Na koniec poprzedniego tygodnia zbliżały się do poziomów z początku stycznia i wzrost o 2-3 procent dałby nowe tegoroczne rekordy. Byłby to niezwykle optymistyczny sygnał zachęcający do dalszych zakupów akcji. Nowa fala popytu zostałaby z radością powitana przez polską giełdę, która od marca radzi sobie słabo. Warto zauważyć, że u nas poziomy z początku stycznia to 3400 pkt. na WIG20, a obecnie indeks ten ma 2908 pkt. Różnica niemal 500 pkt. pokazuje jak daleko nam do wycen z początku roku. Taki stan rzeczy zawdzięczamy głównie marazmowi, który objawia się małym obrotem. Czasem ledwo przekraczamy 800 mln PLN na całym rynku, a spółki małe i średnie zbierają niecałe 70 milionów złotych . W ubiegłym tygodniu jedną z przyczyn braku obrotu był oczywiście kolejny majowy długi weekend, ale taka sytuacja utrzymuje się praktycznie nieprzerwanie od początku kwietnia. Mimo tego ostatni tydzień potwierdził utrzymywanie się głównego indeksu warszawskiej giełdy w trendzie bocznym. Od 14.05 kiedy osiągnęliśmy poziom 3060 pkt. wszystkie sesje kończyły się negatywnie (nie licząc fixingowych sztuczek). Widać zatem, że przy braku zainteresowania ze strony dużych inwestorów będziemy zmierzać do dolnego ograniczenia trendu, który jest na poziomie 2830/40 pkt. Ten obszar to również minima z kwietnia. W przypadku przełamania tych poziomów należy oczekiwać testu marcowych dołków (2720 pkt.).

Zupełnym fenomenem ubiegłego tygodnia była ROPA. W ciągu zaledwie 5 dni zdrożała o 6,72 procent do rekordowych 135,09 USD za baryłkę. Za główną przyczynę wzrostu uznano znacznie mniejsze zapasy benzyny i destylatów w USA. Do tego incydentalnie dochodziły informacje o atakach partyzantów na rafinerie w Nigerii i prognozy huraganów dla Zatoki Meksykańskiej, co podbijało cenę. Największy udział miał jednak ten pierwszy powód. W dniu ogłoszenia wielkości rezerw (21.05) cena ruszyła z 128 dolarów i zatrzymała się dopiero tuż pod 135 USD. W całym szumie informacyjnym zginęła, moim zdaniem, bardzo ważna informacja. Obserwując LOP (ilość otwartych pozycji) na kontrakty terminowe na ropę widać było wyraźne zmniejszenie się tej wartości. Oznacza to, że wzrost został wygenerowany przez zamykanie pozycji krótkich przez graczy, którzy oczekiwali spadku ceny po tym jak w zeszłym tygodniu Arabia Saudyjska obiecała zwiększyć dzienne wydobycie o 300 tysięcy baryłek. Zmniejszenie się wolumenu powinno wpłynąć na zmniejszenie zmienności na tym rynku w najbliższych dniach. Jednak jak tylko gracze zobaczą potwierdzenie trendu wzrostowego to dołączą się i spotęgują go.

Rynek walutowy w zeszłym tygodniu zachowywał się dość spokojnie. EUR/USD wzrósł o 3 eurocenty do poziomu 1,58. Wypowiedzi członków ECB oraz Prezesa instytutu IFO dały wyraźnie do zrozumienia, że na obniżki stóp w strefie Euro nie ma co liczyć do czasu utrzymywania się wysokiej inflacji. Pojawiały się nawet głosy o możliwej podwyżce, która ograniczyłaby inflację (obecnie w E-Zone 3,3 proc.). Takie informacje jeszcze parę miesięcy temu wygenerowałyby silne wzrosty kursu euro, jednak sprawozdanie z posiedzenia FOMC sygnalizujące brak kolejnej obniżki stóp w USA chłodziło nastroje inwestorów. Krosy USD/PLN i EUR/PLN w środę przed świętem w Polsce wyraźnie się umocniły. Wyprzedaż złotego w tym dniu należy jedynie wiązać z chęcią realizacji zysków, a nie ze zmianą długoterminowego trendu aprecjacji złotówki. W tym tygodniu z uwagi na decyzję RPP i prawdopodobne (70 % szansy) podniesienie stóp do 6 proc. nie należy oczekiwać spadku wartości złotego. Fakt podwyżki został już zdyskontowany przez rynek, co widać po stopie WIBOR, która osiągnęła 6,44 proc. Rynek widzi zatem szanse nie na jedną, ale aż dwie podwyżki stóp, a następnie utrzymanie ich na poziomie 6,25 pkt. Tak wysokie stopy wpłyną wyraźnie na oprocentowanie kredytów i wysokość rat.

Paweł Cymcyk
Xelion. Doradcy Finansowi
Reklama