Gdy temat ucieczki na Białoruś sędziego Tomasza Szmydta już nieco przycichł i wiele osób zapomniało o oskarżonym o szpiegostwo byłym pracowniku Ministerstwa Sprawiedliwości, nazwisko to znów wyciągnął Roman Giertych. O Szmydtcie głośno zrobiło się w czwartek podczas posiedzenia tzw. zespołu ds. rozliczeń PiS.

Tomasz Szmydt wraca do gry

Zeznający przed zespołem sędzia Arkadiusz Cichocki, były kolega Tomasza Szmydta, przypomniał dwa wydarzenia, z którymi związane było nazwisko Szmydta. To właśnie on miał mieć dostęp do akt postępowania w sprawie wycieku danych z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w 2020 roku, kiedy to do sieci wydostały siędane 50 tysięcy osób, korzystających ze szkoleń organizowanych przez szkołę. Dodatkowo przypomniał, że przez ręce sędziego, który teraz za oazę wolności uważa Białoruś i Moskwę, przechodziły dane funkcjonariuszy służb specjalnych, którym odmówiono dostępów do informacji niejawnych. Gdy ci się od tych decyzji odwoływali, informacje o powodach odebrania im dostępów trafiały do rąk Szmydta. A to już, w ocenie ekspertów, prawdziwa bomba i skarb dla każdego obcego wywiadu.

- Takie ułomności występujące u funkcjonariuszy, to jest automatyczna dyskwalifikacja, szczególnie jeśli chodzi o kontrwywiad i wywiad. To są podstawy werbunkowe i jeżeli obca służba wejdzie w posiadanie takich rzeczy, to mają człowieka jak na widelcu. Wtedy można prowadzić wobec takiej osoby grę operacyjną, podstawiać mu rożne pokusy i takie coś można wykorzystać na wiele sposobów, od wplątania finansowego, poprzez zdjęcia itp. To jest matnia dla kogoś, kto w to wpadnie – mówi Forsalowi Robert Cheda, były oficer Agencji Wywiadu, przez lata pracujący w Moskwie.

Szpieg z dostępem do strasznych sekretów

W oczach eksperta, jeśli sędzia Szmydt miał taką wiedzę, to z pewnością na bieżąco przekazywał ją służbom, z którymi współpracował. I w żądnym wypadku nie trzymał dokumentów w legendarnej szafie do czasu ucieczki na Białoruś.

- Musiał te dane przekazywać, bo to są gorące kartofelki. Toczy się gra, kto pierwszy. Zawsze chodzi o to, aby te informacje jak najszybciej dostarczyć i wykorzystać do celów operacyjnych, zanim się przeciwnik zorientuje. On im tą ucieczką zawalił wszystko – mówi Cheda.

Mając już takie dokumenty w ręku i widząc, który z polskich funkcjonariuszy służb boryka się z jakimi problemami, obcy wywiad mógł przystępować do działania. Zaczynało się osaczanie takiej osoby, a jeśli docelowo odmawiała ona współpracy, to w bogatym podręczniku służb znajdowały się inne metody działania.

- To są tak zwane gotowe naprowadzenia osobowe i są do wykorzystania na rożne sposoby. Można chociażby skompromitować nasze służby i pokazać, jakie zatrudnia zdemoralizowane osoby. Mając informację, że ktoś jest uzależniony, to się nad nim pracuje, bo on jest zasobem wiedzy. Ten Szmydt to dla nich była żyła złota, jeśli chodzi o dane osobowe. Taka wiedza jest bezcenna – ocenia ekspert.

Rosjanie dadzą Szmydtowi nową pracę

Pojawia się jednak pytanie, czy po przekazaniu tak cennych danych i następnie po ucieczce na Białoruś, sędzia Szmydt dalej będzie Białorusinom i Rosjanom potrzebny. Już kilka dni po wyjeździe pojawiły się bowiem przypuszczenia, że wcześniej, czy później podzieli on los Emila Czeczki, dezertera z Wojska Polskiego, który również wybrał Białoruś, a kilka tygodni później znaleziono go powieszonego w mieszkaniu w Mińsku.

Wszelkie takie przypuszczenia Robert Cheda poleca włożyć między bajki. Rosjanie, którym dobry agent wyświadczył tak wielkie przysługi, będą go pielęgnować i pokazywać światu, że warto podjąć z nimi współpracę. A każdego, kto to zrobi, czekać ma świetlana przyszłość. Na potwierdzenie tej tezy wystarczy zerknąć na publikacje Tomasza Szmydta w mediach społecznościowych, w których chwali się, jak zwiedza Białoruś i Rosję i opowiada, jak tam jest cudownie. Jednak na samym sianiu propagandy w sieci rola Szmydta się nie skończy. Rosjanie dadzą mu do wykonania inne zadania.

- Poza tym, on będzie wykładał na Akademii Wywiadu Zagranicznego, czy FSB, opisując od podszewki system panujący w Polsce, czyli będzie im cały czas opracowywał, jak to się mówi w żargonie, sytuację wywiadowczą terenu, SWT. Pod tym się kryje wszystko, co może wykorzystać wywiad z wiedzy, jak czytać Polskę. Jak czytać ludzi, elity i to jest diabelnie bezcenne – mówi Robert Cheda.

W Polsce na Szmydcie ciąży zarzut szpiegostwa i współpracy z obcym wywiadem za co grozić może mu nawet dożywocie.