Te ogromne różnice widać nawet w sąsiadujących ze sobą regionach. W zamieszkiwanym przez niespełna 4,3 mln ludzi województwie śląskim w ciągu ostatnich 12 miesięcy urodziło się ok. 23 tys. dzieci, czyli mniej niż w liczącej 3,4 mln ludzi Małopolsce (ok. 25 tys.) i cztery razy mniej niż w okresie wyżów lat 80. XX wieku. Przyrost naturalny na Śląsku wynosi dziś minus 7 i jest niemal najniższy w Polsce (po Łódzkiem, a na równi ze Świętokrzyskiem), natomiast Małopolska ma najwyższy wskaźnik przyrostu naturalnego w Europie Środkowej – minus 2,5 na 1000 mieszkańców, co przy dodatnim saldzie migracji krajowych i zagranicznych sprawia, że jej populacja wciąż rośnie. To rzadkie na Starym Kontynencie.

Demografia Polski: spadek urodzeń w Wieliczce relatywnie niski, w Sopocie – rekordowo wysoki

W skali kraju prawdziwa przepaść zionie między rozrastającym się powiatem wielickim (gdzie masowo osiadają m.in. krakowianie) a Sopotem. W tym pierwszym w ciągu ostatnich 5 lat liczba urodzeń dzieci zmniejszyła się zaledwie o 7,7 proc. - przy średniej dla Polski wynoszącej blisko 33 proc., a dla Warszawy czy Gdańska – ponad 30 proc. Natomiast w Sopocie od 2019 r. liczba urodzeń spadła o… 53,2 proc.! To m.in. dlatego, że młodzi masowo wyprowadzają się z coraz droższego kurortu, by wynająć mieszkania po rodzicach i dziadkach turystom. Co ciekawe, zjawisko takie nie występuje w powiecie tatrzańskim – tu w ciągu ostatnich pięciu lat liczba urodzeń spadła relatywnie nieznacznie, bo tylko o 22 proc., czyli mniej niż w Krakowie; dla porównania w powiecie gorlickim ten spadek wyniósł 43,5 proc., a w oświęcimskim i chrzanowskim – blisko 40 proc. W jeszcze szybszym tempie znika Opolszczyzna oraz wiele powiatów na Śląsku.

W Forsal.pl porównaliśmy najnowsze dane GUS (za pierwsze półrocze 2025 r.) z danymi z roku 2010, by sprawdzić, jak bardzo zmieniła się w ciągu owych 15 lat liczba urodzeń. W przypadku całej Polski odnotowaliśmy spadek z 413,3 tys. do ok. 231,5 tys. - tyle dzieci urodzi się nad Wisłą, wedle trendów z połowy roku, w całym 2025 r. To najmniej od chwili odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r. Łatwo wyliczyć, że owe 231,5 tys. stanowić będzie nieco ponad 56 proc. populacji dzieci urodzonych w 2010 r. - co oznacza spadek o blisko 44 proc. w ciągu 15 lat. Ale ów regres nie jest równomierny. Sami zobaczcie:

O tyle zmalała liczba urodzeń w poszczególnych województwach:

  • Małopolskie - 33,55%
  • Mazowieckie - 34,78%
  • Podlaskie - 38,97%
  • Pomorskie - 40,37%
  • Dolnośląskie - 42,63%
  • Podkarpackie - 43,04%
  • Wielkopolskie - 43,48%
  • Opolskie - 44,57%
  • Łódzkie - 45,22%
  • Zachodniopomorskie - 48,87%
  • Lubuskie - 50,53%
  • Lubelskie - 51,07%
  • Kujawsko-pomorskie - 51,46%
  • Śląskie - 51,77%
  • Świętokrzyskie - 51,92%
  • Warmińsko-mazurskie - 55,43%

POLSKA - 43,98%

Między Małopolską i Mazowszem, gdzie spadek wyniósł ok. jednej trzeciej, a Lubuskiem, Lubelskiem, Kujawsko-Pomorskiem, Śląskiem, Świętokrzyskiem i Warmińsko-Mazurskiem, gdzie rodzi się PONAD DWA RAZY MNIEJ DZIECI niż 15 lat temu, jest po prostu przepaść.

ikona lupy />
Piramida wieku Polski na 30 czerwca 2025 r. Źródło: Raport GUS - Ludność. Stan i struktura ludności oraz ruch naturalny w przekroju terytorialnym w 2025 r. Stan w dniu 30 czerwca / Forsal.pl / GUS

Przyrost naturalny w Polsce: wszędzie ujemny, ale…

A teraz spójrzcie na przyrost naturalny (na 1000 mieszkańców). W całej Polsce jest on ujemny (minus 4,9). Ale większość, bo aż 10 województw, ma go poniżej tej średniej:

