Najbliższy tydzień, jeśli chodzi o dane makroekonomiczne, to będzie tylko bilans płatniczy za luty. Czego się pan spodziewa?

Adam Antoniak: Kolejnej nadwyżki. Naszym zdaniem nadwyżka będzie trochę niższa niż rok wcześniej, więc 12-miesięczne saldo w relacji do PKB nieznacznie się pogorszy (do ok. 1,3 proc. z 1,4 proc. PKB po styczniu). Główny powód niższej nadwyżki salda obrotów bieżących w lutym tego roku względem lutego 2024 to sytuacja w rachunkach dochodów, zarówno pierwotnych, jak i wtórnych. W dużej części jest to związane z niższymi transferami z Unii Europejskiej. Nadal nie dostajemy środków z unijnego budżetu na lata 2021-2027, a jak wiadomo pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy mają zacząć płynąć w II kwartale.

Co z eksportem, importem? Tu też mieliśmy ostatnio na ogół nadwyżki, ale dlatego, że import spadał szybciej niż eksport.
Reklama

I tu spodziewamy się nadwyżki. Liczymy, że w końcu eksport i import wyjdą na plus. Ale w skali całego roku zakładamy większe odbycie popytu krajowego niż zagranicznego, więc to import odbuduje się w większej skali niż eksport, co będzie oznaczało ujemny wkład eksportu netto do wzrostu gospodarczego. Prognozujemy, że w lutym eksport wyrażony w euro wzrósł o 2,1 proc. w skali roku, a import o 2,2 proc.

Szykowanie gruntu pod cięcia stóp

To będzie ważny tydzień dla rynków finansowych na świecie. W czwartek poznamy decyzję Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. W piątek będą dane o inflacji w USA.

Inwestorzy cały czas się zastanawiają, kiedy rozpocznie się cykl łagodzenia polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych i Eurolandzie. Na początku roku niektórzy sądzili, że to może być marzec. Jesteśmy już w kwietniu i ten proces się nie rozpoczął. Teraz oczekiwania są takie, że obniżki stóp zaczną się w czerwcu.

Dane o inflacji w USA zapewne dostarczą kolejnych argumentów odwlekaniem cięć stóp. Oczekiwania są takie, że inflacja bazowa obniży się nieznacznie - do 3,7 proc. Ale obecnie rynki patrzą na “rozpędzenie” inflacji. Jeśli tu będziemy mieć miesięczny wskaźnik na poziomie 0,3 proc., będzie to oznaczało, że rosną niemal dwukrotnie szybciej o tempa, które byłoby spójne ze spadkiem inflacji do celu 2 proc..

Jak się patrzy na inflację w Stanach Zjednoczonych w połączeniu z mocnym rynkiem pracy - w piątek okazało się, że wzrost zatrudnienia w amerykańskiej gospodarce w marcu był powyżej prognoz (powstało 303 tys. etatów, to o połowę więcej od konsensusu rynkowego i najwięcej od 10 miesięcy - red.), a stopa bezrobocia obniżyła się do 3,8 proc., to nie widać argumentów za szybkim łagodzeniem polityki pieniężnej. Tym bardziej, że gospodarka cały czas zaskakuje na plus. Wygląda na to, że oczekiwanej jeszcze niedawno recesji nie będzie w najbliższym czasie.

Jak na tym tle wygląda sytuacja w strefie euro?

Tu inflacja też dość wyraźnie spada. W marcu wyniosła 2,4 proc. Ostatnie dane są korzystniejsze od prognoz EBC. W strefie euro trwają przygotowania do rozpoczęcia procesu łagodzenia polityki pieniężnej. Kilka dni temu mieliśmy publikację minutes z lutowego posiedzenia Rady Prezesów EBC. Widać w nich to przygotowywanie gruntu pod cięcia stóp. Znalazło się tam np. zdanie, że EBC więcej informacji będzie mieć w czerwcu. Rada Prezesów czeka zwłaszcza na dane o wynagrodzeniach.

Niepokojąca jest struktura inflacji w strefie euro. Ceny usług od listopada notują uporczywie wysokie wzrosty w okolicach 4 proc.

Wzrost cen energii to nie jest największy problem

U nas posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej odbyło się w środę i czwartek. Zmiany stóp nie było, główna stopa nadal wynosi 5,75 proc. Ale czy niższa od oczekiwań inflacja w Polsce - w marcu wyniosła 1,9 proc. w skali roku - może choć trochę zmienić nastawienie RPP?

Na chwilę obecną wydaje się, że nie. Krótkoterminowo perspektywy inflacyjne się rzeczywiście poprawiły. Wyniki są lepsze od najnowszej projekcji NBP. Ale cały czas jest duża niepewność co do drugiej połowy roku. Dziś jesteśmy w celu (2,5 proc., plus/minus 1 pkt proc. - red.), ale to przejściowe. I my, i bank centralny spodziewamy się w najbliższych miesiącach wyższej inflacji. Prezes Adam Glapiński podkreśla zwłaszcza zagrożenia związane z wzrostem cen energii. Nie wiem jednak, czy to największy problem.

Co jest ważniejsze?

Wycofanie rządowej tarczy w postaci zamrożenia cen energii podbije inflację, ale to już jest poza kontrolą polityki pieniężnej, jeśli wziąć pod uwagę opóźnienie w transmisji decyzji o stopach na gospodarkę.

W mojej ocenie główny problem to wysoka inflacja bazowa, która jest powiązana z sytuacją na rynku pracy. U nas, podobnie jak w strefie euro, widać to wysokim tempie wzrostu cen usług. Tyle że w Polsce skala tego problemu jest większa niż w innych krajach. Mamy dwucyfrowy wzrost płac, jedną z najniższych stóp bezrobocia w UE. To argumenty, żeby utrzymywać stopy na podwyższonym poziomie.

Jakiej inflacji spodziewacie się na koniec roku?

Kolejne miesiące to będzie wzrost. Podzielamy zdanie banku centralnego, że niepewność jest duża, bo nie wiadomo, jak będą wyglądały nowe rozwiązania chroniące konsumentów przed wzrostem cen prądu. Naszym zdaniem w drugiej połowie roku inflacja wzrośnie do 4-5 proc.

Co w takich warunkach będzie się działo ze stopami procentowymi?

Spodziewamy się, że najbliższe miesiące będą stały pod znakiem ostrożności w polityce pieniężnej w Polsce. Gdy będziemy widzieli, że perspektywy inflacyjne się poprawiają, że jesteśmy na ścieżce do trwałego spadku inflacji, może się zacząć dyskusja o obniżkach stóp. Ale to perspektywa końca tego roku. Obniżek spodziewałbym się w 2025 r. Stopy NBP mogą wtedy pójść w dół o 0,75-1 pkt proc.