Zivot, anestezjolog i ekspert od dożylnego uśmiercania, który brał udział w autopsji, tłumaczył w mediach, że to przestarzała metoda, a do tego niezgodna z procedurami egzekucyjnymi. Co więcej, lekarze podejrzewają, że James tak bardzo wił się z bólu, że funkcjonariusze podali mu silne środki uspokajające, choć przepisy na to także nie pozwalają. Ale inaczej trudno byłoby wyjaśnić, dlaczego jedyną oznaką życia mężczyzny, którą po odsłonięciu kotar w sali egzekucji spostrzegli siedzący za szybą dziennikarze, były lekkie drżenia: żadnych ruchów kończyn, mrugnięć powiekami ani ostatnich słów, o które zawsze są pytani skazani na śmierć.