  • Łódzkie -7,3
  • Śląskie -6,9
  • Świętokrzyskie -6,9
  • Opolskie -6,3
  • Zachodniopomorskie -6,3
  • Kujawsko-pomorskie -6,3
  • Lubuskie -6,1
  • Lubelskie -6,0
  • Warmińsko-mazurskie -5,7
  • Dolnośląskie -5,5
  • Polska -4,9
  • Podlaskie -4,4
  • Wielkopolskie -3,8
  • Podkarpackie -3,6
  • Mazowieckie -3,4
  • Pomorskie -3,3
  • Małopolskie -2,5

Demografia Polski i jej skutki gospodarcze i społeczne

Przed przyspieszonym wyludnianiem wynikającym z najmniejszej w dziejach liczby urodzeń chroni Polskę rekordowa w najnowszej historii imigracja. Ale w rzeczywistości znaczący napływ ludzi z zewnątrz notuje tylko kilka regionów. W przypadku tzw. migracji wewnętrznej, czyli w ramach kraju, dodatnie saldo ma tylko pięć województw: mazowieckie, pomorskie, małopolskie, dolnośląskie i wielkopolskie, przy czym samo Mazowsze przyciaga dwa razy więcej ludzi z kraju niż jakikolwiek inny region. Z kolei najgorsze saldo migracji wewnętrznych mają województwa: lubelskie, warmińsko-mazurskie, świętokrzyskie i śląskie.

W przypadku migracji zewnętrznych (zagranicznych) jest podobnie, z tym że niemal cała Polska (z wyjątkiem Opolszczyzny) jest na lekkim plusie. Ten plus nie rekompensuje jednak nawet z śladowym zakresie efektów ujemnego przyrostu naturalnego, ani ujemnego salda migracji wewnętrznych. Ujmując rzecz najbrutalniej: nie dość, że w sześciu regionach Polski rodzi się o ponad połowę mniej dzieci niż 15 lat temu, a w siedmiu kolejnych o ponad 40 proc. mniej, to ludzie masowo stamtąd wyjeżdżają na Mazowsze, do Małopolski, na Pomorze, ewentualnie na Dolny Śląsk, rzadziej do Wielkopolski. I to nie gdziekolwiek tylko raczej do metropolii, czyli stolic i ich obwarzanków.

Co istotne, migracja ta obejmuje przede wszystkim młode kobiety, czyli potencjalne matki. W efekcie tzw. współczynnik feminizacji zbliża się w stolicach województw do 110 (kobiet na 100 mężczyzn), a w niektórych przypadkach jest nawet sporo wyższy, zwłaszcza że również migrantki i uchodźczynie z Ukrainy osiadły głównie w owych najsilniejszych demograficznie ośrodkach.

Skutki tej narastającej nierównowagi odczujemy (już odczuwamy) zarówno na rynku pracy, jak i w kilku kluczowych systemach: edukacji, ochrony zdrowia i opieki społecznej. Na wyludniających się terenach wkrótce nie będzie żadnych dzieci, wiec nie będą potrzebne ani porodówki, ani żłobki, ani przedszkola, ani szkoły. Kształcenie nauczycieli? Budownictwo mieszkaniowe? A dla kogo?

Mega wyzwaniem stanie się za to utrzymanie starzejącej się populacji w zdrowiu oraz wsparcie dla tych, którzy tracą samodzielność. A dziś wśród 80+, a zwłaszcza 90+ pełna samodzielność jest raczej wyjątkiem niż normą. Tymczasem w województwach, których najbardziej to dotyczy, w ogóle nie ma publicznej debaty na ten temat. O realnych działaniach nawet nie wspominam. To katastrofalne zaniechanie! Tym większe, że jeśli przyjrzymy się statystykom gminnym i powiatowym, to okazuje się, że sytuacja jest już dziś o piekło gorsza niż pokazują (i tak wstrząsające) dane wojewódzkie.

ikona lupy />
Roczniki emerytalne kontra populacja 18-latków w Polsce w kolejnych latach / Forsal.pl / Zbigniew Bartuś na podstawie danych GUS

Demografia Polski powiatowej: kto się wyludnia najszybciej, a kto nieco wolniej

Alarmujące od dłuższego czasu są badania prowadzone przez prof. Piotra Szukalskiego, znanego demografa z Uniwersytetu Łódzkiego. W najświeższym biuletynie („Demografia i gerontologia społeczna” nr 4/2025) zestawia ze sobą m.in. powiaty o największej i najmniejszej zmianie liczby urodzeń w latach 2019-2024, czyli na przestrzeni zaledwie 5 (tak - pięciu!) lat. Z analizowanych przez naukowca danych jasno wynika, że demograficzna zmiana przyspieszyła w Polsce właśnie w tym okresie – ale, podobnie jak w opisywanej przeze mnie wyżej, skali województw ma ona bardzo różne nasilenie w różnych miejscach kraju i regionów.

Najjaskrawiej widać to na Podkarpaciu, gdzie Rzeszów – zasilany stale młodymi kobietami migrującymi z mniejszych miejscowości oraz Ukrainkami – zanotował od 2019 r. rekordowo niewielki wśród stolic województw spadek urodzeń (o 14,3 proc.), natomiast w powiecie leskim i bieszczadzkim oraz w Tarnobrzegu ów spadek wyniósł 50 proc., a nawet więcej.

Jak to wygląda w skali całego kraju? Wśród miast wojewódzkich najmniejszy po Rzeszowie spadek urodzeń w ostatnich pięciu latach odnotował Kraków (o 25,4 proc.)., a trzecie miejsce na „pudle” zajmuje Wrocław (spadek o 28,2 proc.). Mniej niż 30 proc. urodzeń straciła jeszcze Łódź (29,1 proc.). Widać wyraźnie, że właśnie Łódź i całe województwo łódzkie, dotknięte klęską demograficzną w minionych dekadach, mocno wyhamowały w ostatnich pięciu latach tempo wyludniania – można to zauważyć zwłaszcza w Łęczycy, Łowiczu i Piotrkowie Trybunalskim, gdzie liczba urodzin spadła o mniej niż jedną czwartą, gdy w Bełchatowie – o blisko połowę, a w Skierniewicach o ponad 40 proc.

Największy spadek urodzeń wśród miast wojewódzkich nastąpił w ostatnich pięciu latach w Gorzowie Wielkopolskim (o 38,5 proc.) i Toruniu (o 37,1 proc.) oraz Opolu (o 37 proc.) i Olsztynie (o 36,7 proc.). Stratę powyżej 30 proc. odnotowały także: Bydgoszcz, Lublin, Zielona Góra, Białystok, Katowice, Kielce i Poznań, a także – uwaga! – Warszawa i Gdańsk (po 30,3 proc.). Straty poniżej 30 proc. miały tylko: Wrocław, Łódź, Szczecin, Kraków i Rzeszów.

Bastionami trzymającymi względnie wysoki poziom dzietności okazały się być w skali całego kraju: powiat wielicki (spadek o jedynie 7,7 proc.!), warszawski zachodni (o 10,3 proc.) i wrocławski (o 12,1 proc.), natomiast największy spadek urodzeń w ciągu tych pięciu lat odnotował GUS – uwaga! – w SOPOCIE (o 53,2 procent!) oraz powiatach hajnowskim (o 51,4 proc.) i leskim (o 50,6 proc.). Nasz topowy nadmorski kurort padł ofiarą własnego sukcesu: jest tak drogi i zarazem popularny wśród turystów, że mieszkańcom opłaca się wyprowadzić do Gdyni czy Gdańska i wynajmować mieszkania turystom przez okrągły rok.

Co ciekawe na Mazowszu do najbardziej dołujących powiatów należy – bardzo bogaty za sprawą Orlenu - Płock (spadek urodzeń o 38,1 proc. w ciągu 5 lat). Natomiast gminy wokół stolicy trzymają się ludnościowo najlepiej.

Jakie powiaty w skali województw wyludniają się najszybciej? (w nawiasie poziom urodzeń w relacji do odnotowanego w 2019 r.)

  • Dolnośląskie - karkonoski (51,2%), Jelenia Góra (53,2%), jaworski (53,4%)
  • Kujawsko-pomorskie - Włocławek (54,8%), radziejowski (56,7%), chełmiński (57,7%)
  • Lubelskie - hrubieszowski (54,1%%), parczewski (54,3%%), rycki (56,4%)
  • Lubuskie - żagański (55,5%), sulęciński (56,6%), słubicki (57,2%)
  • Łódzkie - bełchatowski (55,7%), Skierniewice (59,1%), piotrkowski (63,3%)
  • Małopolskie - gorlicki (56,5%), oświęcimski (61,2%), chrzanowski (62,2%)
  • Mazowieckie - zwoleński (61,0%), Płock (61,8%), lipski (61,9%)
  • Opolskie - namysłowski (56,5%), głubczycki (59,2%), prudnicki (60,5%)
  • Podkarpackie - leski (49,4%), bieszczadzki (50,0%), Tarnobrzeg (51,7%)
  • Podlaskie - hajnowski (48,6%), grajewski (56,6%), suwalski (59,3%)
  • Pomorskie - Sopot (46,8%), sztumski (53,2%), człuchowski (55,4%)
  • Śląskie - rybnicki (53,5%), Ruda Śląska (53,7%), Mysłowice (57,5%)
  • Świętokrzyskie - skarżyski (52,4%), staszowski (53,8%), sandomierski (58,5%)
  • Warmińsko-mazurskie - kętrzyński (52,8%), ostródzki (53,1%), mrągowski (54,2%)
  • Wielkopolskie - Konin (52,7%), kolski (56,8%), chodzieski (57,2%)
  • Zachodniopomorskie - łobeski (51,4%), choszczeński (57,3%), wałecki (58,2%)

A gdzie są w poszczególnych województwach bastiony relatywnie wysokiej dzietności? (w nawiasie poziom urodzeń w relacji do odnotowanego w 2019 r.)

  • Dolnośląskie - wrocławski (87,9%), średzki (75,0%), legnicki (74,7%)
  • Kujawsko-pomorskie - aleksandrowski (74,2%), lipnowski (71,5%), włocławski (71,5%)
  • Lubelskie - bialski (71,9%), lubartowski (71,9%), lubelski (71,0%)
  • Lubuskie - gorzowski (75,2%), świebodziński (70,0%), nowosolski (69,0%)
  • Łódzkie - łęczycki (78,6%), łowicki (76,4%), Piotrków Tryb. (74,6%)
  • Małopolskie - wielicki (92,3%), tatrzański (77,8%), krakowski (77,4%)
  • Mazowieckie - warszawski zachodni (89,7%), piaseczyński (79,7%), grodziski (79,6%)
  • Opolskie - opolski (68,2%), kluczborski (68,1%), kędzierzyńsko-kozielski (66,2%)
  • Podkarpackie - Rzeszów (85,7%), rzeszowski (74,5%), Krosno (74,3%)
  • Podlaskie - białostocki (79,7%), kolneński (72,6%), wysokomazowiecki (71,8%)
  • Pomorskie - pucki (77,6%), wejherowski (74,6%), kartuski (74,6%)
  • Śląskie - żywiecki (71,7%), Żory (71,3%), Świętochłowice (70,6%)
  • Świętokrzyskie - włoszczowski (71,5%), kazimierski (71,5%), ostrowiecki (69,9%)
  • Warmińsko-mazurskie - olsztyński (77,1%), działdowski (68,3%), iławski (68,0%)
  • Wielkopolskie - kępiński (78,4%), wrzesiński (77,1%), leszczyński (76,0%)
  • Zachodniopomorskie - policki (80,3%), pyrzycki (74,2%), goleniowski (71,1%).

Prof. Piotr Szukalski komentuje, że w wielu samorządach lokalnych trwają burzliwe dyskusje o dostosowaniu sieci szkół podstawowych do przemian demograficznych. Mieszkańcy są niechętni likwidacji placówek, bo nie chcą skazywać swych dzieci na dojazdy. Wielu zwraca też uwagę na kulturotwórcze funkcje szkoły. Problem w tym, że – jak wynika z prezentowanych danych - w nadchodzących latach problemy będą jedynie narastać wraz z dochodzeniem coraz mniej licznych roczników dzieci do wieku podjęcia nauki w szkołach.

- Jedynym pozytywnym skutkiem zmniejszania się liczby uczniów w przyszłości i ich koncentrowania w mniejszej liczbie szkół i oddziałów będzie zmniejszanie się zapotrzebowania na nauczycieli, co zminimalizuje nadchodzące problemy kadrowe związane ze strukturą wieku przedstawicieli tego zawodu i relatywnie niedużym napływem osób rozpoczynających karierę zawodową w tym fachu – przewiduje demograf. I dodaje, że za kilkanaście lat z podobnymi problemami zmagać się będzie szkolnictwo średnie. Potem fala niżów uderzy w szkoły wyższe i odciśnie swe silne piętno na rynku pracy. Analizy Forsal.pl pokazują, że w perspektywie niespełna dwóch dekad roczniki, w których urodziło się ponad 700 tys. Polek i Polaków, będą na rynku zastępowane przez generacje liczące ok. 200 tys. osób w jednym roczniku. Obecnie różnica wynosi ok. 180 tys., a za 18 lat przekroczy 500 tys.

„Niestety, rok 2025 nie przynosi zmian, jeśli idzie o obserwowane tendencje – w pierwszym półroczu liczba urodzeń była niższa o 8 proc. w stosunku do analogicznego okresu w 2024 r.” – kwituje prof. Piotr Szukalski.